Brownback: Religia to nie cel dla rządu

- Reakcją na terroryzm nie może być ograniczanie wolności wyznania – przekonuje ambasador Stanów Zjednoczonych ds. swobód religijnych Sam Brownback

Publikacja: 04.11.2018 17:50

Brownback: Religia to nie cel dla rządu

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Jak pan definiuje swoją misję jako ambasadora USA ds. swobód religijnych?

Sam Brownback, b. gubernator stanu Kansas, wieloletni członek Kongresu: Moja rola jako ambasadora to poszerzanie wolności i swobody wyznawania religii na całym świecie. Dla każdego, wszędzie – niezależnie od wyznawanej religii. To stanowisko ma już 20 lat. Zostało stworzone przez Kongres – zasiadałem wtedy w nim – bo uznaliśmy, że Departament Stanu nie robi wystarczająco wiele w sprawie swobód religijnych, biorąc pod uwagę, jak ważny to temat. Dla większości ludzi na świecie to wiara jest czynnikiem kierującym ich działaniami. I zbyt wielu ludzi żyje w miejscach, gdzie ta wolność jest ograniczana.

Wolność religijna jest na świecie zagrożona?

Powiedziałbym, że są trudności. Pew Research Center podaje, że ponad 75 proc. ludzi na świecie żyje na terenach, gdzie ta wolność jest ograniczana. Czyli że są poważne naruszania ich możliwości wyboru religii i prowadzenia życia zgodnego z nią. To może przybrać wiele form – od bardzo subtelnych po bardzo mordercze.

Misją administracji Donalda Trumpa jest angażowanie się bardziej w sprawy wolności religijnej i jej ochrony?

Tak, to nasz wysoki priorytet. Zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie na szczeblu ministerialnym na ten temat z udziałem 84 krajów. Ponad 400 NGO-sów również w nim uczestniczyło. Za rok zorganizujemy jeszcze większe spotkanie tego typu. Nasze stanowisko jest bardzo jasne: wierzymy, że wolność wyznania przysługuje każdemu – wszędzie. To prawo przyznane przez Boga. I żaden rząd nie ma prawa się wtrącać. Rolą rządu jest chronienie tego prawa, a nie wskazywanie – chrześcijaństwo, islam, buddyzm czy coś innego.

Niedawno mówił pan, że dla Trumpa wolność religijna to jak zmiany klimatyczne dla Obamy.

Podkreślałem poczucie pewnych priorytetów dla obecnej administracji. Administracje muszą wybierać swoje cele i priorytety w trakcie działania. I to miałem na myśli, używając tego właśnie porównania.

Jeśli to priorytet, to jak USA go wdrażają?

Większość krajów podpisała się pod Deklaracją Praw Człowieka z 1948 roku, która chroni wolność wyznania. Większość krajów ma ją nawet w swoich konstytucjach. Ale w wielu miejscach mnożą się prześladowania, wprowadzane są prawa, które nie są zgodne z tymi zapisami w konstytucjach. W Pakistanie jest np. prawo dotyczące bluźnierstwa.

Sprawa nie wydaje się prosta.

Nie zgadzam się. Jest jedna prosta zasada: rządy muszą chronić wolność wyznania. To nie jest bardzo skomplikowana sprawa. Szczegóły są skomplikowane, ale myśl główna jest bardzo prosta. Kraje podpisały się pod nią wiele dekad temu. Tylko że jej nie realizują. I my na to naciskamy. Jeśli to robimy, to są tego liczne zalety. Wolność wyznania to fundamentalne prawo człowieka. To kwestia godności człowieka. Gdy od tego wychodzimy, to później jest mniej terroryzmu i więcej rozwoju gospodarczego. Gdy uporządkuje się sprawy fundamentalne, to można robić więcej. Bez uporządkowanych spraw fundamentalnych nie da się iść do przodu. W futbolu amerykańskim, jeśli nie umiesz blokować albo przechwytywać [tackle], nie da się robić podań ani nic więcej. Trzeba opanować podstawy. Dlatego my tak bardzo na to naciskamy.

Widzi pan problemy w Europie?

Każdy kraj ma swoje problemy. Mój mandat nie dotyczy USA, chociaż oczywiście i u nas sprawy z wolności religijne są liczne. Europa jest generalnie świetnym partnerem dla nas. Mamy o wiele więcej trudności w innych regionach, gdzie prześladowania mniejszości są o wiele bardziej głębokie i wiele bardziej widoczne.

A mowa nienawiści w internecie na tle religijnym?

Tu zawsze jest kwestia wolności słowa. Jednak kwestia wolności wyznania dotyczy bardziej konkretnych miejsc. W Chinach nie można np. kupić przez internet Biblii. W północnym , gdzie niedawno byłem, z premedytacją mordowano jazydów. Zamiast spierać o się wąskie sprawy, skupmy się na generalnej zasadzie i jej ochronie. Walczymy o uwolnienie pastora Andrew Brunsona. Nasza administracja objęła Turcję sankcjami. Działamy na rzecz ludzi uwięzionych na całym świecie.

Nie spotykacie się z reakcją, by się nie wtrącać w nie swoje sprawy?

To się zdarza. Ale prawo, o którym mówimy, jest uniwersalne. I to ważne, aby kraje ją utrzymywały. Pytamy: po co trzymać miliony ludzi w obozach internowania? Po co to robić słabszym? Próbujemy budować nowe myślenie. Niektórzy mówią: robimy to, aby zabezpieczać przed terroryzmem. My też walczymy z terrorem, ale odpowiedzią nie jest zamykanie wszystkich instytucji religijnych. Odpowiedzią jest przyglądanie się, co robią konkretni ludzie, jeśli jest oskarżenie o terroryzm. Jeśli wszystkich ludzi tej samej wiary się prześladuje, to reakcją jest więcej terroryzmu, nie mniej.

Ameryka to – jak to powiedział Ronald Reagan – „jaśniejąca latarnia na wzgórzu"?

Myślę, że tak. Walczymy o wartości, prawa człowieka. To, że walczymy o wolność religijną, tylko wzmacnia naszą pozycję.

Reagan jest wspominany w Polsce bardzo dobrze.

Jestem wielkim fanem Ronalda Reagana. Ale też Jana Pawła II. Razem wyzwolili miliony ludzi na całym świecie. Zrobili to, gdyż mieli jasne wartości. Reagan przed Bramą Brandeburską powiedział wprost: „zburz ten mur, panie Gorbaczow". Mamy jako Ameryka wiele narzędzi. Ale poszanowanie praw człowieka i walka o nie na całym świecie z jasnością i przekonaniem to najsilniejsze z nich. I nie sądzę, by rola i znaczenie Ameryki się pogarszały.

Polska jest w tej kwestii dobrym sojusznikiem?

Tak myślę. Polska jest świetnym przykładem – w obaleniu komunizmu. Byłem w trakcie swojej wizyty w Polsce na pl. Piłsudskiego, w miejscu gdzie Jan Paweł II wypowiedział swoje słynne słowa. Gdy to się działo, byłem nastolatkiem. I później to była niezwykła rzecz – obalenie komunizmu. I zobaczcie, gdzie teraz Polska jest, po kilku dekadach nieprzerwanego wzrostu. A gdzie była Polska w erze komunizmu? Nie chcecie na pewno do tego wracać. ©?

Rzeczpospolita: Jak pan definiuje swoją misję jako ambasadora USA ds. swobód religijnych?

Sam Brownback, b. gubernator stanu Kansas, wieloletni członek Kongresu: Moja rola jako ambasadora to poszerzanie wolności i swobody wyznawania religii na całym świecie. Dla każdego, wszędzie – niezależnie od wyznawanej religii. To stanowisko ma już 20 lat. Zostało stworzone przez Kongres – zasiadałem wtedy w nim – bo uznaliśmy, że Departament Stanu nie robi wystarczająco wiele w sprawie swobód religijnych, biorąc pod uwagę, jak ważny to temat. Dla większości ludzi na świecie to wiara jest czynnikiem kierującym ich działaniami. I zbyt wielu ludzi żyje w miejscach, gdzie ta wolność jest ograniczana.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Czarzasty: Wybory samorządowe? Chyba byliśmy trochę zbyt pewni siebie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Broń atomowa w Polsce? Wiceminister obrony o słowach Dudy: Nie zaskakiwać sojuszników
Polityka
Żona Borysa Budki została prezydentem. "W domu jesteśmy równi"
Polityka
Aborcja dopiero po wyborach. Rozpatrzenie projektów ustaw nie nastąpi szybko
Polityka
Macron odnawia Unię. Czy Francja może pociągnąć za sobą Europę?