Rząd premiera Mateusza Morawieckiego podejmie w przyszłym tygodniu decyzję o tym, czy wprowadzać kolejne obostrzenia, aby przerwać rozprzestrzenianie się epidemii. W czwartek Morawiecki zapowiedział, że na tę chwilę bardziej radykalne kroki nie będą potrzebne.
W pierwotnym założeniu taka narodowa kwarantanna (rządzący starannie unikają słowa lockdown) miała być kwestią już najbliższych dni. Ale stabilizacja liczby zachorowań sprawiła, że decyzję odsunięto w czasie – do przyszłej środy. O stabilizacji oficjalnie mówi już np. szef resortu zdrowia Adam Niedzielski. W Zjednoczonej Prawicy przeciwko drugiemu lockdownowi najgłośniej publicznie opowiada się Porozumienie i wicepremier Jarosław Gowin.
Tryb i sposób komunikowania wielu wcześniejszych decyzji zaczyna budzić dyskusje nie tylko w całej Zjednoczonej Prawicy. Kontrowersje wzbudziła zwłaszcza niedawna decyzja dotycząca cmentarzy, podjęta w ostatniej chwili. – Zaczął się już spadek poparcia. Miejmy nadzieję, że za kilka miesięcy uda się je odbudować – martwi się jeden z naszych rozmówców z klubu PiS. Napięcia w Zjednoczonej Prawicy wywołują kolejne kryzysy i kłopoty, z którymi musi borykać się cały obóz polityczny. – To jest jasne, że problemy, które ujawniły się w tym roku, mają swoją kontynuację. Podpisanie nowej umowy koalicyjnej dało oddech tylko na moment – zauważa nasz rozmówca. Temat walki z pandemią został poruszony na niedawnej Radzie Koalicji. Ale wszystkie decyzje zapadają wedle wskaźników, które wcześniej nakreślił rząd.
Kolejny kryzys?
W ostatnich tygodniach niemal cała komunikacja rządu była skupiona na kwestii pandemii. Dlatego z kolei narzekania czy polityczne pozycjonowanie się polityków z partii koalicyjnych traktowane jest w PiS coraz częściej jako próba zbijania punktów politycznych w obiektywnie trudnej sytuacji. – To nie fair – słychać z PiS.
Wszystko prowadzi do sytuacji, w której powstaje wzajemnie napędzający się system wzajemnych nieufności i oskarżeń. Przez to można usłyszeć w Zjednoczonej Prawicy – i to zarówno w PiS, jak i w partiach koalicyjnych – że szykuje się kolejne polityczne przesilenie, do którego może dojść jeszcze przed wygaszeniem obecnej fali pandemii. Poprzednie o mało co nie zakończyło się rozpadem koalicji rządzącej i być może przyspieszonymi wyborami. Rysuje się obraz sytuacji, w której kolejne spięcia i nieufność mogą doprowadzić np. do powstania rządu mniejszościowego, bez jednego albo nawet obydwu obecnych koalicjantów PiS. To oczywiście najbardziej ekstremalny rozwój wypadków.