ASF bije w rolników i w zakłady mięsne

Polska powiat po powiecie przegrywa walkę z afrykańskim pomorem świń. Brakuje 500 inspektorów weterynarii i akcji informującej, jak się bronić.

Aktualizacja: 17.09.2018 06:48 Publikacja: 16.09.2018 21:00

ASF bije w rolników i w zakłady mięsne

Foto: Bloomberg

Wirusa afrykańskiego pomoru świń wykryto właśnie w Belgii, ASF błyskawicznie rozprzestrzenia się też w Chinach. W Polsce jego ekspansja przyspieszyła: w 2018 r. znaleziono już 108 ognisk, czyli ponad połowę ze wszystkich 212 wykrytych od czterech lat, kiedy pojawił się w naszym kraju.

 

Branża mięsna na zakręcie

Śmiertelny dla trzody, choć nieszkodliwy dla ludzi wirus dotarł do granicy województwa łódzkiego i tym samym zaczyna zagrażać przyszłości produkcji wieprzowiny. – Jeśli nie radzimy sobie na wschodzie kraju, to trudniej będzie poradzić sobie w województwach łódzkim, kujawsko-pomorskim i wielkopolskim, w których jest 67 proc. krajowego pogłowia świń – mówi Aleksander Dargiewicz, dyrektor biura Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej.

Zagrożona jest cała branża. – Jeśli zabraknie surowca, zakłady mięsne staną przed dylematem: czy opłacalne będzie kontynuowanie produkcji dzięki importowi mięsa czy należy zamknąć działalność – tłumaczy Dargiewicz.

Te dylematy zwiastują kryzys zakładów mięsnych, które przy przetwórstwie wieprzowiny (ale i wołowiny) zatrudniają aż 90 tys. osób. Do tego dochodzą pracujący w transporcie, producenci pasz i 130 tys. gospodarstw.

– My dziś już się nie zastanawiamy, czy to będzie w całej Polsce. Myślimy nad tym, jak najdłużej uchronić rejony z największą hodowlą – mówi „Rzeczpospolitej" Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso, zrzeszającego podmioty z branży. – Rząd zajął się suszą, ale ona nie przyniesie takich strat jak ASF, jeśli pomór obejmie kolejne województwa – ostrzega Choiński.

ASF powoduje problemy w całym łańcucha dostaw – od rolników poprzez zakłady mięsne po handel detaliczny. Przetwórnie narzekają na brak ubezpieczeń od ryzyka pojawienia się u nich ASF.

– Zakład mięsny nie dostanie ani odszkodowania, ani rekompensaty. Nie ma możliwości ubezpieczenia – mówi Choiński. – Ryzyko znalezienia chorej półtuszy w zakładzie spada na samą firmę. Straty sięgają milionów złotych, było już kilka takich przypadków – mówi Choiński.

Sieci handlowe miały obiecać, że nie będą stygmatyzowały mięsa z obszarów chronionych. To tzw. żółte strefy. Są najdalej oddalone od niebieskich, gdzie znaleziono chore świnie lub dziki, skąd mięsa sprzedawać nie można. Czerwone strefy są pomiędzy.

– Mamy informacje, że duża niepolska sieć oczekuje informacji, iż mięso nie pochodzi ze strefy czerwonej, a nawet żółtej, ochronnej – mówi szef Polskiego Mięsa.

W rozmowach o ubezpieczeniach miało brać udział PZU, ale uznało, że ryzyko jest za wysokie. A to podwyższa potencjalne straty samych rolników: w razie postępów ASF żaden zakład nie kupi mięsa z obszarów ochronnych i producenci trzody będą zostawieni sami sobie.

Teoria bioasekuracji

Podstawowym narzędziem do zatrzymania pochodu ASF jest odstrzał dzików i tzw. bioasekuracja, czyli zabezpieczenie gospodarstw hodujących świnie. Mimo zapewnień Polskiego Związku Łowieckiego, odstrzał nie jest skuteczny. Polskę przed ASF broni 2300 inspektorów weterynarii zarabiających po 3 tys. zł brutto, czyli tyle, ile sprzedawca z trzyletnim stażem w dyskoncie.

To inspektorzy kontrolują, czy gospodarstwa są zabezpieczone przed wniknięciem ASF. Niedofinansowanie Inspekcji Weterynaryjnej (IW) jest ignorowanym problemem. – IW odpowiada za zwalczanie ASF w terenie, ale bez ludzi i środków nie poradzi sobie z tym – mówi Dargiewicz. – Szacujemy, że w IW brakuje ok. 500 etatów, ludzie uciekają od niskich wynagrodzeń. Winny jest rząd, że nie podjął żadnych kroków, by poprawić skuteczność ich działań.

Inspektorzy dodają nieoficjalnie, że w regionach wolnych od ASF nie powstał dla nich ani jeden nowy etat, ale pojawiło się 300 innych po 4,5 tys. brutto do obsługi rolniczego handlu detalicznego (czyli bezpośredniej sprzedaży płodów rolnych przez rolników konsumentom).

IW wspiera się pracą prywatnych lekarzy weterynarii, ale to zajęcie niemal społeczne: za pobranie próbki krwi od zwierzęcia dostają... 3 zł, za świadectwo zdrowia dla stada do 10 sztuk ok. 10 zł. Tymczasem jednorazowy zestaw odzieży ochronnej kosztuje 6 zł.

Praca inspektorów bywa nieprzyjemna. We wsi Dawidy rolnicy trzymali ich kilka godzin w samochodzie, policja nie reagowała. Po kilku dniach wykryto tam kolejne ogniska ASF. Zdarzają się uderzenia, plucie w twarz. Napięcie między IW a rolnikami to m.in. efekt niewiedzy o znaczeniu bioasekuracji.

Stan świadomości mogłaby zmienić ogólnopolska kampania informacyjna, ale jej nie ma. Robią ją u siebie Niemcy, gdzie wirus się jeszcze nie pojawił – na obszarze nadgranicznym są już ulotki i plakaty o ASF.

Ulotek nie było na Mazurach, gdzie ASF już jest, a latem pojawiły się tysiące turystów. Kampanii w polskich stacjach radiowych brak, bo nie zrobią one tego za darmo, a IW nie ma na to pieniędzy.

W czwartek poprosiliśmy resort rolnictwa o ocenę sytuacji w związku z ASF, ale do zamknięcia wydania odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Opinie

Jacek Łukaszewicz, prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej

Dopiero po kontroli bioasekuracji poznamy rzeczywisty stan zabezpieczenia gospodarstw, dlatego powinny być przeprowadzone jak najszybciej. Rozplanowanie ich na cztery lata jest błędem. Do końca lipca skontrolowano 13 tys. z 230 tys. gospodarstw, to znaczy, że kontrole potrwają siedem lat. Są już ogniska w Belgii, musimy te kontrole wykonać jak najszybciej. Konieczne jest więcej etatów – ministerstwo skierowało 63 etaty na ścianę wschodnią, ale one w części nie są obsadzone, wynagrodzenia w powiatowych inspektoratach są żenująco niskie, to kwoty do 3 tys. brutto dla lekarza weterynarii z długim stażem. Coraz częściej pojawiają się ataki na lekarzy, to dodatkowy asumpt do odchodzenia z pracy lekarzy.

Sara Meskel, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Inspekcji Weterynaryjnej

Jako związek zawodowy nie możemy się zgodzić na to, by prawdziwe (nie ze statystyk) wynagrodzenia pracowników Inspekcji Weterynaryjnej były niegodziwe. Czy wynagrodzenie zasadnicze lekarza weterynarii z 10- lub 15-letnim stażem, specjalizacją oraz studiami podyplomowymi z prawa administracyjnego, wynoszące 2,2 tys. zł netto to wynagrodzenie sprawiedliwe? Inny starszy inspektor, magister technologii żywności po studiach podyplomowych, z ponad 10-letnim doświadczeniem, ma pensję zasadniczą 1,78 tys. zł netto. Pracownicy wyrazili swój sprzeciw, składając prawie 4 tys. wniosków o podwyżki. Niestety, zostaliśmy całkowicie zignorowani.

Wirusa afrykańskiego pomoru świń wykryto właśnie w Belgii, ASF błyskawicznie rozprzestrzenia się też w Chinach. W Polsce jego ekspansja przyspieszyła: w 2018 r. znaleziono już 108 ognisk, czyli ponad połowę ze wszystkich 212 wykrytych od czterech lat, kiedy pojawił się w naszym kraju.

Branża mięsna na zakręcie

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rolnictwo
Afera w rządzie Ukrainy. Minister podejrzany o kryminalny proceder
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rolnictwo
Polska wspomaga wojenną kasę Rosji importując nawozy. Najwięcej w UE
Rolnictwo
Węgry ograniczą import produktów rolnych z Ukrainy. Rosja zadowolona
Rolnictwo
Największy producent wina Rosji w mackach Kremla. Parodia w sądzie
Rolnictwo
Przybywa zboża z Rosji w Europie. Dojrzewa pomysł na cła