Krajowy Urząd ds. Bezpieczeństwa Jądrowego (NNSA) ogłosiło, że produkcja nowych głowic rozpoczęła się w kompleksie zbrojeniowym w Teksasie.

Pierwsze głowice zjechały już z taśmy produkcyjnej - a ich nieokreślona liczba ma uzyskać "wstępną gotowość operacyjną" przed końcem września.

Głowica W76-2 ma - jak tłumaczy Stephen Young, przedstawiciel Union of Concerned Scientists - posiadać ładunek jądrowy o sile 5 kiloton, a nie - jak głowica W76 - 100 kiloton. Oznacza to, że pociski uzbrojone w głowicę W76-2 będą mieć moc podobną do bomby, która spadła w 1945 roku na Hiroszimę.

Administracja Trumpa przekonuje, że rozwój zminiaturyzowanych głowic jądrowych ma zmniejszyć prawdopodobieństwo wybuchu wojny, przez zapewnienie USA bardziej elastycznych możliwości jeśli chodzi o nuklearne odstraszanie. Pojawienie się takich głowic ma uświadomić rywalom USA, że Stany Zjednoczone posiadają głowice atomowe, których mogą użyć nie powodując jednocześnie gigantycznych strat wśród ludności cywilnej.

Young obawia się jednak, że takie głowice mogą jednocześnie zachęcać administrację USA do użycia broni atomowej w przypadku kryzysu.