Jeden pechowy przewóz kaczek zapewnił niemal bezsenny weekend służbom weterynaryjnym województwa łódzkiego. W ciągu kilku dni wojewódzki lekarz weterynarii musiał zutylizować ponad 100 tys. kaczek. Jak informuje w swoim komunikacie Główny Lekarz Weterynarii, w pięciu ogniskach wystąpienie ptasiej grypy pokrywało się w czasie z wstawieniem do gospodarstwa nowych piskląt przez tego samego dostawcę.

Czytaj także: Ptasia grypa atakuje w Polsce i Niemczech

– Dostaliśmy tę ptasią grypę z transportem kaczek rzeźnych i one są winne wszystkich naszych ognisk – potwierdza „Rzeczpospolitej" Włodzimierz Skorupski, wojewódzki lekarz weterynarii w Łodzi. W środę 4 marca służby wykryły nowe ognisko u 11 tys. kaczek, które zostały wstawione do chowu dwa tygodnie temu. – Trwa dochodzenie epizootyczne, czy winny jest producent piskląt czy przewoźnik, natomiast dla mnie jako dla lekarza była ważna natychmiastowa likwidacja ognisk. Od piątku pracowaliśmy dzień i noc. Od otrzymania wyników do zakończenia prac nie minęło nawet 48 godzin. W sumie zlikwidowanych zostało 100 tys. ptaków – dodaje Skorupski i chwali współpracę z wojewódzkimi służbami zarządzania kryzysowego, dzięki którym akcja poszła sprawnie. Wszystkie ptaki z kolejnych ognisk ptasiej grypy zostały przewiezione specjalnymi samochodami do zakładów utylizacyjnych – nawet z asystą policji. Od początku roku wystąpiło w Polsce już 28 ognisk ptasiej grypy. Straty rolników mogą być wysokie, w województwie łódzkim w jednym z gospodarstw z powodu ptasiej grypy do utylizacji trafiło 56 tys. ptaków, w kolejnym blisko 19 tys., w śląskiej gminie Wielowieś wirus trafił na fermę, gdzie hodowano 46 tys. kaczek. Aż jedną trzecią wszystkich ognisk wykryto w Wielkopolsce, 1 marca Główny Lekarz Weterynarii poinformował o ognisku wykrytym w stadzie 30 tys. kaczek. Dla opanowania epidemii kluczowe jest wykrycie źródła choroby. – Badamy, kiedy i skąd przyjechały te kaczki, badamy numery rejestracyjne środków transportu, sprawdzamy, czy samochody były odkażane. Interesuje nas źródło wirusa, kiedy trafiło do ptaków, jaką trasą jechały do odbiorców – tłumaczy Skorupski.

28 ognisk według weterynarzy to już sporo, ale według Krajowej Izby Drobiarskiej – mogło być gorzej, w 2017 r. ognisk było 65. a– Jeśli weźmiemy pod uwagę skalę całej krajowej produkcji, to wszystkie fermy dotknięte wirusem grypy ptaków stanowią niewielki udział w skali całej branży – mówi Dariusz Goszczyński, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa.

Ile ptasia grypa kosztowała do tej pory hodowców – tego nie wiadomo, straty szacują poszczególne województwa. Dla rolników kluczowa jest szybka wypłata odszkodowań, pierwsze środki trafiły już do hodowców na Lubelszczyźnie, gdzie wykryto pierwsze ogniska na przełomie roku. Pojawiają się za to problemy podobne do tych w wypadku afrykańskiego pomoru świń. Rzeźnie i zakłady przetwórstwa nie chcą skupować żywca drobiowego ze stref grypowych, tłumacząc się niechęcią do tego towaru przez hurtownie i sieci handlowe. – Taka polityka sieci detalicznych jest wyzwaniem handlowym dla branży – mówi Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz. Wirusa nazywa rosyjską ruletką, bo styczniowe ognisko HPAI na Ukrainie pomogło polskim producentom żywca kurcząt rzeźnych. – Zablokowanie importu mięsa z Ukrainy przez UE było jednym z kluczowych czynników wspierających ceny skupu żywca brojlerów na rynku polskim – dodaje Gawrońska.