Być może to wynik uprzejmości respondentów i ich chęć dochowania politycznej poprawności, ale wyniki sondażu nie pozostawiają wątpliwości: respondenci deklarują, że personalia nie są dla nich najważniejsze.
Program partii jest najważniejszy dla prawie 50 proc. wyborców, dla 31,6 proc. są to wartości, które partia prezentuje. A ludzie? Proponowani kandydaci na listach ważni są dla 10,6 proc. badanych, a osoba lidera dla jeszcze mniejszej grupy: wymienia ją 8,6 proc. respondentów.
Te wyniki oczywiście mogłyby pokrzepić serca politologów i etyków, ale czy są prawdziwym odzwierciedleniem zapatrywań elektoratu, czy tylko zbiorem pobożnych życzeń i projekcją wyobrażeń na temat tego, co powinno być istotne w polityce? Przecież wyniki oglądalności, słuchalności i czytelnictwa jasno pokazują, że najlepiej „sprzedają się" emocjonalne dyskusje i pyskówki, najlepiej na temat tego, kto kogo obraził. Każda informacja o tym, że jakiś poseł czy posłanka mają pretensję (najlepiej do własnych władz) „klika się" na internetowych stronach jak szalona. Tymczasem najbardziej nawet szczodre obietnice z wielkim trudem przebijają się do świadomości wyborców.
Może to jednak nie ich wina, tylko braku zdolności do syntezy wśród polityków? Umiejętności zbudowania czytelnego „skrótu": od hasła do jego zawartości i opisu drogi dojścia do celu?