Dobra zmiana w oryginale

PiS zderzyło się z oporem materii, polityczną opozycją, ostrzeżeniami z Brukseli. I z tego powodu może nie zrealizować swoich szkodliwych obietnic. Ale to nie będzie zasługa tej partii – pisze eurodeputowany PO.

Aktualizacja: 13.06.2016 22:59 Publikacja: 13.06.2016 19:34

Drobni przedsiębiorcy uznali rządowy projekt podatku od obrotu za niekorzystny dla siebie. Na zdjęci

Drobni przedsiębiorcy uznali rządowy projekt podatku od obrotu za niekorzystny dla siebie. Na zdjęciu: protest handlowców pod Sejmem, Warszawa, 11 marca 2016 r.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Realizacja obietnic wyborczych idzie jak po grudzie. Nawet ich skromna cząstka, zapowiedziana w exposé premier Beaty Szydło, stopniała do rozdawnictwa pieniędzy w ramach programu 500+. Dla gospodarki to jedyna dobra wiadomość pośród złych wiadomości. Bo obietnice zwiastowały gospodarczą katastrofę. Doczekaliśmy czasów, kiedy oszustwo wyborcze stanowi lepszy scenariusz dla Polski aniżeli dotrzymanie słowa!

Dla higieny życia politycznego w Polsce istotne jest jednak, by słowa i obietnice, które torowały drogę prezydenturze Andrzeja Dudy i rządom Beaty Szydło, nie zostały zapomniane. Załóżmy więc, że obiecując, co obiecywali, byli uczciwi, prawdomówni i poczytalni, czyli świadomi skutków dla kraju. „Nadszedł czas na to, żeby ludzie wybrani w wyborach powszechnych realizowali swoje zobowiązania" – ogłosił Duda, kiedy jeszcze kandydował na prezydenta. No to ujrzymy Polskę, jaka wyłania się ze zrealizowanych obietnic wyborczych roku 2015 w ich oryginalnym brzmieniu.

Uderzyć w ZUS

Cała Europa się starzeje, a Polska starzeje się najszybciej. Demografia zmienia proporcje między aktywnymi zawodowo (minus 600 tys. do roku 2021) a emerytami (plus 450 tys.). Chwiejność rynków finansowych obniża atrakcyjność kapitałowych zabezpieczeń na starość, w rodzaju naszych OFE. Pozostaje wydłużenie wieku emerytalnego, dość powszechne w Europie, i na tym polegała reforma, wydłużająca stopniowo wiek emerytalny do 67 lat w Polsce – wyraz odpowiedzialności rządu Donalda Tuska za los przyszłych emerytów. Podjęta przy pełnej świadomości kosztów politycznych.

Świadom zysków politycznych, kandydat Duda obiecał przywrócenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn, a premier Szydło potwierdziła, iż zrobi to „bez zbędnej zwłoki". Skutki są obliczalne, znane i zatrważające. Emerytury spadną, a najwięcej stracą kobiety (zarabiające średnią krajową otrzymają 1400 zł zamiast 2100 zł). Nie wytrzyma tego ZUS, który już dzisiaj wymaga dotacji z budżetu (44 mld zł w roku 2016), co wynika z ekspertyzy zamówionej przez obecny rząd.

Przekładając język wyborczej propagandy na słowa prawdy, obietnicę kandydata Dudy ująłbym następująco: Polacy, wiem, jak pozyskać wasze głosy, bo nie podoba się wam wydłużenie wieku emerytalnego, a na razie nie myślicie o przyszłości. Obiecuję skrócenie, czyli drastyczne obniżenie waszych emerytur. Nie martwi mnie, że zniszczę przy okazji finanse publiczne mego kraju, bo będzie to zmartwienie moich następców.

W rok po wyborze prezydenta Dudy PiS wciąż nie wie, jak poradzić sobie z obietnicą emerytalną – równie popularną, co nieodpowiedzialną, jeśli chodzi o skutki indywidualne i systemowe.

Pozbawić ojcowizny

Nic lepiej nie ilustruje nieufności PiS wobec Unii Europejskiej i zagubienia w realiach współczesnego świata niż projekt ustawy o ochronie polskiej ziemi, który pojawił się 8 stycznia 2016 roku na stronach resortu rolnictwa. Uprzedzał wygaśnięcie 1 maja okresu ochronnego, wynegocjowanego w umowie akcesyjnej, ale ożywiał strachy na Lachy z czasu sporów o nasze członkostwo w Unii. Wtedy straszono Polaków, iż obcy wykupią naszą ziemię i zaleją nas własną żywnością. Ani nie wykupili, ani nie zalali. Odwrotnie, Polska osiągnęła nadwyżkę w eksporcie żywności rzędu 7,7 mld euro, a Polacy kupują zagraniczne nieruchomości.

Pierwotny projekt zasługuje na pamięć jako kuriozalna, niewidziana od czasu PRL, ingerencja w prawa własności. Był to zamach na ojcowiznę, czyli prawo dziedziczenia. De facto pozbawiał 90 proc. Polaków możliwości zakupu ziemi i odnawiał socjalistyczną kategorię obszarnika, wyznaczając 300 ha jako górny pułap gospodarstwa, co uderzało w najbardziej efektywną część polskiego rolnictwa.

Po wielu awanturach i protestach urodziła się ustawa mniej szkodliwa, ale nadal kalecząca prawa własności. Już skutkująca utratą wartości polskiej ziemi! A wartość ojcowizny, dziś zagrożonej przez korupcjogenne uprawnienia Agencji Nieruchomości Rolnych, powiększyła się blisko siedmiokrotnie, od 5 tys. zł za hektar przed akcesją do 39 tys. zł w roku 2015. Skutki tej inicjatywy odkrywane będą stopniowo przez polską wieś, mieszczan szukających działki poza miastem, a najszybciej przez inwestorów na terenach miejskich.

Ustrzelić kupców

Naśladując Budapeszt w Warszawie, szukając pieniędzy na program 500+, zapowiedziano podatek od hipermarketów. Obrotowy i progresywny. Jakże patriotyczny i chwytliwy – miał uderzyć w zachodnie sieci handlowe, wyzyskujące polskich pracowników i niszczące polskie sklepikarstwo. Ale zamiast oklasków, autorzy zderzyli się z falą krytyki. Projekt wylądował w koszu. Kolejna próba podjęta w kwietniu 2016 roku także zakończyła się blamażem. Jak to się skończy, nie wiadomo.

Za sprawą oryginalnego projektu jego autorzy odkryli, że „Polska w ruinie" ma swój rodzimy potencjał handlowy, który mógł być trafiony i zatopiony, gdyby zrealizowali swój zamysł. Uderzał nie tylko w Społem, PGS, Lewiatan, sieci franczyzowe, ale nawet w handlowych średniaków i polskie sklepy internetowe. Wystawiał na niebezpieczeństwo tysiące dostawców, a poprzez wyższe opodatkowanie handlu w weekendy obniżał rentowność całego sektora. Trudno uwierzyć, że coś takiego urodził resort finansów, ale dał radę. Inicjatywa godna parlamentarnego zespołu na rzecz przedsiębiorczości i patriotyzmu gospodarczego!

Narazić oszczędności ciułaczy

Po uwolnieniu szwajcarskiego franka ujawniło się ryzyko zaciągania kredytów mieszkaniowych w walucie obcej. Pół miliona rodzin, które swoje marzenie o mieszkaniu związały z kredytem denominowanym we frankach, to elektorat nie do pogardzenia. Nie uszło to uwadze kandydata Dudy. Od razu padła propozycja przewalutowania kredytów wedle kursu z dnia zaciągnięcia kredytu. Propozycja destrukcyjna dla polskiego systemu bankowego, który zwycięsko przeszedł próbę kryzysu i pozostał bezpieczną lokatą oszczędności 24 mln Polaków. Propozycja skrajnie niesprawiedliwa wobec 1,2 mln rodzin, które zaciągnęły kredyty złotówkowe i płacą wyższe raty niż frankowicze.

Przekładając język propagandy na rzeczywistość, obietnica kandydata Dudy brzmiała: ulżę frankowiczom, destabilizując system bankowy i tym samym oszczędności Polaków. Nie może być tak, że banki w 60 proc. kontrolowane przez wraży kapitał zagraniczny są bezpieczne, a nasze szczeropolskie SKOK upadają. Współczuję kredytobiorcom złotówkowym, ale są to frajerzy – gdyby się zorganizowali w elektorat istotny pod względem wyborczym, to też bym im coś obiecał.

Już po zwycięstwie, ośrodek prezydencki wydał z siebie propozycję przewalutowania po „kursie sprawiedliwym". Nieco mniej szkodliwą dla systemu bankowego. Równie niesprawiedliwą w oczach większości posiadaczy kredytów hipotecznych. Nie wiem, jak to się zakończy, bo jakieś rozwiązanie dzielące ryzyko i koszty między banki i ich klientów jest potrzebne. Najbliżej temu były propozycje Komisji Nadzoru Finansowego, ale jest to instytucja podejrzana. Po pierwsze dlatego, że ostrzegała w roku 2006 przed kredytami frankowymi, gdy Klub Parlamentarny PiS do nich zachęcał. Po drugie, zabiegała o nadzór nad SKOK, w czasie, gdy Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego to opóźniała.

Zbudować państwo autorytarne

Pomimo prób ukrycia, w sieci można wytropić projekt konstytucji z roku 2010, która miała wedle PiS odnowić oblicze polskiej ziemi. Miałoby to polegać na ograniczeniu wolności obywatelskich (r. II), zniszczeniu niezawisłości sędziowskiej i trójpodziału władzy oraz wcieleniu w życie niezapomnianej zasady: „Nieważne, jaka Polska, byle była katolicka", co zapowiadały pierwsze i dalsze słowa nowej preambuły: „W imię Boga wszechmogącego...".

Świadom zbytniej szczerości tych zapisów, ujawniających rzeczywisty pomysł PiS na Polskę, prezes partii zalecił ukrycie tego projektu na czas wyborów, tak jak schował Macierewicza, Ziobrę, Kamińskiego i samego siebie. Tym bardziej warto wczytać się w prawdziwe zamierzenia, na które nie starczyło czasu w epizodzie lat 2005–2007, skróconym przez wyborców.

Nie jest zbyt wygórowanym oczekiwaniem wobec osób, które dźwigają dziś odpowiedzialność za Polskę moje założenie, że były świadome skutków podejmowanych zobowiązań wyborczych. To, że te zapowiedzi nie zmaterializują się w oryginalnej postaci albo nie spełnią w ogóle, nie jest zasługą ich autorów. Zderzyli się z oporem materii, polityczną opozycją, protestem dotkniętych środowisk, ostrzeżeniami z Brukseli. Dlatego pamięć o oryginalnych pomysłach na Polskę jest ważna. Trzeba bardzo nie lubić własnego kraju, by szykować rodakom taki los, jaki byłby nieuniknioną konsekwencją „dobrej zmiany" w jej oryginalnym wydaniu!

Autor jest eurodeputowanym Platformy Obywatelskiej, w latach 90. był dwukrotnie ministrem przekształceń własnościowych, a w 2010–2014 – komisarzem europejskim ds. budżetu i programowania finansowego

Realizacja obietnic wyborczych idzie jak po grudzie. Nawet ich skromna cząstka, zapowiedziana w exposé premier Beaty Szydło, stopniała do rozdawnictwa pieniędzy w ramach programu 500+. Dla gospodarki to jedyna dobra wiadomość pośród złych wiadomości. Bo obietnice zwiastowały gospodarczą katastrofę. Doczekaliśmy czasów, kiedy oszustwo wyborcze stanowi lepszy scenariusz dla Polski aniżeli dotrzymanie słowa!

Dla higieny życia politycznego w Polsce istotne jest jednak, by słowa i obietnice, które torowały drogę prezydenturze Andrzeja Dudy i rządom Beaty Szydło, nie zostały zapomniane. Załóżmy więc, że obiecując, co obiecywali, byli uczciwi, prawdomówni i poczytalni, czyli świadomi skutków dla kraju. „Nadszedł czas na to, żeby ludzie wybrani w wyborach powszechnych realizowali swoje zobowiązania" – ogłosił Duda, kiedy jeszcze kandydował na prezydenta. No to ujrzymy Polskę, jaka wyłania się ze zrealizowanych obietnic wyborczych roku 2015 w ich oryginalnym brzmieniu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem