Krzysztof Dresler, Krzysztof Bąk: Tak kiełkują korzenie totalitaryzmu

Sposób zarządzania państwami w czasie epidemii integruje ludzi wokół strachu.

Publikacja: 19.05.2020 17:54

Rząd podpierając się stanem epidemii, realizuje cele polityczne niezwiązane z epidemią

Rząd podpierając się stanem epidemii, realizuje cele polityczne niezwiązane z epidemią

Foto: Reporter, Łukasz Szeląg

Widzimy na własne oczy, jak kolejne ograniczenia wolności narzucane przez rządy są akceptowane w imię dążenia do bezpieczeństwa. Tylko że owo bezpieczeństwo jest abstrakcyjnym wytworem. Wykreowały je te same rządy, które następnie interweniują, aby zaspokoić oczekiwanie ludzi w zakresie zwiększenia poczucia bezpieczeństwa.

Wydawać by się mogło, że wystarczy najpierw zabronić spacerów w lesie, w imię zwiększenia poczucia bezpieczeństwa, a następnie w ramach „odmrażania" przywrócić ten dostęp, celem odbudowy poczucia wolności. Strach i rozchwiane emocje społeczne nie pozwalają przecież racjonalnie myśleć i chłodno ocenić tych decyzji. Strach wywołuje jednak zagubienie, także wśród tych, którzy potencjalnie mogliby na nim skorzystać. Może się więc okazać, że zaaplikowany społeczeństwom lek jest znacznie groźniejszy od choroby, a negatywnych skutków dalekosiężnych błędnych decyzji nie da się w łatwy sposób uniknąć.

Widać dziś, że rachunek wystawiany każdego dnia przez gospodarkę przekracza pierwotne wyobrażenia sterników. A skoro i oni nie są wolni od zagubienia i strachu – a z nauki wiemy, że strach skrywa niekompetencję i brak wiedzy – to nie możemy wykluczyć, że droga, którą kroczymy, nie jest tą, którą chcielibyśmy kroczyć.

Stymulowanie paniki

Wirus pojawił się w czasie, gdy ludzkość zdawała się być coraz bardziej przekonana, że jedyną odpowiedzią na „zagrożenia" stwarzane przez globalizację jest ponowne postawienie strzeżonych granic i powrót do silnych tożsamości narodowych. W wielu państwach członkowskich Unii Europejskiej dawał się nawet zauważyć swoisty rozkwit sentymentu do państw narodowych.

Wnikliwy obserwator dostrzeże, że rozwój idei wspólnoty europejskiej zatrzymał się w pół drogi. Powstało wiele instytucji i struktur unijnych, ale w praktyce nie mają one władzy wykonawczej, choćby w części podobnej do tej, którą sprawują rządy państw członkowskich. Wykonują one żmudną pracę koordynacyjną, aby ustalać jednolite stanowiska państw członkowskich, jednak realnego wpływu na te stanowiska nie mają. Kryzys imigracyjny dowiódł, że faktyczne decyzje podejmują państwa narodowe, a nie organy UE, zatem łatwo jest wykazać, że Europa w obecnym kształcie nie jest efektywnie zarządzana.

Będąc na półmetku, UE nie zdążyła uzyskać jeszcze istotnych praktycznych prerogatyw władzy, a obawa polityków przed utratą wpływów w państwach członkowskich wywołała falę wątpliwości związanych z dalszą integracją, zamiast dać mandat do kontynuowania procesu wspólnego rozwiązywania trudnych globalnych wyzwań.

W XXI wieku trzy zjawiska przybrały na sile: otwarcie granic, poczucie kosmopolityzmu wśród społeczeństw oraz troska o naturę. Powstało więc idealne środowisko zewnętrzne wymuszające tendencję do wykorzystywania stanu wyjątkowego jako normalnego paradygmatu dla rządu o profilu narodowym.

Szybka ścieżka w postaci rozmaitych dekretów i rozporządzeń w miejsce prowadzenia demokratycznego procesu legislacyjnego – to pokusa nie do odparcia. Widzimy to wyraźnie na własnym podwórku, gdzie mimo „szalejącej" epidemii – a raczej histerii związanej z koronawirusem SARS-CoV-2 – rząd, podążając szybką ścieżką legislacyjną i podpierając się – rzecz jasna – stanem epidemii, konsekwentnie realizuje cele polityczne niezwiązane z epidemią.

Epidemia – poprzez praktykowane od czasów starożytnych kwarantanny – prowadzi do utworzenia stref odosobnienia społecznego i militaryzacji terytoriów. Postawiona ściana ma jednak zupełnie inne znaczenie w porównaniu na przykład z murem, który buduje bogaty, aby trzymać biednych z dala od siebie. Mur ten jest bowiem wznoszony dla drugiego człowieka, kimkolwiek on jest.

Totalitaryzm jest zasadniczo odmienny od innych znanych nam form politycznego ucisku, takich jak despotyzm, tyrania i dyktatura. Wszędzie tam, gdzie doszedł do głosu, stworzono nowe instytucje polityczne, niszcząc zarazem wszystkie społeczne, prawne i polityczne tradycje kraju. Niezależnie od specyficznych tradycji narodowych albo szczególnych duchowych źródeł swojej ideologii totalitarny rząd zawsze przekształcał klasy w masy.

Hannah Arendt, niemiecka teoretyczka polityki, filozofka i publicystka, w swojej książce „Korzenie totalitaryzmu" podkreśla, że w państwach znajdujących się na ścieżce pełzającego totalitaryzmu widoczny jest proces swoistej „prywatyzacji", czyli podporządkowania sfery politycznej dziedzinie społecznej, tak aby przygotować grunt pod sprawowanie władzy oparte na woli przywódcy, a nie na prawie. Wyłonienie się nowych państw narodowych w pierwszej połowie XX wieku oceniane jest przez Arendt krytycznie ze względu na nieefektywność kryteriów etnicznych przy ustalaniu granic państw i wynikającą z zasady etniczności konieczność dokonywania wysiedleń ludności, by rozwiązać problem mniejszości narodowych.

Arendt pojmuje państwo narodowe w kategoriach republikańskich jako „rzecz wspólną". Dlatego uważa, że państwo narodowe ulega destrukcji, bo ani w okresie imperializmu, ani w czasie tworzenia powojennego europejskiego systemu politycznego, w którym pojawiły się nowe i słabe państwa narodowe, państwo jako takie nie było oparte na zasadzie równości obywateli wobec prawa, lecz na dominacji jednej klasy lub na dominacji interesów narodowych nad prawem. Chwiejna równowaga między narodem a państwem oparta na prawie w obu wypadkach ulegała załamaniu.

Konsekwencją prymatu czystości etnicznej przy tworzeniu się nowych państw narodowych było wykreowanie bezpaństwowców – osób pragnących uniknąć deportacji do narzuconej im „ojczyzny", definiowanej w kategoriach etnicznych, mimo zakorzenienia ich w innym kraju.

Z kolei, aby masy mogły pojawić się na arenie dziejowej, niezbędne było załamanie się europejskiego systemu klasowego i partyjnego. Przyczyniła się do tego apatia i wrogość wobec życia publicznego wytworzona przez oparte na konkurencji zachłanne społeczeństwo konsumpcyjne. Atomizacja oraz skrajna indywidualizacja poprzedziły powstanie ruchów masowych.

Człowieka z mas cechuje nie brutalność czy prymitywizm, lecz przede wszystkim odizolowanie i brak normalnych kontaktów społecznych. Ważny zatem dla zrozumienia natury rządów totalitarnych jest łączący się z atomizacją fenomen izolacji w sferze politycznej i samotność w wymiarze społecznym.

Alternatywna propozycja

Trudno nie zauważyć, że sposób zarządzania państwami w czasie epidemii nosi cechy podobne do źródeł tworzenia się społeczeństwa totalitarnego, czyli integrującego ludzi w oparciu o strach. Warto więc postawić pytanie, czy można sformułować alternatywną propozycję, taką która integruje społeczeństwo w czasach pandemii, chroniąc demokrację.

Śledząc sposób reakcji poszczególnych państw na pandemię, warto zwrócić uwagę na drogę obraną przez Szwecję, której rząd sterowanie kryzysem epidemiologicznym powierzył zewnętrznym ekspertom. Zyskał w ten sposób lepszą perspektywę, ale nie pozbył się odpowiedzialności. Wybrał ścieżkę rekomendacji i zaleceń, traktując odpowiedzialność społeczną jako dobro wspólne.

Ważnym instrumentem integracji społeczeństwa w trudnych czasach jest także kultura i jej instytucje.

Istotną rolę w procesie integracji społeczeństwa wokół dobra wspólnego powinny też odegrać instytucje, takie jak Kościół katolicki, ale także szkoły i uczelnie. Posiadają one wystarczający mandat zaufania społecznego i odpowiedni zasięg działania.

Z perspektywy zatomizowanej jednostki niezwykle ważna jest codzienność. W trudnych czasach skala problemów może przytłaczać, dlatego przewidywalny rytm dnia, jak też podział dużych problemów na mniejsze pozwalają iść przez tę dżunglę krok po kroku, albowiem rytm rytuałów zmniejsza niepokój egzystencjalny. Powtarzalność dodatkowo buduje przekonanie trwania.

W sytuacji izolacji społecznej większość rytuałów się rozpadła, często nie wstajemy o stałych porach, nie poruszamy się stałą drogą do pracy, nie chodzimy na lunch, nie spotykamy się z innymi itp. Ten deficyt rutyny w sytuacji dużego napięcia może skompensować wejście w nowe rytuały, na przykład oparte na sporcie i aktywności fizycznej.

Krzysztof Dresler jest finansistą. Ukończył studia bankowe i filozoficzne

Krzysztof Bąk jest psychologiem i psychoterapeutą

Widzimy na własne oczy, jak kolejne ograniczenia wolności narzucane przez rządy są akceptowane w imię dążenia do bezpieczeństwa. Tylko że owo bezpieczeństwo jest abstrakcyjnym wytworem. Wykreowały je te same rządy, które następnie interweniują, aby zaspokoić oczekiwanie ludzi w zakresie zwiększenia poczucia bezpieczeństwa.

Wydawać by się mogło, że wystarczy najpierw zabronić spacerów w lesie, w imię zwiększenia poczucia bezpieczeństwa, a następnie w ramach „odmrażania" przywrócić ten dostęp, celem odbudowy poczucia wolności. Strach i rozchwiane emocje społeczne nie pozwalają przecież racjonalnie myśleć i chłodno ocenić tych decyzji. Strach wywołuje jednak zagubienie, także wśród tych, którzy potencjalnie mogliby na nim skorzystać. Może się więc okazać, że zaaplikowany społeczeństwom lek jest znacznie groźniejszy od choroby, a negatywnych skutków dalekosiężnych błędnych decyzji nie da się w łatwy sposób uniknąć.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej