Tryumf niemieckich skrajności i początek rozliczeń

Wybory w Turyngii już trzęsą polityką ogólnoniemiecką. Wygrały je partie, które są izolowane częściowo (Lewica) lub całkowicie (Alternatywa dla Niemiec).

Aktualizacja: 28.10.2019 21:19 Publikacja: 28.10.2019 18:46

Tryumf niemieckich skrajności i początek rozliczeń

Foto: Fotorzepa, Jerzy Haszczyński

Najważniejsza informacja podchwycona przez media światowe: sukces AfD – określanej mianem populistycznej, skrajnie prawicowej, rasistowskiej czy nacjonalistycznej.

AfD zajęła drugie miejsce i zdobyła 23,4 proc. głosów, ponad dwa razy więcej niż w poprzednich wyborach. Totalnie krytykowana przez elity partia ma za sobą mniej więcej jedną czwartą mieszkańców dawnej NRD. Biorąc pod uwagę wiek wyborców (młodsi częściej głosują na AfD), jej siła będzie rosła. Dodatkowo umocni ją izolacja ze strony innych partii, jeżeli jedyne, co im będzie przychodziło do głowy, to budowa bloku Anty-AfD.

AfD jest wszędzie przede wszystkim partią protestu, najbardziej zyskującą na krytyce polityki imigracyjnej rządu federalnego. Na jej czele w Turyngii stoi jednak polityk o wyrazistych poglądach Björn Höcke, lider skrajnego skrzydła partii – narodowo-patriotycznego. Sukces w niedzielnych wyborach umacnia to skrzydło w całej partii. Höcke, w którym niektórzy widzą nowe wcielenie nazisty, jest charyzmatycznym przywódcą. Obserwowałem go na wiecu wyborczym w Sonnebergu – świetnie przemawia, wyczuwa nastrój, zachowuje się jak celebryta.

To były ostatnie wybory do landtagów w tym roku i trzecie w ciągu dwóch miesięcy w dawnej NRD. W Turyngii partie rządzące Niemcami – CDU i SPD – wypadły jeszcze gorzej niż 1 września w Brandenburgii i Saksonii (w obu landach razem zdobyły około 40 proc. głosów).

W Turyngii mają wspólnie ledwie 30 proc. Zwyciężyła postkomunistyczna Lewica (31 proc. głosów) przed AfD. Oba obnoszące się z prorosyjskością ugrupowania zdobyły w sumie większość głosów i mandatów, co oznacza, że utworzenie rządu będzie graniczyło z cudem. Chyba że – co na razie wydaje się niemożliwe – upadnie opór chadeków czy liberałów z FDP wobec koalicji z Lewicą albo przynajmniej wspierania jej mniejszościowego gabinetu. Koalicja CDU z AfD, i tak do tej pory nieprawdopodobna, nie miałaby większości w parlamencie tego landu, zabrakłoby jej dwóch mandatów. Ale pojawił się pierwszy polityk, wiceprzewodniczący frakcji CDU w landtagu Turyngii, Michael Heym, który nie uważa, że z AfD nie można rozmawiać o współrządzeniu (po dołączeniu FDP taka koalicja miałaby większość).

Dotychczas w tym landzie był rząd Lewicy, SPD i Zielonych pod wodzą jedynego w Niemczech premiera z Lewicy Bodo Ramelowa. Do dalszego rządzenia brakuje jej po niedzielnych wyborach czterech mandatów.

Rozpoczęło się rozliczanie na poziomie federalnym. Porażka CDU ma swe źródło nie w Turyngii, lecz w centrali partii – suflują rywale obecnej przywódczyni Annegret Kramp-Karrenbauer. A pod adresem kanclerz Angeli Merkel, która oddała jej rok temu partyjne stery, padają zarzuty, że oderwała się od rzeczywistości. Według tabloidu „Bild" na spotkaniu władz CDU lider młodzieżówki postawił pod znakiem zapytania przywództwo Kramp-Karrenbauer. Najpoważniejsze pytanie jeszcze przed nami: kto będzie kandydatem CDU na stanowisko kanclerza po zakończeniu ery Angeli Merkel.

Turyngia była od zjednoczenia Niemiec landem chadeków, wygrywali tu zawsze, a rządzili dwie i pół dekady, bo po zwycięstwie w 2014 roku nie utworzyli już rządu. Teraz są na miejscu trzecim w tym landzie, zresztą w całej byłej NRD ich wpływy maleją. Niektórzy straszą, że CDU podzieli los SPD, która w Turyngii spadła już do ligi małych partii (poniżej 10 proc. głosów).

CDU odrzucała dotychczas możliwość współpracy z Lewicą – bo to następczyni partii enerdowskich postkomunistów, która sprzeciwiała się zjednoczeniu Niemiec. A CDU to partia niemieckiej jedności, co szczególnie ważne w przeddzień 30. rocznicy upadku muru berlińskiego. Są jednak oddolne głosy, że czas skończyć z tą izolacją. Mogą się nasilić, bo drugi wróg, AfD, bardziej jej zagraża, nie tylko kojarzy się z najczarniejszymi kartami niemieckiej historii, ale też odbiera elektorat i polityków oraz ma nadzieję na rozbicie partii – konserwatywne skrzydło widzi jako swojego przyszłego koalicjanta.

Najważniejsza informacja podchwycona przez media światowe: sukces AfD – określanej mianem populistycznej, skrajnie prawicowej, rasistowskiej czy nacjonalistycznej.

AfD zajęła drugie miejsce i zdobyła 23,4 proc. głosów, ponad dwa razy więcej niż w poprzednich wyborach. Totalnie krytykowana przez elity partia ma za sobą mniej więcej jedną czwartą mieszkańców dawnej NRD. Biorąc pod uwagę wiek wyborców (młodsi częściej głosują na AfD), jej siła będzie rosła. Dodatkowo umocni ją izolacja ze strony innych partii, jeżeli jedyne, co im będzie przychodziło do głowy, to budowa bloku Anty-AfD.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż przed wyborami do PE: KO o włos przed PiS
Polityka
Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska: Jest czworo nowych ministrów
Polityka
Lewica chce CPK. Biedroń: Pozwoli staruszce dojechać do lekarza
Polityka
Donald Tusk jedzie na granicę z Białorusią
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Polityka
Ryszard Petru nie pamiętał nazwiska nowego ministra. Ale go chwalił