– Sejm tej kadencji okazał się mało empatyczny. Niestety, zwierzęta nie mają głosu i nie mogą zawalczyć o swoje prawa – mówi poseł PO Paweł Suski, szef Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Jest autorem projektu zmiany ustawy o ochronie zwierząt, który w tej kadencji nie zostanie już uchwalony. We wtorek miało się odbyć posiedzenie podkomisji w tej sprawie, jednak zostało odwołane. – Uznałem, że po prostu nie zdążymy – uzasadnia poseł.
Nie uda się więc powtórzyć scenariusza z poprzedniej kadencji. Wtedy podczas jednego z ostatnich posiedzeń posłowie przyjęli zmiany w tej ustawie. Sejm m.in. zwiększył kary za znęcanie się nad zwierzętami i zakazał przycinania psom uszu i ogonów.
Posłowie uregulowali też działanie schronisk i hodowli psów, jednak okazało się, że nowe przepisy nie działają poprawnie. Dlatego teraz Suski chciał je dopracować. Najważniejszą zmianą miało być wprowadzenie powszechnego obowiązku chipowania psów. – To wykonanie zaleceń NIK – mówi poseł.
W 2013 roku Izba ogłosiła, że w przepełnionych schroniskach pada co czwarte zwierzę. Chip to niewielka kapsułka, którą wszczepia się czworonogowi. Umożliwia ona elektroniczną identyfikację zwierzęcia. Zdaniem NIK dzięki chipowaniu łatwiej byłoby odnaleźć właściciela, a także wyeliminować proceder polegający na tym, że schroniska pobierają od samorządów opłaty za utrzymywanie zwierząt, które już nie żyją.
Dlaczego więc nie udało się uchwalić nowej ustawy? – Prace ruszyły o jedno posiedzenie za późno – uważa poseł Suski.
W rzeczywistości poślizg wziął się stąd, że ze zgłoszeniem projektu wahał się Klub PO. A na jego postawę miało wpływ koalicyjne PSL, któremu nie podobały się niektóre zapisy. Projekt przewidywał też m.in. całkowity zakaz trzymania psów na łańcuchach.