Decentralizacja państwa: Maksymaliści na to nie pozwolą

Wizja wyjścia z wyniszczającego Polskę konfliktu za pomocą swoistego zabiegu deus ex machina, polegającego na decentralizacji państwa, jest kusząca.

Aktualizacja: 01.04.2019 05:10 Publikacja: 31.03.2019 18:43

Decentralizacja państwa: Maksymaliści na to nie pozwolą

Foto: Fotorzepa

Najpierw trochę optymizmu: za sukces można uznać już sam fakt, że inicjatywa Inkubatora Umowy Społecznej (IUS tworzą naukowcy i działacze z różnych stron, stroniący od czynnej polityki, spośród których najbardziej znaną twarzą jest prof. Antoni Dudek; środowisko podkreśla, że nie chce wchodzić do polityki, nie jest zaczątkiem partii ani nawet ruchem politycznym, a jego członkiem nie można zostać, należąc do ugrupowania politycznego) w pewnym sensie niszowa, idąca pod prąd skrajnie emocjonalnego tonu polityki polskiej AD 2019, przebiła się do centralnych mediów w roku wyborczym. W „Rzeczpospolitej" ogólne założenia ruchu omówili Antoni Dudek, Anna Wojciuk i Maciej Kisilowski w tekście „Silna Polska mądrze zdecentralizowana". 21 marca zaś w siedzibie Polskiej Akademii Nauk odbyła się konferencja, na której zaprezentowano doświadczenia Szwajcarii oraz bardziej szczegółowo pomysły IUS.

Kombinacje do uwzględnienia

W sposób zamierzony czy nie, ale miejsce spotkania wybrano symboliczne – pokazywało odcięcie się inicjatywy od kampanijnego blichtru i podkreślało jej merytoryczny charakter. Faktycznie – choć prelegenci podkreślali nieustannie, że przedstawiane przez nich koncepcje to jedynie propozycje i baza do dalszych rozważań, widać było ogrom pracy włożonej choćby w symulacje budżetowe pokazujące, jak wyglądałyby finanse publiczne po wprowadzeniu decentralizacji według proponowanego wzorca.

Nie jest to czcza pochwała – z jednej bowiem strony ta podziwu godna drobiazgowość i naukowa dbałość o detale odróżnia inicjatywę od dezynwoltury, z którą obie strony politycznego konfliktu prezentują coraz to nowe pomysły głównie na przepompowywanie z miejsca na miejsce publicznych pieniędzy; z drugiej jednak można mieć poczucie, że uczestnicy spotkania wykonali dużo nikomu niepotrzebnej pracy, którą nikt się nie zainteresuje.

Dlaczego, skoro argumentacja, jaką posługują się autorzy koncepcji, wydaje się logiczna? Przypomnijmy w skrócie – stawiają oni dwie tezy.

Teza pierwsza: że niszczący Polskę konflikt ma źródło w tym, iż zwycięzca wyborów (wygrywając często bardzo niewielkim stosunkiem głosów) bierze wszystko, ustawia cały kraj. Dajmy samorządom kompetencje w dziedzinach, które dzisiaj są kompetencją władzy centralnej – np. dostosowaniu programów nauczania, polityce migracyjnej czy w metodach rozdysponowywania funduszy z programów typu 500+, a zapobiegniemy temu, co ma dziś silne działanie destrukcyjne na wspólnotę: poczuciu, że kto wygrywa, ten ma wszelkie możliwości, narzędzia, a zwykle też chęć, wolę i oparcie swoich zwolenników, aby całkowicie pognębić i zniszczyć drugą stronę. Decentralizacja, jaką proponują twórcy Inkubatora, nie sprawia, że konflikty znikają, ale zostają przeniesione na niższy, z zasady bardziej pragmatyczny poziom, a przegrana na poziomie centralnym nie staje się kompletną klęską.

Teza druga: że to pozwoli władzy centralnej pozbyć się coraz bardziej utrudniających rządzenie problemów, a przy okazji umożliwi znacznie efektywniejsze wydawanie środków.

Wobec koncepcji decentralizacji wysuwanych jest wiele zarzutów, z których najpopularniejszy dotyczy wspierania istniejących głównie na Śląsku tendencji separatystycznych, napędzanych zresztą przez wyraźną mniejszość. Nie wiem, czy twórcy Inkubatora interesowali się choćby tym, w jaki sposób w wielu miejscowościach Śląska Opolskiego doszło do zainstalowania charakterystycznych dla tamtego regionu tablic z podwójnymi nazwami miejscowości, polsko-niemieckimi, przy czym te niemieckie są często wymyślone na siłę i nie są niczym innym jak niemieckim fonetycznym zapisem polskiego odpowiednika. Otóż zdarza się, że konsultacje w sprawie tablic są ogłaszane po cichu i uczestniczy w nich tylko ten, kto ma o nich wiedzieć. A bywa, że jest to dosłownie kilka osób. Wszystkie opowiadają się za tablicami dwujęzycznymi, zdziwiona większość o jakichkolwiek rozmowach w tej sprawie dowiaduje się zaś post factum. I takie kombinacje wypadałoby uwzględnić, tworząc projekt zdecentralizowanej RP, bo w małej skali pokazują one rafy, na jakie może on natrafić.

Targowice, ciemnogrody

Ale to zostawmy, bo problem Śląska w kontekście propozycji IUS należycie wyeksploatowali inni. Ciekawsze jest, dlaczego – zdaniem twórców Inkubatora – politycy mieliby się zainteresować projektem środowiska. Otóż – mówi prof. Dudek i jego koledzy – ktokolwiek będzie Polską rządził, wkrótce zorientuje się, że staje się to bardzo trudne właśnie z powodu pogłębiającego się podziału, który absorbuje siły i nie pozwala skupić się na tym, co ważne. Tu twórcy Inkubatora podają zwykle przykład bezpieczeństwa energetycznego.

Faktycznie, gdyby kierownictwa głównych obozów politycznych myślały racjonalnie – o myśleniu w kategoriach państwa, a nie partyjnej korzyści, nie mówiąc – oferta członków stowarzyszenia IUS byłaby dla nich przynajmniej jednym z ciekawszych wariantów ucieczki od problemu. Tyle że dziś politycy głównego nurtu myślą całkiem inaczej. Konflikt napędza ich notowania, a ich celem jest zawładnięcie całością państwa, nawet jeśli na poziomie deklaracji są zwolennikami decentralizacji. Na pewno jednak nie takiej, jak widzi ją IUS. Decentralizacja jest dobra, póki nasi siedzą w samorządach – tak to w uproszczeniu wygląda.

Można zakładać, że mechanizm otrzeźwienia i pozbycia się obciążeń w postaci wyniszczającego konfliktu na poziomie centralnym nie zadziała, ponieważ oba obozy, konserwatywny i progresywny (to oczywiście określenia czysto umowne), zbyt głęboko tkwią już w logice moralizującego maksymalizmu, żeby były w stanie wycofać się z niej choćby w części. Mówiąc obrazowo: jedna strona nie może pozwolić, żeby jakaś „targowica" robiła sobie obóz w jednym z regionów, a druga – żeby jakiś ciemnogród głosił swoje „homofobiczne" poglądy bez przeszkód w innym. Choćby się waliło i paliło.

Może jedynie jakiś potężny krach na poziomie greckiego załamania gospodarczego albo wyniszczającego międzynarodowego konfliktu politycznego byłby zdolny wytrącić uczestników konfliktu z tych kolein. Gdyby bowiem zasób racjonalności był wśród polityków wystarczający dla podjęcia propozycji Inkubatora, już dziś widzielibyśmy zainteresowanie wyjściem z klinczu, który w najoczywistszy sposób niszczy państwo. Nic takiego się jednak nie dzieje.

Pomysłodawcy koncepcji daleko idącego zdecentralizowania podkreślają, że zainteresowanie budzi się na poziomie samych samorządowców, którym podoba się wizja, że będą mieć więcej praw, kompetencji i pieniędzy do rozdysponowania. To daje nadzieję – być może lojalność wobec wyborców na niższym szczeblu zmotywuje także samorządowców związanych z partiami, toczącymi rywalizację ogólnokrajową, i zaczną wywierać presję na swoje polityczne centrale, żeby zaczęły rozważać koncepcje IUS.

Swój do swego

Jest jeszcze jedna zasadnicza obawa związana z propozycjami decentralizatorów: scenariusz stopniowego rozpadu państwa. Nie z powodu jakichś sterowanych z zewnątrz ruchów, animowanych przez lokalnych przywódców, ale ze względu na to, że swój będzie ciągnął do swego. Wprawdzie mobilność obywateli nie jest w Polsce na wysokim poziomie, ale rośnie, a między wierszami w pomysłach IUS daje się wyczytać, że jest to jeden z warunków powodzenia koncepcji.

W przeciwnym wypadku poczucie politycznej opresji mogłoby być podwójne: gdy wybory parlamentarne, a także lokalne w miejscu, gdzie mieszkamy, wygrałaby opcja nam obca.

Trzeba więc zakładać, że migracje zgodne z już istniejącym przechyłem danego regionu są założeniem projektu, nawet jeśli nie do końca wypowiedzianym. Sami jego twórcy jako punkt wyjścia przyjmują, że są w Polsce regiony nastawione konserwatywnie lub liberalnie. Jeśli zatem jesteś nastawiony konserwatywnie, będziesz chcieć mieszkać w regionie, który nie sprowadza imigrantów i nie finansuje in vitro z publicznej kasy. Jeśli jesteś społecznym liberałem, spróbujesz znaleźć miejsce tam, gdzie imigrantów przyjmuje się z otwartymi ramionami, a z publicznej kasy wspiera organizacje LGBT.

Skutkiem może być dalsze pogłębianie się regionalnych przechyłów, a to może sprawić, że poszczególne części Polski z czasem staną się całkowicie niekompatybilne. Ba, będzie między nimi rosnąć wrogość. Co więcej, są zjawiska, których nie da się limitować do jednego regionu. Jak na przykład ograniczyć w ramach kraju ruchy imigrantów przyjmowanych przez jeden region?

Na to na razie pomysłodawcy IUS wydają się nie mieć odpowiedzi. Lecz mimo pewnego idealizmu, który wyraźnie widać w ich podejściu do polityki – a właściwie polityków – grupa poważnych ludzi stworzyła dobrze przemyślany mechanizm, niczego nie oczekując w zamian. Tylko brać i korzystać, choćby wybiórczo. Być może – niestety – sytuacja przymusowa, wywołana beztroskim wyścigiem na rozdawnictwo, zdarzy się prędzej niż później.

Najpierw trochę optymizmu: za sukces można uznać już sam fakt, że inicjatywa Inkubatora Umowy Społecznej (IUS tworzą naukowcy i działacze z różnych stron, stroniący od czynnej polityki, spośród których najbardziej znaną twarzą jest prof. Antoni Dudek; środowisko podkreśla, że nie chce wchodzić do polityki, nie jest zaczątkiem partii ani nawet ruchem politycznym, a jego członkiem nie można zostać, należąc do ugrupowania politycznego) w pewnym sensie niszowa, idąca pod prąd skrajnie emocjonalnego tonu polityki polskiej AD 2019, przebiła się do centralnych mediów w roku wyborczym. W „Rzeczpospolitej" ogólne założenia ruchu omówili Antoni Dudek, Anna Wojciuk i Maciej Kisilowski w tekście „Silna Polska mądrze zdecentralizowana". 21 marca zaś w siedzibie Polskiej Akademii Nauk odbyła się konferencja, na której zaprezentowano doświadczenia Szwajcarii oraz bardziej szczegółowo pomysły IUS.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem