Państwa Unii Europejskiej zapytały o Polskę

Polska musiała się tłumaczyć przed innymi państwami członkowskimi. We wtorek w Luksemburgu po raz pierwszy w historii UE odbyło się wysłuchanie przewidziane w artykule 7 unijnego Traktatu, czyli sytuacji zagrożenia praworządności.

Aktualizacja: 27.06.2018 06:59 Publikacja: 26.06.2018 19:55

Wiceminister Konrad Szymański reprezentował Polskę w Luksemburgu

Wiceminister Konrad Szymański reprezentował Polskę w Luksemburgu

Foto: AFP

Korespondencja z Luksemburga

Trwająca trzy godziny sesja nie zmieniła przekonania wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. - Praworządność w Polsce jest zagrożona w sposób systemowy. Nie usłyszeliśmy od strony polskiej nic, co pozwoliłoby nam zmienić naszą ocenę - powiedział Holender.

Czytaj więcej:

Konflikt z UE: Granice grillowania Polski

W imieniu naszego kraju wystąpił Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich. Z pomocą trójki ekspertów z ministerstwa spraw zagranicznych i Kancelarii Premiera, używających programu Power Point, wyjaśniał zmiany przeprowadzone ustawami o Trybunale Konstytucyjnym, Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych i Krajowej Radzie Sądowniczej. Po czym odpowiedział na 16 pytań zadanych przez 13 państw członkowskich. - Nie usłyszeliśmy nic nowego - relacjonował dyplomata jednego z państw UE. - Przynajmniej osiem państw skoordynowało swoje pytania - mówili nieoficjalnie dyplomaci. Chodzi o największych krytyków Polski, czyli Niemcy, Francję, Belgię, Holandię, Luksemburg, Danię, Szwecję i Finlandię. I tak Luksemburg miał pytać o Sąd Najwyższy i datę 3 lipca, a Holandia o skargę nadzwyczajną.

Debata na temat Polski zaczęła się po 18, z ponadtrzygodzinnym opóźnieniem, spowodowanym przedłużającą się dyskusją o perspektywie członkostwa dla Albanii i Macedonii. Wbrew obawom nie skrócono jej, zgodnie z zapowiedziami trwała trzy godziny Zdaniem prowadzącej spotkanie bułgarskiej minister nie ma potrzeby organizowania kolejnego wysłuchania. O tym, co dalej, zdecyduje kolejna prezydencja — austriacka. Wszyscy mają nadzieję na polubowne zakończenie sporu, ale do tego potrzebne są gesty ze strony Polski. Najpilniejszy to pozostawienie w Sądzie Najwyższym tych sędziów, którym nowa ustawa przerywa kadencję 3 lipca.

Bruksela zastanawia się nad skierowaniem ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Sprawiedliwości. - Przynajmniej od stycznia wiadomo, że zdania prawników w Komisji Europejskiej na ten temat są podzielone. Ale od stycznia Timmermans jest za uruchomieniem procedury, mimo wątpliwości prawników. Nic w tej sprawie się nie zmienia. Nie było jednak do tej pory zgody Junckera - mówi nieoficjalnie przedstawiciel KE. Teraz jednak coraz więcej wskazuje na to, że przed 3 lipca, czyli ustawowym terminem skrócenia kadencji części sędziów Sądu Najwyższego, Komisja może uruchomić procedurę o naruszenie unijnego prawa w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym. - Zobaczymy - powiedział pytany o to Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej. Co prawda do 3 lipca nie byłoby werdyktu unijnego Trybunału Sprawiedliwości w tej sprawie, ale Polska musiałaby też uznać późniejsze orzeczenia.

Co powie rzecznik?

Czy ostatecznie procedura zostanie uruchomiona, zależy jeszcze od dwóch czynników. Po pierwsze, jakie będą wrażenia z wtorkowego wysłuchania Polski na posiedzeniu Rady ds. Ogólnych UE i jak bardzo państwa członkowskie będą popierać wiceprzewodniczącego KE. To da mu dodatkowe wsparcie w ewentualnym sporze z niezdecydowanym Junckerem. Po drugie, co powie rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości 28 czerwca. W tym dniu ma on wydać opinię na temat zapytania prejudycjalnego sędziny irlandzkiej, która chce wiedzieć, czy Polska jest praworządna i czy może wydać polskiego obywatela podejrzanego o handel narkotykami. Opinia rzecznika to jeszcze nie orzeczenie TS, ale da wskazówki dotyczące sposobu myślenia sędziów w Luksemburgu. I może to być sygnał dla Komisji Europejskiej, czy jej skarga na ustawę o Sądzie Najwyższym będzie miała szansę powodzenia.

Następnym, po wysłuchaniu w Radzie, etapem z artykułu 7 są rekomendacje. Potem może nastąpić głosowanie, w którym potrzeba 4/5 głosów, czyli 22 państw, dla stwierdzenia zagrożenia praworządności.

Wysłuchanie było zaplanowane na trzy godziny. Najpierw, krótko, miał wystąpić Timmermans i przedstawić stan faktyczny. Dalej przewidziano wystąpienie Konrada Szymańskiego, sekretarza stanu ds. europejskich. On nie miał ograniczeń czasowych. – Będzie mówił bardzo obszernie – nie ukrywali polscy dyplomaci. Miał sobie pomagać prezentacją 50 slajdów w PowerPoincie. Miał też przedstawić polskie stanowisko do wszystkich zarzutów Komisji Europejskiej dotyczących ustaw sądowniczych, czyli tych dotyczących Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądowniczej.

Następnie przewidziano czas na pytania ze strony państw członkowskich. Przedstawiciel każdego z nich mógł zadać maksimum dwa i na każde miał mieć 2 minuty. Następnie strona polska – minister Szymański oraz towarzyszący mu eksperci z MSZ i Kancelarii Premiera – miała odpowiedzieć na pytania. Potem podsumowanie mieliby kolejno wygłosić Timmermans, Szymański i prezydencja bułgarska. O dalszych krokach – rekomendacjach czy dalszym ciągu wysłuchania – miano zdecydować w późniejszym terminie.

Wspólny front ósemki

Z wypowiedzi i zachowania dyplomatów przed spotkaniem wyraźnie było widać, że przynajmniej ósemka państw najbardziej krytycznych wobec Polski uzgodniła swoje pytania, tak żeby się nie powtarzać. Chodzi o Francję i Niemcy (w imieniu tych dwóch krajów wspólnie miała wystąpić minister francuska), Belgię, Holandię, Luksemburg, Szwecją, Danię i Finlandię.

I tak Luksemburg miał pytać o Sąd Najwyższy i datę 3 lipca, a Holandia o skargę nadzwyczajną. – My jej po prostu nie rozumiemy. Bo to oznacza, że nasza firma może uzyskać korzystny dla siebie wyrok w polskim sądzie, a potem to może zostać odwrócone – tłumaczy holenderski dyplomata.

Wysłuchanie odbyło się na wniosek Komisji Europejskiej. Polska była nim zaskoczona, bo miała nadzieję, że poprawki w ustawach sądowniczych przekonają KE, a w szczególności przewodniczącego Junckera, do zakończenia procedury praworządności. Potem próbowała odwlec wysłuchanie poza datę 3 lipca. A gdy to się nie udało, chciała ograniczenia roli Komisji Europejskiej. Czyli zorganizowania Rady bez udziału Timmermansa lub niedopuszczenia go do głosu. Polscy dyplomaci argumentowali, że na tym etapie procedura praworządności jest już w rękach unijnej Rady, czyi ministrów państw członkowskich, i Komisja nie ma do odegrania żadnej roli. To jednak nie zyskało uznania większości i Timmermansowi dano możliwość wygłoszenia słowa wstępnego, jak i podsumowania.

Korespondencja z Luksemburga

Trwająca trzy godziny sesja nie zmieniła przekonania wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. - Praworządność w Polsce jest zagrożona w sposób systemowy. Nie usłyszeliśmy od strony polskiej nic, co pozwoliłoby nam zmienić naszą ocenę - powiedział Holender.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Daniel Obajtek: Jestem inwigilowany cały czas, czuję się zagrożony
Polityka
Wpis ambasadora Niemiec ws. flanki wschodniej. Dworczyk: Niemcy mają znikome możliwości
Polityka
Wrócą inspekcje w placówkach dyplomatycznych. To skutek afery wizowej
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują zdecydowanego faworyta
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Adam Struzik: Czuję się odpowiedzialny za Mazowsze. Nie jestem zmęczony