Realizacja obietnic wyborczych idzie jak po grudzie. Nawet ich skromna cząstka, zapowiedziana w exposé premier Beaty Szydło, stopniała do rozdawnictwa pieniędzy w ramach programu 500+. Dla gospodarki to jedyna dobra wiadomość pośród złych wiadomości. Bo obietnice zwiastowały gospodarczą katastrofę. Doczekaliśmy czasów, kiedy oszustwo wyborcze stanowi lepszy scenariusz dla Polski aniżeli dotrzymanie słowa!
Dla higieny życia politycznego w Polsce istotne jest jednak, by słowa i obietnice, które torowały drogę prezydenturze Andrzeja Dudy i rządom Beaty Szydło, nie zostały zapomniane. Załóżmy więc, że obiecując, co obiecywali, byli uczciwi, prawdomówni i poczytalni, czyli świadomi skutków dla kraju. „Nadszedł czas na to, żeby ludzie wybrani w wyborach powszechnych realizowali swoje zobowiązania" – ogłosił Duda, kiedy jeszcze kandydował na prezydenta. No to ujrzymy Polskę, jaka wyłania się ze zrealizowanych obietnic wyborczych roku 2015 w ich oryginalnym brzmieniu.
Uderzyć w ZUS
Cała Europa się starzeje, a Polska starzeje się najszybciej. Demografia zmienia proporcje między aktywnymi zawodowo (minus 600 tys. do roku 2021) a emerytami (plus 450 tys.). Chwiejność rynków finansowych obniża atrakcyjność kapitałowych zabezpieczeń na starość, w rodzaju naszych OFE. Pozostaje wydłużenie wieku emerytalnego, dość powszechne w Europie, i na tym polegała reforma, wydłużająca stopniowo wiek emerytalny do 67 lat w Polsce – wyraz odpowiedzialności rządu Donalda Tuska za los przyszłych emerytów. Podjęta przy pełnej świadomości kosztów politycznych.
Świadom zysków politycznych, kandydat Duda obiecał przywrócenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn, a premier Szydło potwierdziła, iż zrobi to „bez zbędnej zwłoki". Skutki są obliczalne, znane i zatrważające. Emerytury spadną, a najwięcej stracą kobiety (zarabiające średnią krajową otrzymają 1400 zł zamiast 2100 zł). Nie wytrzyma tego ZUS, który już dzisiaj wymaga dotacji z budżetu (44 mld zł w roku 2016), co wynika z ekspertyzy zamówionej przez obecny rząd.
Przekładając język wyborczej propagandy na słowa prawdy, obietnicę kandydata Dudy ująłbym następująco: Polacy, wiem, jak pozyskać wasze głosy, bo nie podoba się wam wydłużenie wieku emerytalnego, a na razie nie myślicie o przyszłości. Obiecuję skrócenie, czyli drastyczne obniżenie waszych emerytur. Nie martwi mnie, że zniszczę przy okazji finanse publiczne mego kraju, bo będzie to zmartwienie moich następców.