Marzena K. chce niższej kaucji

Bohaterka afery reprywatyzacyjnej Marzena K., nie wpłaciła 500 tys. zł poręczenia majątkowego jakie nałożyła prokuratura. Powód? Twierdzi, że suma jest za wysoka. Złożyła zażalenie do sądu na ten środek zapobiegawczy – dowiedziała się „Rzeczpospolita”.

Aktualizacja: 21.10.2016 18:53 Publikacja: 21.10.2016 15:16

Widok na działkę przy Chmielnej 70 (tam gdzie trawnik, drzewa i parking).

Widok na działkę przy Chmielnej 70 (tam gdzie trawnik, drzewa i parking).

Foto: Fotorzepa/Gardziński

Marzena K., wieloletnia urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości 12 października została zatrzymana przez funkcjonariuszy CBA. Tego dnia w Prokuraturze Regionalnej we Wrocławiu usłyszała cztery zarzuty dotyczące podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych. Przyznała się i potwierdziła fakty wskazane w zarzutach.

Prokuratura zdecydowała, że podejrzana pozostanie na wolności za kaucją w wysokości 500 tys. zł. Zakazała K. również opuszczania kraju.

Piątek, 21 października jest ostatnim dniem, w którym była urzędniczka miała wpłacić kaucję. Jednak Marzena K. tego nie zrobiła. Zamiast wyznaczonej kwoty, do prokuratury wpłynęło jej zażalenie.

- Na postanowienie o zastosowaniu środków zapobiegawczych przysługuje zażalenie. Można je złożyć w ciągu siedmiu dni od doręczenia postanowienia. Marzena K. takie zażalenie złożyła – mówi „Rzeczpospolitej” Anna Zimoląg, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu.

Według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” Marzena K. kwestionuje w zażaleniu wysokość kaucji jaką ustaliła prokuratura. Uważa, że jest za wysoka i nieadekwatna do rangi postawionych jej zarzutów. Była urzędniczka przekonuje, nie zamierza niczego ukrywać ani utrudniać śledztwa.

Zażalenie Marzeny K. zostanie przesłane do sądu, a ten je rozpatrzy i oceni, czy zastosowane poręczenie majątkowe jest adekwatne do kalibru zarzutów i zasadne.

Kwota poręczenia w porównaniu z sumą, jaką – według zarzutów – Marzena K. zataiła w składanych w ciągu czterech ostatnich lat oświadczeniach majątkowych jest niewielka. K. nie wpisała do oświadczeń najmniej 29 mln zł, do czego zresztą podczas przesłuchania się przyznała.

Na tę kwotę składają się wypłaty odszkodowań, sprzedaż udziałów w prawie do użytkowania wieczystego oraz mniejsze sumy dochodów uzyskanych przez podejrzaną w ramach umowy o dzieło, dotyczące prowadzonej działalności dydaktycznej. W zarzutach dla Marzeny K., jest mowa o zatajeniu m.in. ponad 14 mln zł odszkodowania dotyczącego nieruchomości w warszawskich dzielnicach Praga-Południe oraz Wola. A także o blisko 2 mln zł odszkodowania za jedną nieruchomość, oraz ok. 6 mln zł za inną – obie na Pradze Północ w Warszawie.

Była urzędniczka miała także zataić w oświadczeniu majątkowym fakt uzyskania prawa użytkowania wieczystego w udziale części gruntu przy placu Defilad w Warszawie – to słynna działka przy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie o wartości ok. 160 mln zł, której współwłaścicielem stała się K.

Jak wcześniej ujawniła „Rzeczpospolita", pod koniec maja urzędniczka przyznała się, że w jej oświadczeniach majątkowych są luki. W autozawiadomieniu do prokuratury twierdziła, że „z niedbalstwa" przez sześć ostatnich lat zapominała wpisać m.in. 2 mln zł odszkodowania od miasta Warszawy (6,3 mln zł od spółki Plater). Zaznaczyła też, że w 2013 r. posiadane przez nią środki wynosiły 3,5 mln zł.

„Podawałam informacje, które pamiętałam, lub przepisywałam z oświadczenia z poprzedniego roku" – utrzymywała K. w swoim doniesieniu do prokuratury. „Jest mi wstyd" – twierdziła.

Z zebranych przez śledczych dowodów wynika, że skala zatajonego przez nią majątku jest znacznie wyższa.

Marzena K. w ciągu ostatnich czterech lat dostała od miasta ponad 38 mln zł odszkodowań za nieruchomości, do których roszczenia kupiła. Prywatnie to siostra Roberta Nowaczyka, adwokata, który doprowadził do reprywatyzacji ok. 50 adresów w Warszawie.

W Ministerstwie Sprawiedliwości Marzena K. pracowała od lat 90. do września tego roku, gdy sama się zwolniła.

Jak ujawniliśmy, tłumaczeniom K. przeczą fakty. O lukach w oświadczeniach majątkowych za lata 2009–2015 urzędniczka niespodziewanie przypomniała sobie dopiero w połowie kwietnia 2016 r., tuż przed publikacją „Gazety Wyborczej", która ujawniła, że wartą miliony działkę pod adresem Chmielna 70 przy Pałacu Kultury odzyskała od miasta grupa adwokatów i urzędniczka.

K. zajmowała w ministerstwie wysokie stanowiska. Po wybuchu afery trafiła do wydziału skarg i wniosków „bez prawa udzielania im odpowiedzi w imieniu Ministra Sprawiedliwości".

Sprawę oświadczeń Marzeny K. badała komisja dyscyplinarna przy ministrze sprawiedliwości. Została ukarana obniżeniem stopnia służbowego tydzień po złożeniu rezygnacji z pracy.

Za podanie nieprawdy w oświadczeniach majątkowych grozi do pięciu lat więzienia.

Marzena K., wieloletnia urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości 12 października została zatrzymana przez funkcjonariuszy CBA. Tego dnia w Prokuraturze Regionalnej we Wrocławiu usłyszała cztery zarzuty dotyczące podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych. Przyznała się i potwierdziła fakty wskazane w zarzutach.

Prokuratura zdecydowała, że podejrzana pozostanie na wolności za kaucją w wysokości 500 tys. zł. Zakazała K. również opuszczania kraju.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu