Wśród środków erystycznych szczególnie rozpowszechniony jest chwyt dość prymitywny: to, co dzieje się dobrego, dzieje się dzięki temu, kogo chcemy chwalić; to, co niedobre, dzieje się mimo jego największych wysiłków. Dodać można jeszcze, że gdyby nie te wysiłki, byłoby znacznie gorzej.
Wartość takiej „argumentacji" jest mniej więcej podobna jak słynnej kwestii milicjanta z „Misia", pouczającego kierowcę: „A gdyby tak staruszka tutaj przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był, to wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka!".
Przedstawiciele władzy mają tendencję do bezwiednego cytowania bohaterów filmów mistrza Stanisława Barei. Ba, momentami wydają się sami jak żywcem z nich wyjęci. Ot, taki na przykład wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. Pan wicerzecznik zaszczycił nas okruchami swej mądrości w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24, gdzie był uprzejmy stwierdzić, że sprawna – jego zdaniem – służba zdrowia to efekt polityki rządu, natomiast zgony to już efekt wirusa, a polityka rządu nie ma z nimi nic wspólnego. Inaczej mówiąc – kto przeżył dotychczas, powinien być wdzięczny sprawującym władzę, gdyż przeżył tylko i wyłącznie dzięki ich poświęceniu, heroicznej pracy oraz bezprzykładnemu poświęceniu dla Polski. Przyczyną zaś śmierci, niekoniecznie na covid, jest to, że ludzie umarli i władza nie ma z tym nic wspólnego. Nie żyją, bo umarli, i po co drążyć temat?
Zaiste, przyznać trzeba, że rząd Zjednoczonej Prawicy osiągnął w czasie trochę już ponad roku epidemii coś, co mało komu na świecie się udało. Miarą tego wiekopomnego sukcesu są dwie liczby. Jedna to szacunkowe 70 tys. nadmiarowych zgonów tylko w ubiegłym roku (a w tym znów idziemy na rekord), druga to jeszcze bardziej szacunkowe straty wynikające z lockdownów, a sięgające prawdopodobnie nawet 300 lub więcej mld złotych. Gdybyśmy wliczyli wszystko, a więc straty w PKB, zadłużenie przedsiębiorców, wzrost zadłużenia państwa oraz pomoc z PFR, mogłoby wyjść grubo więcej. Tego jednak na razie nikt dokładnie nie skalkulował.
Jak mówi znane powiedzenie – niektórzy chcieliby i mieć ciastko, i zjeść ciastko. Rządowi udała się duża sztuka: ciastka nie zjedliśmy, ale też go nie mamy. Lub też, w wersji bardziej swojskiej: i cnotę straciliśmy, i rubelka nie udało się zarobić. Z dwóch możliwych modeli podejścia do epidemii wzięto to, co w obu najgorsze, i elegancko zmieszano: zapaść służby zdrowia, odcięcie od niej niecovidowych pacjentów ze wszystkimi tego skutkami oraz rozwalcowanie lockdownem sporej części gospodarki. Szacun, panie i panowie. Tak dać ciała to trzeba naprawdę umieć.