„Polski polityk będzie wyciągał dla aktualnej polityki inne wnioski z Auschwitz niż niemiecki. Także punkt widzenia izraelskiego czy rosyjskiego polityka będzie inny" – pisze „Sueddeutsche Zeitung" (SZ) w felietonie „Pokora albo pycha. Ustawowe regulowanie spojrzenia na historię wchodzi w modę". Według monachijskiego dziennika premier Beata Szydło pokazała w środę, "co przede wszystkim przychodzi jej do głowy, agresja na Polskę" w miejscu, jakim jest upamiętniające ofiary niemieckich zbrodni Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau. Konsekwencją, jaką wyciąga z tego premier Szydło, jest trzymanie uchodźców z daleka od Europy.
„Jako stanowisko w kwestii polityki uchodźczej jest to godne krytyki. Jako figura retoryczna obrzydliwe, bo na równi stawia uciekających przed wojną i głodem z najeźdźcami w stalowych hełmach z 1939 roku" – zauważa SZ. Ale jak zaraz dodaje: „Nawet to jednak nie jest tak niegodziwe, jak podejmowane przez niemieckich polityków próby instrumentalizowania nazistowskiej historii dla aktualnych tematów politycznych".
Mało który kraj w Europie tak jak Niemcy uzasadniał nazistowską historią podejmowane przez siebie kontrowersyjne kroki i mało któremu tak to nie przystoi – stwierdza SZ i wylicza przykłady: przy okazji podatku od majątku Roland Koch mówił o „żółtej gwieździe", przy okazji aneksji Krymu Wolfgang Schäuble o „Hitlerze" i „Kraju Sudeckim", a kiedy debatowano o zaangażowaniu Bundeswehry w militarnym ataku na Serbię, Joschka Fischer z całą powagą mówił: „Nigdy więcej Auschwitz".
Paragrafy przeciwko sprzeciwom
„Nowe autorytety w centrum i na wschodzie Europy czują się od pewnego czasu upoważnione do tego, by w bardziej agresywny sposób traktować politykę historyczną" – konstatuje SZ. Zdaniem autora artykułu dotyczy to nie tylko Polski, ale i Węgier Viktora Orbána. Także na Litwie i w Czechach rządy zaczęły „paragrafami umacniać swoją interpretację historii". Przykładem Węgry, gdzie musi się liczyć z karą każdy, kto podaje w wątpliwość lub umniejsza „ludobójstwo popełnione przez system komunistyczny" albo Litwa, na której od 2010 r. kary pozbawienia wolności grożą wszystkim, którzy „aprobują lub bagatelizują" sowieckie zbrodnie.
„Od początku protestowali przeciwko temu historycy i dziennikarze; nigdy rząd w Berlinie" – podkreśla monachijska gazeta. Jej zdaniem, swoim przykładem Niemcy raczej wspierali ten ustawowy trend w UE. I tak na przykład w tym tygodniu Węgry wydały niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości przeczącego Holocaustowi Horsta Mahlera. „Węgry znowu mogą powiedzieć: widzicie, Niemcy robią przecież tak samo".