Kolanko: Kampania totalna dotarła do Węgrowa

Jesienne starcie będzie wyzwaniem nawet dla doświadczonych polityków.

Aktualizacja: 10.07.2019 22:47 Publikacja: 09.07.2019 18:41

Pan Andrzej i europoseł PO, Bartosz Arłukowicz w Węgrowie

Pan Andrzej i europoseł PO, Bartosz Arłukowicz w Węgrowie

Foto: Twitter

Przed wyborami samorządowymi po raz pierwszy tak wyraźnie było widać kształty „kampanii totalnej" – angażującej minuta po minucie sztaby, polityków i dziennikarzy, toczącej się przede wszystkim w mediach społecznościowych. W dodatku w tempie dużo większym niż w 2015 roku. Metody i narzędzie sprzed lat przestają działać w zmieniającym się świecie. Było to zauważalne zwłaszcza w Warszawie. Teraz, po blisko roku, możemy zobaczyć, że jesienne starcie o Sejm będzie dla wszystkich jeszcze większym wyzwaniem.

Z pierwszego weekendu kampanii do Sejmu można wyciągnąć już trzy wnioski. Pierwszy dotyczy samej debaty politycznej, drugi – wyzwań dla polityków, trzeci – wpływu tematów ważnych dla dziennikarzy na ogólny wynik. To refleksje po tym, jak kampanijne emocje skoncentrowały się wokół miejscowości Węgrów na Mazowszu.

Można zauważyć, że podobne w sumie wydarzenia jeszcze bardziej dzielą odbiorców po obydwu stronach politycznego sporu. „Jak nasi jadą do Węgrowa, jest to ciężka praca, rozmowa z Polakami o konkretach i o programie. Jeśli oni jadą, to jest masakra, PR i popis arogancji" – zauważył na Twitterze Michał Szułdrzyński. Media społecznościowe napędzają ten podział, w którym każde, najmniejsze nawet wydarzenie urasta do rangi gigantycznego sukcesu lub ogromnej porażki. Dla polityków PO każda deklaracja, że „trzeba szerokiej koalicji", nagrana telefonem na bazarze w Ciechocinku, to natychmiast sygnał, że ludowcy mają się do niej przyłączyć. Dla polityków PiS każda chwila, w której wyborca na Mazowszu powie o „winie Tuska", to sygnał, że opozycja nie ma czego na prowincji szukać. Natężenie emocji staje się tak duże, że relacja w mediach społecznościowch traci już jakikolwiek informacyjny sens. I nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się poprawić w najbliższym czasie.

Dla opozycji wizyta i rozmowy europoseł Beaty Szydło w Węgrowie były równie sztuczne co dla zwolenników PiS pogardę pokazał Bartosz Arłukowicz w rozmowie z panem Andrzejem.

Po drugie, mimo takiego rozbicia „wspólnej rzeczywistości" pozostają wydarzenia, które mają potencjał przeskoczenia z jednej informacyjnej bańki do drugiej. Tak było z rozmową Bartosza Arłukowicza z panem Andrzejem. Być może sztabowcom PO zabrakło refleksji tak jak wtedy, gdy w trakcie kampanii Rafała Trzaskowskiego na Twitterze pojawiło się nagranie, jak obecny prezydent stolicy naprawia szybę taśmą. Im bardziej politycy chcą, by wyborcy „przeżywali" z nimi, tym większe ryzyko, że skończy się to źle.

Tak samo drobna w sumie decyzja doświadczonych sztabowców PiS, by europoseł Beata Szydło przemawiała w Węgrowie na niebieskim podeście (stosowanym wcześniej w tej czy innej formie wiele razy), miała nieoczekiwane konsekwencje. Na portalach zamiast o przesłaniu Szydło pojawiły się teksty o tym, że z podestu naśmiewają się politycy PO. W 2015 roku ta historia tak by się nie rozwinęła, ale PiS musi zauważyć, że nie ma już takiej przewagi w mediach społecznościowych jak niegdyś. Każdy błąd będzie miał jeszcze większe konsekwencje. Przynajmniej na froncie „narracji" w mediach społecznościowych.

Trzeci wniosek dotyczący jesiennej kampanii to sprawa treści polityki. Sprawność narracji i setki zdjęć z wyborcami nie zastąpią tego, że oni oczekują konkretnych, dostosowanych do obecnej sytuacji propozycji, które mają im pokazać, jak politycy chcą zmieniać kraj i reagować na kryzysy.

Równolegle z kampanijnym objazdem PO po Węgrowie i nie tylko trwała konwencja Zjednoczonej Prawicy w Katowicach. Tam Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jednym z priorytetów obozu władzy będzie walka z betonowaniem miast. Politycy Zjednoczonej Prawicy zrozumieli, że to jest teraz jednym z głównych tematów dyskusji. W dużych miastach, bo planują ekspansję na tereny, które są jeszcze domeną Platformy. Dlatego same opowieści w „kampanii totalnej" tym bardziej nie wystarczą. Bo wyborcy po I kadencji PiS nabrali oczekiwania, że politycy powinni pokazywać, a później realizować konkretne zmiany. Tego nie zastąpi nawet tysiąc kampanijnych spotkań i dominacja w hashtagach aż do jesieni.

Przed wyborami samorządowymi po raz pierwszy tak wyraźnie było widać kształty „kampanii totalnej" – angażującej minuta po minucie sztaby, polityków i dziennikarzy, toczącej się przede wszystkim w mediach społecznościowych. W dodatku w tempie dużo większym niż w 2015 roku. Metody i narzędzie sprzed lat przestają działać w zmieniającym się świecie. Było to zauważalne zwłaszcza w Warszawie. Teraz, po blisko roku, możemy zobaczyć, że jesienne starcie o Sejm będzie dla wszystkich jeszcze większym wyzwaniem.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej