Widzimy na własne oczy, jak kolejne ograniczenia wolności narzucane przez rządy są akceptowane w imię dążenia do bezpieczeństwa. Tylko że owo bezpieczeństwo jest abstrakcyjnym wytworem. Wykreowały je te same rządy, które następnie interweniują, aby zaspokoić oczekiwanie ludzi w zakresie zwiększenia poczucia bezpieczeństwa.
Wydawać by się mogło, że wystarczy najpierw zabronić spacerów w lesie, w imię zwiększenia poczucia bezpieczeństwa, a następnie w ramach „odmrażania" przywrócić ten dostęp, celem odbudowy poczucia wolności. Strach i rozchwiane emocje społeczne nie pozwalają przecież racjonalnie myśleć i chłodno ocenić tych decyzji. Strach wywołuje jednak zagubienie, także wśród tych, którzy potencjalnie mogliby na nim skorzystać. Może się więc okazać, że zaaplikowany społeczeństwom lek jest znacznie groźniejszy od choroby, a negatywnych skutków dalekosiężnych błędnych decyzji nie da się w łatwy sposób uniknąć.
Widać dziś, że rachunek wystawiany każdego dnia przez gospodarkę przekracza pierwotne wyobrażenia sterników. A skoro i oni nie są wolni od zagubienia i strachu – a z nauki wiemy, że strach skrywa niekompetencję i brak wiedzy – to nie możemy wykluczyć, że droga, którą kroczymy, nie jest tą, którą chcielibyśmy kroczyć.
Stymulowanie paniki
Wirus pojawił się w czasie, gdy ludzkość zdawała się być coraz bardziej przekonana, że jedyną odpowiedzią na „zagrożenia" stwarzane przez globalizację jest ponowne postawienie strzeżonych granic i powrót do silnych tożsamości narodowych. W wielu państwach członkowskich Unii Europejskiej dawał się nawet zauważyć swoisty rozkwit sentymentu do państw narodowych.