– Nie potrafią w ogóle prawidłowo myśleć, nie mówiąc już, że nieszablonowo – takim zdaniem współprzewodniczący Alternatywy dla Niemiec (AfD) Jörg Meuthen rozsierdził swych przeciwników w partii na niedawnym zjeździe. Omal nie doszło do rozłamu, co byłoby równoznaczne z upadkiem trzeciego ugrupowania w Bundestagu i największej partii opozycji.
Myślenie nieszablonowe – po niemiecku Querdenken – to nazwa całego ruchu w Niemczech grupującego zwolenników licznych teorii spiskowych na temat pochodzenia czy braku szkodliwości koronawirusa oraz zwolenników niczym nieograniczonej wolności osobistej, manifestujące się odrzuceniem antycovidowych maseczek.
Zwolennicy tego ruchu w AfD wietrzą szansę na lepsze notowania partii jako opozycji sprzeciwiającej się wszelkim rygorom wprowadzanym przez rząd. Stąd konflikt o Querdenken na zjeździe partii, a w szerszym planie – o rolę zwolenników „Skrzydła" (Flügel) określanego w niemieckich mediach mianem faszystowskiego czy neonazistowskiego. Stąd też pomysł części działaczy ucywilizowania partii i nadania jej nowego, bardziej przyjaznego oblicza dla niezdecydowanych wyborców.
Jak wynika z sondaży telewizji ZDF, 33 proc. obywateli RFN dostrzega w AfD elementy ideologii skrajnie prawicowej, a 52 proc. jest zdania, że jest ona „bardzo mocno" w niej osadzona. W takich warunkach trudno liczyć na poszerzenie elektoratu w wyborach do Bundestagu jesienią 2021 r. A partia mogąca liczyć jeszcze niedawno na 15 proc. poparcia ma obecnie notowania w granicach 10 proc.
Przy tym konflikt w niej wykracza daleko poza to ugrupowanie. – Sytuacja w AfD ma wielki wpływ na to, jaki będzie przyszły kierunek polityczny CDU – przekonuje „Rzeczpospolitą" prof. Thomas Pogundtke, politolog z uniwersytetu im. Heinricha Heinego w Düsseldorfie.