Niniejszym wnoszę o rozpoznanie sprawy Przewodniczącego SLD Włodzimierza Czarzastego (dalej także jako »Obwiniony«) przez Krajowy Sąd Partyjny SLD oraz orzeczenie wobec Obwinionego (...) kary wykluczenia z partii" – tak brzmi fragment wniosku do sądu partyjnego SLD, do którego dotarła „Rzeczpospolita". Jego autorem jest Zbigniew Żaba, weteran warszawskiego Sojuszu.
Domaga się wyrzucenia Czarzastego z powodu rzekomych nieprawidłowości w wyborze delegatów na kongres Partii Europejskich Socjalistów w Lizbonie w grudniu ubiegłego roku. Decyzją Czarzastego do stolicy Portugalii pojechał m.in. wiceprzewodniczący SLD Andrzej Szejna. Zdaniem Żaby odbyło się to z pogwałceniem statutu, bo delegatów powinien wybrać zarząd krajowy.
Czy sąd SLD wyrzuci szefa partii? To raczej political fiction. Jednak czy pojawienie się podobnego wniosku można wyobrazić sobie w silnej wodzowskiej formacji, przykładowo w PiS? Oczywiście nie. Złożenie wniosku przez działacza z Warszawy jest kolejnym sygnałem świadczącym, że pozycja Czarzastego słabnie, a okres, w którym przylgnęła do niego fama uzdrowiciela Sojuszu, raczej ma już za sobą.
Taką sławą zaczął się cieszyć, gdy SLD zaczął regularnie osiągać sondażowe wyniki powyżej progu wyborczego. Gdy na początku 2016 roku Czarzasty obejmował stery w partii, leżało to w sferze marzeń.
Sojusz miał wówczas za sobą dwie najbardziej dotkliwe porażki wyborcze w historii. Najpierw w wyborach prezydenckich postawił na Magdalenę Ogórek, dzięki czemu miał się jawić jako partia świeża i atrakcyjna. Skończyło się to klapą, podobnie jak wybory do Sejmu. Sojusz wszedł w koalicję z Twoim Ruchem, co spowodowało podniesienie progu wyborczego z 5 do 8 proc. W wyborach zyskał 7,55 proc. i po raz pierwszy w swej historii znalazł się poza Sejmem.