Mistycyzm zastępuje w polityce ideologię

Mamy dziś kłopot ze zdefiniowaniem, czym jest liberalizm czy konserwatyzm – mówi prof. Ewa Marciniak, politolożka z UW.

Publikacja: 08.07.2019 19:17

Prof. Ewa Marciniak

Prof. Ewa Marciniak

Foto: rp.pl

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wezwał podczas konwencji programowej do „ofensywy w walce ze złem". Czy w polityce jest miejsce na taki mistycyzm?

W polityce jest miejsce na generalizacje, ogólniki, stereotypy i na takie właśnie słowa jak „zło" i „dobro". Oczywiście walka w obronie dobra i walka ze złem są początkiem ofensywy zaplanowanej na wczesną jesień. To jest element strategii PiS. Można sformułować niezwykle ogólną tezę i każdy sobie zdefiniuje, z kim trzeba walczyć i kto jest złem. Jest to zabieg socjotechniczny, prawdopodobnie skuteczny politycznie: autor sformułowania unika doprecyzowania. Jeśli ktoś cokolwiek mu zarzuci, to powie, że przecież „nie o tym była mowa, nie to miałem na myśli".

Prezes nie chce dać się złapać za słówka?

Tak i wciągnąć w dyskusje czy narrację, która by mu nie pasowała. Oczywiście ta wypowiedź już rozpoczęła falę komentarzy.

Donald Tusk na Twitterze napisał, że jeśli się chce walczyć ze złem, to wypadałoby mieć do tego kompetencje. A tych nie ma.

Ogólne sformułowania dają możliwość własnego, autorskiego definiowania celów różnym grupom. Niektórzy znajdą to zło w przeciwniku politycznym, inni w autorze tej wypowiedzi, a niektórzy będą poszukiwać zła na zewnątrz, np. poza naszym krajem. To pobudza dyskusję, a z drugiej strony można powiedzieć, że oczywiste jest, że ze złem się walczy, a dobra się broni. To może mieć potencjał mobilizacyjny. Chcę zwrócić uwagę, że byłaby to dyskusja raczej o charakterze moralnym, etycznym, a nie politycznym czy ideologicznym, choć takie właśnie konsekwencje by miała.

Czy to ma zastąpić tradycyjną ideologię Zachodu?

Mamy kłopot ze zdefiniowaniem, zwłaszcza teraz, np. czym jest liberalizm czy konserwatyzm. Musimy oddzielać różne osie tych doktryn czy ideologii: światopoglądową i ekonomiczną. Wtedy staje się to trochę jaśniejsze i tłumaczy praktykę polityczną, a przecież chodzi o to, żeby wszelkiego rodzaju teorie miały odniesienie do praktyki. Ludzie muszą je rozumieć, ponieważ one są przekładane na konkretne hasła wyborcze lub na konkretne działania. Z jakiej perspektywy mówimy o ruchach LGBT? Z jakiej perspektywy mówimy o ekologii?

Z perspektywy walki ze złem?

To jest dla ludzi bardziej istotne, niż gdyby im powiedzieć, że jest to perspektywa konserwatywna czy liberalna. To jest powiedziane z dużą świadomością znaczenia tego sformułowania, właśnie owej ofensywy zła. Prezes PiS ma też świadomość, jakie to może mieć konsekwencje, zwłaszcza dla własnych wyborców i dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, na kogo głosować, a w tej kampanii to będzie bardzo ważna grupa odbiorców.

Konwencja PiS miała ładunek merytoryczny, ale programu nie przedstawiono. PO pojechała w Polskę, Grzegorz Schetyna bez krawata rozmawia z ludźmi i „buduje program". Czy to tylko narzędzie propagandowe?

Oczywiście, jeśli w programie jest napisane np., że Polacy otrzymają 500 zł za coś, czyli będzie kolejny transfer, i jeśli to jest element programu, to jest to ciekawe, intrygujące, budzące zainteresowanie i dyskusje. Np. kto otrzyma świadczenie, ale już nie z jakich pieniędzy, bo takich dyskusji raczej nie ma w kampanii wyborczej. Gdyby zapowiedzi programowe były na poziomie takiego konkretu, to oczywiście jest to coś istotnego. PO wykorzystuje właśnie ten mechanizm, że ważniejsza jest sama interakcja, sama rozmowa. Oczywiście w jej toku pewnie trochę się mówi o programie, ale nie mówi się o tym „co mi dacie", rozmówca polityków PO raczej nie zadaje takich pytań.

Ale może zapytać, co zrobicie w sprawie tych gejów z LGBT.

Lub w sprawie np. edukacji i służby zdrowia, to są tematy, które zawsze mogą być obecne. Raczej w przypadku PO mówiłabym o tym, o czym rozmawiają ludzie, a nie o konkretnych ofertach politycznych. Jest lipiec, a my nie wiemy przecież, z czym PO wystąpi w tych wyborach.

współpraca Karol Ikonowicz

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wezwał podczas konwencji programowej do „ofensywy w walce ze złem". Czy w polityce jest miejsce na taki mistycyzm?

W polityce jest miejsce na generalizacje, ogólniki, stereotypy i na takie właśnie słowa jak „zło" i „dobro". Oczywiście walka w obronie dobra i walka ze złem są początkiem ofensywy zaplanowanej na wczesną jesień. To jest element strategii PiS. Można sformułować niezwykle ogólną tezę i każdy sobie zdefiniuje, z kim trzeba walczyć i kto jest złem. Jest to zabieg socjotechniczny, prawdopodobnie skuteczny politycznie: autor sformułowania unika doprecyzowania. Jeśli ktoś cokolwiek mu zarzuci, to powie, że przecież „nie o tym była mowa, nie to miałem na myśli".

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Grzegorz Braun kandydatem Konfederacji w wyborach do PE
Polityka
Spięcie w Sejmie. Wicemarszałek do Bąkiewicza: Proszę opuścić salę
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces