Przeprowadził pan badania tuż przed wybuchem pandemii. Dotyczą one zmian, jakie zaszły w społeczeństwie polskim w ciągu ostatnich 30 lat. Czy te zmiany są głębokie?
W postawach i wartościach zmian nie widzę, natomiast zmieniło się społeczeństwo, jeśli chodzi o poczucie społecznego zakorzenienia. Dysponuję danymi z czasu tuż przed i z okresu transformacji. Interesował mnie wtedy stosunek do wolności i równości. W 1989 roku, kiedy pytałem o stan równości, większość społeczeństwa twierdziła, że jest jej zdecydowanie za mało. Już w 1990 roku odsetek ten wynosił tylko 30 proc., a dziś jest to 24 proc. Za to kiedy pytamy o poziom równości w 2020 roku, to 42 proc. respondentów mówi, że jest jej za mało, a 45 proc., że jest w sam raz. To, co na początku transformacji było bolesnym problemem, dziś się wyrównało. W 1988 roku 51 proc. respondentów twierdziło, że za mało jest wolności, co dziwi, bo dziś mamy poczucie, że nie było jej w ogóle. Niezadowolenie z poziomu wolności zatem się utrzymuje.
Czy dążenia do równości i wolności są wyrównane, czy też jesteśmy bardziej wolnościowcami lub egalitarystami?
Pytanie, co ważniejsze: wolność czy równość, pierwszy raz zadałem w 1988 roku i odpowiedzi rozkładały się wówczas równomiernie. Dziś natomiast równość spadła na znaczeniu – tylko 27 proc. respondentów mówi, że równość jest ważniejsza od wolności, za której prymatem opowiada się aż 67 proc. Warto podkreślić, że w elektoratach głównych sił politycznych nie ma różnic w stosunku do wolności. Może być ona natomiast różnie interpretowana. Zwolenników rozmaitych wolności znajdziemy zarówno w elektoracie PiS, jak i PO.
Czy umiłowanie wolności rośnie wraz ze wzrostem poczucia zabezpieczenia bytu ekonomicznego?