W zalewie nieistotnych wydarzeń oraz bulwersujących słów rozmywa się nam ogólny obraz obecnej sytuacji politycznej w kraju oraz panujących nastrojów społecznych. A zaszły w nim pewne istotne zmiany.
Po pierwsze, od pewnego czasu opozycja zyskała przewagę sondażową nad obozem władzy. Jeśli zsumować wspólne poparcie dla KO, Polski 2050, Lewicy oraz PSL, to jest ono większe niż dla Zjednoczonej Prawicy, a nawet dla ZP i Konfederacji razem wziętych. Ta różnica wynosi około 10 pkt proc. i wydaje się być trwałą. To poważna zmiana w stosunku zarówno do czasu wyborów parlamentarnych, jak i prezydenckich i wydaje się, że nadzieje rządu na odzyskanie sympatii społecznych poprzez zapowiedzi wprowadzenia Polskiego Ładu okazały się płonne. Gdyby wybory odbyły się dzisiaj, prawdopodobnie wygrałoby je PiS, ale bez szans na samodzielne rządy, a nawet bez możliwości sformowania nowego gabinetu przy poparciu Konfederacji.
Pokonać progi
Oczywiście, metoda D'Hondta dowartościowuje partię z najlepszym wynikiem, ale siła tego efektu zależy od liczby głosów „zmarnowanych" oraz od dystansu miedzy nią a drugim ugrupowaniem „na mecie". Przy założeniu zatem, że wszystkie formacje opozycyjne pokonują progi, a różnica między PiS a KO wynosi tylko kilka (a nie kilkanaście) punktów procentowych, można uznać, że ZP straciła szansę na utrzymanie się przy władzy po następnej elekcji parlamentarnej.
Po drugie, nowy przewodniczący PO wyraźnie daje do zrozumienia, że będzie korygował kurs partii. O ile dotychczasowi liderzy przyjmowali coraz bardziej lewicową agendę, o tyle Donald Tusk będzie chciał wrócić do chadeckich korzeni ugrupowania (to owa „konserwatywna kotwica", o której kiedyś w wywiadzie przeprowadzonym przeze mnie wspominał Grzegorz Schetyna).
Nie ma zresztą znaczenia, czy takie są jego prawdziwe obecne poglądy – ważne, że ten ruch jest dobrze pomyślany, biorąc pod uwagę poglądy większości Polek i Polaków oraz rozczarowanie rządami PiS, jakiemu muszą podlegać centrowi, a nawet umiarkowanie prawicowi wyborcy. Wbrew marzeniom organizatorek Strajku Kobiet większość polskiego elektoratu to nie zwolennicy progresywizmu wszelkich postaci, czego „młodzi" do tej pory sprawujący stery władzy w PO zdawali się nie rozumieć.