Sprawę zburzenia pałacu poruszyli wicepremierzy. Najpierw o tym, że nie ma nic przeciwko zburzeniu pałacu, powiedział minister kultury Piotr Gliński, dzień później poparł go Mateusz Morawiecki.
– Jestem za tym, żeby Pałac Kultury i Nauki, relikt panowania komunizmu, zniknął z centrum Warszawy. Marzę o tym od 40 lat – przyznał Morawiecki.
Pomysł poparli też ministrowie i działacze PiS. Nie wzbudził on natomiast entuzjazmu władz Warszawy. – Mało kto pamięta już komunistyczną kartę historii PKiN – tłumaczy rzeczniczka ratusza Agnieszka Kłąb. – Znajduje się on na trzecim miejscu pod względem popularności wśród turystów odwiedzających Warszawę. Większą cieszą się tylko Starówka i Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jak dodaje rzeczniczka, mieszkańcy Warszawy chodzą do PKiN na basen, do szkoły, do teatru, muzeum, kina czy innych instytucji, które mieszczą się w 62-letnim gmachu. – Jest to ważne miejsce na mapie Warszawy – tłumaczy.
Warszawski ratusz wsparły organizacje eksperckie działające w stolicy. „PKiN jest dziś jedną z ikon Warszawy, najbardziej rozpoznawalnym budynkiem. Mimo że powstał w czasach siermiężnego komunizmu, wzorowany jest na amerykańskich wieżowcach, wrósł w panoramę stolicy. Architektura pałacu jest na bardzo przyzwoitym poziomie. Mieści się w nim wiele ważnych instytucji, m.in. Polska Akademia Nauk, urząd miasta, Muzeum Techniki, biura, uczelnie" – oświadczył Instytut Rozwoju Warszawy. – Traktujemy tę sprawę jako temat zastępczy, który pojawił się dla przykrycia kontrowersji wokół faszystowskich elementów Marszu Niepodległości, jednak uważamy, że pojawiające się co jakiś czas na ten temat wypowiedzi wymagają komentarza – tłumaczy prezes IRW Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent stolicy w latach 2006 – 2016.