UE zamroziła rynek pracy

Jeden z największych kryzysów gospodarczych w UE od czasów wojny praktycznie nie wpłynął na poziom bezrobocia.

Aktualizacja: 17.02.2021 06:24 Publikacja: 16.02.2021 21:00

UE zamroziła rynek pracy

Foto: Bloomberg

Unijne biuro statystyczne opublikowało szacunkowe dane dotyczące bezrobocia w ubiegłym roku. Na razie dysponuje tylko danymi kwartalnymi pokazującymi wzrost zatrudnienia w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku o 0,3 proc. W poprzednim kwartale również zanotowano wzrost i wyniósł on 0,9 proc. Tylko w drugim kwartale, w czasie najdotkliwszej blokady gospodarki spowodowanej pierwszą falą zupełnie nieznanego wtedy koronawirusa, zatrudnienie spadło o 3 proc. W sumie więc w całym 2020 roku zatrudnienie w Unii zmniejszyło się o 1,6 proc. – szacuje Eurostat. W tym samym czasie produkt krajowy brutto UE zmniejszył się o 6,4 proc. Zatem spadek aktywności gospodarczej firm nie przełożył się na wzrost bezrobocia. To efekt celowej polityki Unii.

Czytaj także: Komisja Europejska przeznaczy 100 mld euro na walkę z bezrobociem

Wstrzykiwanie płynności firmom

– Ten kryzys jest zupełnie inny niż kryzys finansowy sprzed dekady – mówi „Rzeczpospolitej" Andreas Eisl, ekonomista z think tanku Delors Institute. Wtedy przyczyną zapaści gospodarczej były błędy popełniane przez rządy, które pozwoliły na pęcznienie baniek spekulacyjnych czy to na rynkach finansowych, czy na rynkach nieruchomości w niektórych krajach UE. W efekcie musiała nastąpić korekta w postaci recesji i wzrostu bezrobocia. Tym razem kryzys ma charakter zewnętrzny: spowodowała go niezawiniona przez nikogo pandemia. Wszystkie państwa podjęły decyzje o lockdownie i wstrzymały aktywność gospodarczą. Ale jednocześnie, co jest efektem zrozumienia, że tym razem przyczyna kryzysu leży gdzie indziej, lecz także lekcji wyciągniętych z zarządzania kryzysem finansowym, rządy rozpięły parasol ochronny nad firmami.

Czytaj także: Bruksela chce chronić pracowników sezonowych

Różnego rodzaju krótkoterminowe programy krajowe, czy ze wsparciem unijnym, polegają na krótkoterminowym wstrzykiwaniu płynności firmom, które nie mogą prowadzić normalnego biznesu. A ich pracownicy zostali objęci gwarancjami zatrudnienia.

– Na początku kryzysu finansowego w 2009 roku też zdecydowano się na poluzowania fiskalne, żeby pomóc gospodarce. Jednak już od 2010 roku przyszło zaciskanie pasa. To był błąd, który doprowadził do drugiej recesji. Tego błędu nie popełniły Stany Zjednoczone i tam drugiej recesji nie było – uważa Eisl. Według niego teraz UE jest mądrzejsza i zachowuje się znacznie ostrożniej. Ta ochrona dla biznesu spowodowała nawet, że na rynku utrzymały się firmy, które już przed pandemią nie były w najlepszej kondycji, a pomoc państwa pomogła im przetrwać. W 2020 roku bankructw było znacznie mniej niż w normalnych czasach.

Nadzieja w programach długoterminowych

Ta sytuacja jest jednak na dłuższą metę nie do utrzymania. Zarówno liczba upadłości przedsiębiorstw, jak i bezrobocie zaczną rosnąć, jak tylko państwa wycofają się z krótkoterminowych programów wsparcia. – Na razie jesteśmy w fazie ratowania i ochrony gospodarki. Ale wraz z postępami w programie szczepień sytuacja zacznie się normalizować i przejdziemy do kolejnej fazy – uważa Eisl.

Wtedy zaczną działać normalne mechanizmy rynkowe. Konieczne wówczas zwolnienia pracowników w firmach, które nie przetrwają kryzysu, powinny zostać jednak częściowo złagodzone oczekiwanym ożywieniem gospodarczym, które doprowadzi do pojawienia się nowych miejsc pracy w innych firmach. Wsparcie dadzą tu programy długoterminowe. W połowie roku ruszy unijny fundusz odbudowy gospodarki po pandemii wart 750 mld euro. Ponadto państwa będą mogły jeszcze otrzymywać wsparcie na poziomie krajowym. Jak długo, to zależy od decyzji na poziomie unijnym o tym, kiedy powrócić do normalnych reguł budżetowych. Na razie unijny pakt stabilności i wzrostu, przewidujący, że państwa członkowskie w średnim terminie powinny dążyć do równowagi budżetowej, a w najgorszym razie deficyt budżetowy nie powinien przekraczać 3 proc. PKB, dług publiczny zaś 60 proc. PKB, jest zawieszony. Dyskusja o tym, kiedy zaostrzyć politykę fiskalną, powoli się w UE rozpoczyna i tradycyjnie podzieli Unię na jastrzębią Północ i gołębie Południe.

Ryzyko masowych bankructw

Perspektywa masowych upadłości firm to nie tylko problem UE, bo na całym świecie w gospodarkę wpompowano biliony euro w czasie pandemii, żeby utrzymać firmy przy życiu. Wybitni ekonomiści i finansiści zgromadzeni w tzw. Grupie 30 (w tym m.in. były prezes EBC, a od kilku dni premier Włoch Mario Draghi) już dwa miesiące temu opublikowali raport, w którym apelują do rządów o przygotowania do zmierzenia się z problemem upadłości zadłużonych w pandemii firm. I ewentualnie stworzenie systemu, który pozwoliłby na przetrwanie i restrukturyzację tym, które mają przed sobą perspektywy.

Unijne biuro statystyczne opublikowało szacunkowe dane dotyczące bezrobocia w ubiegłym roku. Na razie dysponuje tylko danymi kwartalnymi pokazującymi wzrost zatrudnienia w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku o 0,3 proc. W poprzednim kwartale również zanotowano wzrost i wyniósł on 0,9 proc. Tylko w drugim kwartale, w czasie najdotkliwszej blokady gospodarki spowodowanej pierwszą falą zupełnie nieznanego wtedy koronawirusa, zatrudnienie spadło o 3 proc. W sumie więc w całym 2020 roku zatrudnienie w Unii zmniejszyło się o 1,6 proc. – szacuje Eurostat. W tym samym czasie produkt krajowy brutto UE zmniejszył się o 6,4 proc. Zatem spadek aktywności gospodarczej firm nie przełożył się na wzrost bezrobocia. To efekt celowej polityki Unii.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców
Rynek pracy
Tych pracowników częściej szukają dziś pracodawcy
Rynek pracy
Padł rekord legalnych pracowników z zagranicy w Polsce. Pomogli Azjaci
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rynek pracy
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, WNE UW: Byłam przeciwniczką "babciowego"