Według informacji resortu pracy dla portalu tut.by, na Białorusi brakuje 90,1 tys. pracowników, najwięcej (63,9 proc.) na stanowiskach robotniczych. Na początku roku deficyt na białoruskim rynku pracy wynosił 74,9 tysięcy.

Jeżeli chodzi o zawody, to najbardziej poszukiwani są budowlańcy wszelkich specjalności (ponad 6000 wakatów, z czego 2 tys. to kamieniarze a1200 to cieśle), kierowcy (4,4 tys. wakatów), traktorzyści (2,5 tys.), sprzedawcy (2,2 tys.), kucharze (1,7 tys.) a spawacze (1,3 tys.). Oferowane zarobki są na poziomie 300-500 rubli (550 zł -920 zł). Nic dziwnego, że chętnych brak.

Białorusini wyjeżdżają za pracą za granicę, bowiem u siebie płace są bardzo niskie. Np. kierowca tira na Białorusi zarobi w Polsce dwa-trzy razy tyle, co u siebie, gdzie dostaje 700-800 rubli (1200-1400 zł) miesięcznie. Najwięcej Białorusinów wybiera, więc Polskę i Litwę. Na Litwie białoruscy kierowcy pracują najczęściej w autobusach turystycznych i dalekobieżnych na trasach międzynarodowych. Także, jako kucharze, instalatorzy rurociągów i urządzeń technologicznych, stolarze, betoniarze, murarze, kierowcy wózków widłowych, metalowcy, cieśle. W ostatnich miesiącach pracę w Polsce znajdują białoruscy medycy znający nasz język.

Jeden z białoruskich internautów dodaje do informacji o zarobkowych wyjazdach: „Jak by to nie było smutne, moja córka wyjeżdża do pracy w Polsce. Ma kartę stałego pobytu i zabiera wnuka. Dwie rzeczy przekonują mnie do wspierania jej decyzji. Po pierwsze wnuk nie będzie musiał służyć w debilnej armii (białoruskiej -red), z której łatwo można nie wrócić. Albo wrócić kaleką fizycznym i moralnym.

Po drugie Polska poszła do przodu, na zawsze pozostawiając Rosję i Białoruś za sobą. W Polsce moim bliskim będzie się żyło swobodnie i komfortowo. Będą wolni. A Białoruś? Cóż, mam nadzieję na szybkie odrodzenie po ćwierć wieku tyranii i dyktatury...- przyznaje internauta.