Dobra koniunktura na polskim rynku pracy powinna się utrzymać przynajmniej do końca tego roku, gdy aż trzy na dziesięć firm zapowiada nowe rekrutacje, a co siódma zamierza w ten sposób zwiększać zatrudnienie – wynika z ogłoszonej we wtorek VI edycji barometru pracy sporządzanego przez agencję zatrudnienia Work Service. To powinno być optymistyczną informacją dla 24 proc. ankietowanych pracowników, którzy obawiają się teraz o swoje miejsca pracy.
Za mało na rękę
Jak zwraca uwagę Maciej Witucki, prezes Work Service, mimo systematycznie spadającego bezrobocia, które w lipcu br. zmniejszyło się do rekordowo niskiego poziomu 8,6 proc., oraz pomimo wyraźnego spadku zwolnień grupowych odsetek deklarowanych w barometrze obaw o pracę jest najwyższy od początku 2015 r. i wyraźnie wyższy niż rok wcześniej, szczególnie we wschodniej części kraju.
To właśnie tam odsetek pesymistów wśród pracowników jest najwyższy. W niektórych regionach nawet kilkakrotnie wyższy niż w województwach zachodniej Polski, które mają największy udział firm planujących wzrost zatrudnienia. Tam z kolei w największym nasileniu występują problemy ze znalezieniem pracowników – w ostatnich miesiącach borykało się z nimi 34,9 proc. pracodawców.
Rozwiązanie wydaje się oczywiste – migracja pracowników z regionów o wysokim bezrobociu, których z otwartymi rękoma przyjęliby pracodawcy z Dolnego Śląska, Śląska czy Wielkopolski. Jest jednak jeden problem – wysokość płac, które nawet po tegorocznym wzroście nie zachęcają do krajowych migracji zarobkowych. Szczególnie w przypadku pracowników niższego szczebla, których trudno było pozyskać co piątej z badanych firm. – Dopóki wynagrodzenie netto nie wzrośnie w tej grupie do 2400 zł, nie ma szans na migrację zarobkową ze wschodniej do zachodniej Polski. Trudno przekonać ludzi do przeprowadzki, oferując im 1400–1500 zł na rękę – ocenia Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu Work Service. To oznacza, że podstawowa płaca pracowników w fabrykach czy magazynach musiałoby wzrosnąć do 3,4 tys. zł brutto, na co firmy nie są gotowe. Na razie – bo niedobory kadrowe nasilają presję na wzrost płac. Widać to także w badaniu – ponad 52 proc. Polaków liczy na podwyżkę płacy w najbliższych miesiącach.
Tymczasem do zwiększenia wynagrodzeń w najbliższych miesiącach przymierza się tylko 9,4 proc. pracodawców. Wprawdzie to prawie dwa razy więcej niż przed rokiem, lecz chęci do podwyżek są teraz (jak zwykle) mniejsze niż na początku roku, szczególnie w dużych firmach, gdzie budżety płacowe są sztywne. Bardziej elastyczne są średnie przedsiębiorstwa – 14 proc. z nich jest teraz gotowa na podwyżki. Części z nich jednak nie stać na kolejne zwiększanie kosztów.