Czy Holendrzy to nowi Brytyjczycy Unii?

Rutte zbudował koalicję małych krajów, która skutecznie torpeduje francusko-niemieckie plany głębszej integracji.

Publikacja: 22.11.2018 18:02

Mark Rutte (z lewej) z szefem rządu Nadrenii Północnej-Westfalii Arminem Laschetem

Mark Rutte (z lewej) z szefem rządu Nadrenii Północnej-Westfalii Arminem Laschetem

Foto: AFP

Z Jarosławem Kaczyńskim premiera Holandii łączy wiele. Zatwardziały singiel Mark Rutte mieszka od młodości w tym samym skromnym mieszkaniu na obrzeżach Hagi, tak jak prezes PiS na warszawskim Żoliborzu. Ale przede wszystkim obaj politycy odnoszą się do Unii z podobną dozą nieufności.

W tym tygodniu premier Mark Rutte ostrzegł, że nie zaakceptuje planu powołania i tak bardzo skromnego (30 mld euro na siedem lat) budżetu strefy euro w ramach szerszej wieloletniej perspektywy finansowej Unii. Idea została uzgodniona przez Emmanuela Macrona i Angelę Merkel, a Warszawa uznała to za krok do marginalizacji krajów, które nie mają euro.

– Najpierw ktoś musiałby mi wykazać, że taki odrębny budżet przyniesie jakąś wartość dodaną w stosunku do obecnego systemu finansowego – oświadczył.

Rutte, jeden z najbardziej doświadczonych przywódców europejskich (jest premierem od 2010 r.), do tej pory mógł liczyć na Wielką Brytanię w walce z planami tzw. unii transferowej: systemu, w którym poprzez eurobligacje albo rozbudowany wspólny budżet bogatsze kraje północy miałyby finansować biedniejsze państwa południa. Ale ten alians dobiega końca: za cztery miesiące Wielka Brytania będzie poza Wspólnotą. Dlatego szef rządu, który po wyborach w 2017 r. zdołał zbudować koalicję ze zdawałoby się trudnych do pogodzenia czterech partii liberalnych i konserwatywnych, przyjął tę samą strategię w skali Europy. Tak w czerwcu powstała koalicja ośmiu małych krajów północnej Europy zwana Hanza 2.0. W jej składzie obok Holandii znalazła się Irlandia, Szwecja, Dania, Finlandia, Litwa, Łotwa i Estonia.

– To są kraje, które zdołały ograniczyć deficyt budżetowy oraz dług publiczny i nie zamierzają finansować państw południa Europy, które nie stosują podobnej dyscypliny – mówi „Rzeczpospolitej" Jan Marinus Wiersma, polityk opozycyjnej socjaldemokratycznej PvdA.

Rok temu Rutte zdołał pokonać skrajnie prawicową Partię Wolności Geerta Wildersa właśnie dlatego, że mocno sprzeciwił się dalej idącej integracji Unii. W kraju, który po kryzysie finansowym zacisnął pasa (ograniczył dług poniżej 50 proc. PKB), to temat chwytliwy także wśród wyborców umiarkowanej lewicy. Aby uniknąć politycznej śmierci, Wilders zrezygnował w tej sytuacji z postulatu wyprowadzenia kraju z Unii, co jednak doprowadziło do wyodrębnienia się z Partii Wolności jeszcze bardziej radykalnego Forum na rzecz Demokracji. Taktyka Ruttego zniszczyła więc skrajną prawicę w Holandii.

Choć w perspektywie wyborów do europarlamentu Macron wyznaczył Viktora Orbána na swojego arcywroga, to Rutte znacznie skuteczniej i bardziej systematycznie torpeduje plany Francuza. Zaraz po niedzielnym przemówieniu francuskiego przywódcy w Bundestagu, w którym akcentował budowę unijnej polityki obronnej, Holender ostrzegł: „europejska armia to dla nas zdecydowanie za dużo. Podstawą bezpieczeństwa Holandii pozostaje NATO". Zapewnił także, że mimo różnic z administracją Donalda Trumpa, trzeba systematycznie szukać porozumienia z Ameryką. Wcześniej na przemówienie Macrona na Sorbonie, w którym apelował o odwagę „przekazania dodatkowych kompetencji Brukseli" w sprawach migracji czy finansów, ostrzegł, że „sprawna Unia to nie jest Unia coraz bardziej zintegrowana".

– Rutte ma te same poglądy co Wolfgang Schäuble. Dla Merkel jest wygodnie, że to nie Niemcy muszą blokować plany Macrona, tylko może to przejąć na siebie Holandia – mówi Wiersma. Jego zdaniem także Austria, Belgia, Luksemburg, Słowacja i Czechy podzielają podobną wizję ograniczonej integracji Unii.

Takiego porozumienia Hagi z Warszawą jednak nie ma. Złe stosunki zaczęły się zaraz po dojściu do władzy PiS jesienią 2015 r., kiedy Rutte bardzo twardo stawiał sprawę przyjmowania uchodźców w ramach unijnego planu obowiązkowych realokacji. Zaś dziś Holandia zajmuje pryncypialne stanowisko w sporze UE z Polską o praworządność.

Wciągnięcie Polski do koalicji Ruttego zmieniłoby jednak równowagę sił w Unii. – Wiele polskich miast, jak Gdańsk i Toruń, należały do Hanzy. A i dziś Polska w wielu sprawach zajmuje podobne stanowisko, co kraje nordyckie Unii – zwraca uwagę Robert Steenland z warszawskiego Centrum Stosunków Międzynarodowych. ©?

Z Jarosławem Kaczyńskim premiera Holandii łączy wiele. Zatwardziały singiel Mark Rutte mieszka od młodości w tym samym skromnym mieszkaniu na obrzeżach Hagi, tak jak prezes PiS na warszawskim Żoliborzu. Ale przede wszystkim obaj politycy odnoszą się do Unii z podobną dozą nieufności.

W tym tygodniu premier Mark Rutte ostrzegł, że nie zaakceptuje planu powołania i tak bardzo skromnego (30 mld euro na siedem lat) budżetu strefy euro w ramach szerszej wieloletniej perspektywy finansowej Unii. Idea została uzgodniona przez Emmanuela Macrona i Angelę Merkel, a Warszawa uznała to za krok do marginalizacji krajów, które nie mają euro.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
W Korei Północnej puszczają piosenkę o Kim Dzong Unie, "przyjaznym ojcu"
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Wybory w Indiach. Modi u progu trzeciej kadencji
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Polityka
Zakaz używania TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Kaukaz Południowy. Rosja się wycofuje, kilka państw walczy o wpływy