Japońskie spółki od dawna zachęcają do organizowania takich spotkań, co ma pracownikom dać szansę przełamania barier w relacjach z przełożonymi. Niektórzy w obfitujących w alkohol posiedzeniach widzą sposób, na odstresowanie się i przyspieszenie karier, inni zaś czują się zobligowani do uczestnictwa w nich. Praktyki te są już tak zakorzenione, że stworzono dla nich specjalne określenie „nominication", od „nomu", co po japońsku znaczy pić communications.

49-letnia Nanri oświadczyła swoim pracownikom, że nie będzie organizowała takich spotkań, bo są one bezproduktywne i nieuczciwe wobec rodziców małych dzieci. – Nie jest tak, że mam jakąś specjalną wiedzę, którą muszę podzielić ze swoim personelem pijąc z nimi dzień w dzień – powiedziała Nanri w wywiadzie.

Jej decyzja odzwierciedla coraz liczniejsze poglądy japońskich pracowników, którzy zarzucają starym zwyczajom zmniejszanie wydajności pracy i zniechęcanie kobiet do pozostawania na rynku pracy. W rezultacie Japonia zajmuje jedno z najniższych miejsc w rankingu OECD pod względem zajmowanych przez kobiety kierowniczych stanowisk i ich udziału w zarządach firm.

Tradycja tych wspólnych, poniekąd służbowych popijaw, bierze się stąd, że wiele japońskich firm nie ma formalnych systemów oceny pracowników i szefowie często wykorzystują do tego imprezowanie po pracy. Absencja na takich spotkaniach może utrudnić zawodową karierę.