Piotr Obacz: Czas wsadzić nogę w drzwi

Opozycji nie brakuje politycznych kompetencji. Wcześniejsze strategiczne i taktyczne błędy polityczne może sama naprawić, jeśli wszystkie partie wreszcie zaczną ze sobą na poważnie współpracować - pisze politolog.

Aktualizacja: 06.05.2020 18:06 Publikacja: 06.05.2020 18:06

Piotr Obacz: Czas wsadzić nogę w drzwi

Foto: mat. pras.

Rządzący partyjny triumwirat poświęcił w czasie już pięcioletnich rządów ogromną energię na umocnienie swej władzy oraz zabezpieczanie się na wypadek jej utraty. Kosztem utrwalonych demokratycznych instytucji i standardów, przy użyciu zasobów państwa, PiS wraz ze swymi akolitami skupili się na utrwalaniu swojej politycznej dominacji. Wiele też zniszczyli w wymiarze relacji społecznych. Przed kolejnymi wyborami – tym razem zdecydowanie „pseudowyborami” – nastał czas, by opozycyjni kandydaci, a w ślad za nimi ich partie i środowiska polityczne, wyrazili w końcu kategoryczny sprzeciw wobec hucpy uprawianej przez rządzących i odmówili udziału w wyborach prezydenckich.

Zacznijmy jednak od krótkiej, krytycznej analizy dotychczasowych poczynań opozycji, by następnie przejść do tego, co nie tylko może ją „zrehabilitować”, ale i stworzyć dla niej nową szansę na zmianę układu sił w Polsce. Po pierwsze, wszystkie partie opozycyjne wobec PiS uwikłały się w populistyczny sposób definiowania i uprawiania polityki. Nie potrafiąc przełamać tego schematu, przekonać o jego fałszywości, błędności i niebezpieczeństwa dla życia społeczno-politycznego i państwa, w istocie przystały na warunki narzucone przez Kaczyńskiego. To załamało efektywność opozycji.

Fałszywa racjonalność

Współcześni populiści nauczyli się realizować swoją politykę, a w istocie dążenie do zwiększenia zakresu władzy i przywilejów poprzez pozorowanie demokracji. Populiści u władzy będą działać przeciw demokratycznym standardom i instytucjom, a zarazem podawać się za najszczerszych demokratów, gorących orędowników idei demokratyzmu; będą negować społeczną i polityczną różnorodność, a jednocześnie będą robić z siebie prawdziwych pluralistów; będą niszczyć prawo, a przy tym opowiadać się za praworządnością i konstytucją, wprowadzą na urzędy figurantów, którzy potwierdzą szczerość intencji swych politycznych mocodawców.

Populiści wytwarzają pozorną, fałszywą racjonalność polityczną, wynikającą zresztą z zupełnie zmanipulowanego obrazu rzeczywistości. Stanowi ona pułapkę, w którą wpadła opozycja. Przez ostatnie cztery lata nigdy jednoznacznie i konsekwentnie nie odcięła się ona od tej zaczarowanej pseudopolitycznej narracji i przestrzeni, którą PiS tworzy. Dlaczego? Bo trzeba wygrać wybory. Co jednak z tożsamością opozycji i jej wiarygodnością w obliczu silnego konfliktu społeczno-politycznego, pogłębiającego się podziału w polskim społeczeństwie oraz kryzysu polskiej demokracji?

Po drugie, kryzys poparcia dla opozycji nie wziął się znikąd. W obliczu bardzo poważnej sytuacji w kraju – poważniejszej, niż przedstawia to zafałszowana racjonalność polityczna – opozycja nie potrafiła wypracować (przez ponad cztery lata!) porozumienia w sprawie kierunków i celów wspólnego działania. Powtórzmy: wspólnego. Liche przywództwo PO i PSL doprowadziło do absurdalnych przedwyborczych układów politycznych; przywództwo na lewicy dopiero się wykluwa. Znowu wiele mówiono o różnicach/zbieżnościach programowych, ale czy naprawdę to jest teraz najważniejsze? Co jeszcze musi się stać, żeby siły polityczne choćby na moment przezwyciężyły swój partykularyzm?

Scenariusz bojkotu

Był jednak w ostatnich latach jeden moment, kiedy opozycja ostro zamanifestowała swą niezgodę i była bliska przełomu. Po czym wszystko zniweczyła nieumiejętnością współpracy. Było to podczas tzw. kryzysu sejmowego z przełomu lat 2016 i 2017. To był czas opozycji – mocny protest, kontestacja pisowskich metod rządzenia, demonstracja własnych pryncypiów, konfrontacja z rządzącymi na wielu polach, jawny bojkot rządzącej prawicy. Skończyło się jednak, jak się skończyło. Polityczną odwagę schowano do szafy, bo części wyborców, liczącej jedynie na pozytywny przekaz, nie spodobało się rzekomo pieniackie postępowanie opozycji.

Ten brak zdecydowania i konsekwencji to kolejna niemała wada dotychczasowych posunięć opozycji. Pomimo marnego finału wspomnianych wyżej działań i wydarzeń warto je potraktować jako polityczną inspirację przed wyborami prezydenckimi tego roku. Inspirację do działania radykalnego, ale przemyślanego i konsekwentnego. Opozycja nie może już zrobić nic gorszego od tego, co zdążyli zrobić obóz rządzący i jego prezydent.

W obliczu doprawdy dramatycznej obecnej sytuacji warto zatem powiedzieć wprost: opozycja powinna zbojkotować te wybory. Bojkotem nazywamy zorganizowany akt dezaprobaty, odmowy dostosowania się, niezgody na określone działania polityczne i sposoby funkcjonowania instytucji politycznych, wyrażony odmową udziału w czymś – np. w wyborach. Bojkotowi towarzyszy kontestacja, kwestionowanie pewnych działań, decyzji, norm, zwyczajów, instytucji i – co najważniejsze – odmowa uznania pewnych elementów rzeczywistości politycznej.

Bojkot znacząco podnosi poziom napięcia społeczno-politycznego, ale może zainicjować albo kryzys polityczny, który może prowadzić do skompromitowania rządzących, albo przynajmniej będzie zdecydowanym wyrazem alternatywnych wizji państwa i szansą na wywarcie na rządzących presji. Celem jest więc zmiana polityczna. Bojkot dostarcza silnych politycznych bodźców w krótkim czasie. To z kolei stwarza szansę na realizację określonych celów.

Opozycja nie może dłużej legitymizować obecnego systemu sprawowania władzy. Czy bojkot wyborów postawi opozycję poza granicami systemu politycznego, kultury politycznej, ustroju? Absolutnie nie. To obóz rządzący sam siebie wypchnął poza dopuszczalne granice, m.in. poprzez łamanie konstytucji i majstrowanie przy systemie wyborczym. Obecnie państwo polskie nie działa w sposób właściwy – nie działa też w sposób sprawiedliwy, złamane zostały wszelkie formalne, konstytucyjne reguły i normy, jak również pozaformalne nakazy kultury politycznej. Sytuacja wymaga więc niezwykłej, ponadprzeciętnej rozwagi i odpowiedzialności, ale kroków zdecydowanych, „wsadzenia nogi w drzwi”, powiedzenia: dosyć!

Poważny dylemat

Opozycji nie brakuje politycznych kompetencji. Wcześniejsze strategiczne i taktyczne błędy polityczne może sama naprawić. Po pierwsze, partie opozycyjne muszą zacząć ze sobą współpracować. Na poważnie. Wtedy zapewne się okaże, kto ustanawia wysokie standardy, a kto nie różni się od tych, których krytykuje. Po drugie, wiarygodność buduje się konsekwentnym działaniem, a nie zachowaniem koniunkturalnym. Tą konsekwencją trzeba objąć zarówno odrzucanie populistycznej logiki politycznej, jak i przekonywanie do swoich racji oraz próby przekroczenia zaściankowego myślenia o wyborach, wyborcach, polityce i władzy.

Po trzecie, a co z powyższym ściśle powiązane, nadszedł moment, by opozycja zmierzyła się z bardzo poważnym dylematem – odpowiedź na niego może mieć kolosalne skutki: czy, kiedy i w jaki sposób zakreślić przed rządzącymi granicę, której przekroczenie będzie skutkowało odmową opozycji dalszego udziału w dotychczasowej grze politycznej na zasadach określonych przez rządzących. Prawdziwa opozycja musi mieć gotową odpowiedź.

Autor jest doktorem politologii, wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej. W 2019 r. otrzymał główną nagrodę im. prof. Jana Baszkiewicza w konkursie na najlepszą monografię politologiczną za książkę pt. „Podział »Polska solidarna – Polska liberalna« w świetle wybranych koncepcji pluralizmu politycznego”

Rządzący partyjny triumwirat poświęcił w czasie już pięcioletnich rządów ogromną energię na umocnienie swej władzy oraz zabezpieczanie się na wypadek jej utraty. Kosztem utrwalonych demokratycznych instytucji i standardów, przy użyciu zasobów państwa, PiS wraz ze swymi akolitami skupili się na utrwalaniu swojej politycznej dominacji. Wiele też zniszczyli w wymiarze relacji społecznych. Przed kolejnymi wyborami – tym razem zdecydowanie „pseudowyborami” – nastał czas, by opozycyjni kandydaci, a w ślad za nimi ich partie i środowiska polityczne, wyrazili w końcu kategoryczny sprzeciw wobec hucpy uprawianej przez rządzących i odmówili udziału w wyborach prezydenckich.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji