Michał Płociński: AfD umocni PiS

Aktualizacja: 30.09.2017 10:55 Publikacja: 28.09.2017 20:19

Michał Płociński: AfD umocni PiS

Foto: AFP

To oczywiście gorzki triumf, ale polska prawica miała rację – było przed czym przestrzegać. Niemcy mają coraz większy problem z własną historią.

Politycy Alternatywy dla Niemiec (AfD) wznieśli niemiecki rewizjonizm historyczny na wyższy poziom jeszcze zanim udało im się odnieść znaczący sukces wyborczy, a to przecież naturalnie tylko wzmocni ich głos. Nie pomogą zaklęcia, że obecność w Bundestagu utemperuje co radykalniejszych rewizjonistów. Wręcz przeciwnie: logika polityczna raczej nakaże chadecji po części przejąć ich retorykę i spuścić ze smyczy własnych radykałów, bo przecież i w jej szeregach nie brakuje polityków blisko związanych choćby ze środowiskami „wypędzonych”. Z badań społecznych wynika, że wcześniej słabo zagospodarowany elektorat obywateli rozczarowanych „polityką rozprawy z własną historią, która paraliżuje niemieckie społeczeństwo” – jak określił ją Björn Höcke z AfD – to co najmniej 15 proc. społeczeństwa. Walko o ich głosy wymaga ofiar.

To właśnie Höcke określił pomnik Holokaustu w Berlinie „pomnikiem hańby”. A choć w niemieckiej debacie publicznej już wcześniej obecny był problem przesiedleń Niemców po II wojnie światowej, a nawet pojawiały się dywagacje na temat postawy zwykłych żołnierzy (notabene, jeden z liderów AfD Alexander Gauland nawołuje dziś do dumy z dokonań Wehrmachtu), to jednoznaczna ocena Holokaustu nie była dotąd w żaden sposób podważana. Oczywiście sama obecność podobnych radykałów w Bundestagu niewiele zmieni. Nadal w poprawnych politycznie Niemczech w dobrym tonie będzie mocne bicie się w piersi za zbrodnie Trzeciej Rzeszy. Naiwnością byłoby jednak zakładać, że w parlamencie zabraknie rewizjonistycznych wystąpień, które dotychczas były w nim nie do pomyślenia.

Nie trzeba dokładnie tłumaczyć, dlaczego nowa wizja niemieckiej historii jest dla nas groźna. Dalsze rozmywanie odpowiedzialności za zbrodnie wojenne i zrównywanie katów z ofiarami odbywać się będzie kosztem Polski. Przed tym właśnie od lat przestrzegali politycy naszej prawicy, tyle że jeszcze nie tak dawno ich głosu nie traktowano poważnie. Dominowało przekonanie, że kto jak kto, ale Niemcy wzorcowo rozliczyli się ze swoimi doświadczeniami i że powinniśmy brać z nich przykład, jak przerobić ciemne karty własnej historii. Tyle że nie trzeba było wcale czekać aż na otwarcie spaczonego niemiecką polityką historyczną Domu Historii Europejskiej w Brukseli, by zauważyć, że Niemcy z własną historią wciąż mają poważny problem. Piotr Semka w „Rzeczpospolitej” w tym kontekście porównał Niemców do abstynenta, który ma za sobą ostry przebieg choroby alkoholowej. A dziś AfD, niestety, przynosi na imprezę w Bundestagu bimber i przekonuje, że nic się nie stanie, jeden kieliszek można wychylić…

To oczywiście gorzki triumf, ale polska prawica miała rację – było przed czym przestrzegać. Dziś zamiast czczych dywagacji nad tym, jak odgrzanie przez Polskę poważnej kwestii nigdy nierozliczonych niemieckich reparacji mogło wpłynąć na poparcie dla AfD, warto się zastanowić, jakie skutki będą miały rewizjonistyczne wybryki polityków tej partii w Bundestagu i mediach, do których teraz będą mieli nieco łatwiejszy dostęp. Bo jeśli przyjmiemy, że nasza prawica od lat stereotypizuje Niemców jako wrogich Polsce imperialistów, to właśnie dostała na tacy wroga, który uosabia wszystko, czym od lat straszyła.

To poważny problem dla opozycji w Warszawie, bo zapewne każda afera wywołana kontrowersyjną wypowiedzią polityka AfD będzie skutkować skokiem słupków poparcia dla rządu. Straszenie, że AfD to niemieckie PiS, nic nie da, niezależnie od tego, jak wielu prawicowych publicystów ucieszyło się po sukcesie wyborczym tej partii. Bo radość z tego, że na złość babci Merkel odmroziliśmy sobie uszy, to jedno, ale gdy na poważnie padną w Bundestagu słowa o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust i o heroizmie żołnierzy Wehrmachtu w okupowanej Warszawie, tylko PiS będzie wiarygodne w swej ostrej reakcji i kolejnym przypomnieniu o nierozliczonych zbrodniach.

To oczywiście gorzki triumf, ale polska prawica miała rację – było przed czym przestrzegać. Niemcy mają coraz większy problem z własną historią.

Politycy Alternatywy dla Niemiec (AfD) wznieśli niemiecki rewizjonizm historyczny na wyższy poziom jeszcze zanim udało im się odnieść znaczący sukces wyborczy, a to przecież naturalnie tylko wzmocni ich głos. Nie pomogą zaklęcia, że obecność w Bundestagu utemperuje co radykalniejszych rewizjonistów. Wręcz przeciwnie: logika polityczna raczej nakaże chadecji po części przejąć ich retorykę i spuścić ze smyczy własnych radykałów, bo przecież i w jej szeregach nie brakuje polityków blisko związanych choćby ze środowiskami „wypędzonych”. Z badań społecznych wynika, że wcześniej słabo zagospodarowany elektorat obywateli rozczarowanych „polityką rozprawy z własną historią, która paraliżuje niemieckie społeczeństwo” – jak określił ją Björn Höcke z AfD – to co najmniej 15 proc. społeczeństwa. Walko o ich głosy wymaga ofiar.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem