Czy jako posłanka zagłosowałaby pani za KPO?
Całym sercem, ponieważ daje nam szansę na szybsze wyjście z pandemii w sferze gospodarczej i pozwala na jak najszybsze dostosowanie się do koniecznych zmian dotyczących ochrony klimatu.
Na co, z pani perspektywy, powinien zostać w KPO położony większy nacisk?
Przede wszystkim na kwestię samorządów. Od początku, jako samorządowcy różnego szczebla, postulowaliśmy, by środki, które mają trafić do naszego kraju, były rozdysponowane proporcjonalnie, według jasnych i przejrzystych zasad. Nasze postulaty nie były wygórowane – jak chociażby umożliwienie miastom inwestycji w najbardziej ekologiczny transport szynowy, czyli tramwaje. Tymczasem zapewniono nas o środkach na zakup ok. 110 wagonów na terenie całej Polski, choć w samej Łodzi potrzebujemy wymiany co najmniej 160 wagonów. 110 wagonów na całą Polskę to nie jest to, czego oczekiwaliby mieszkańcy chcący sprawnego transportu publicznego. Taki sposób potraktowania samorządów budzi w nas duże emocje, bo uważamy, że przekonały one nie tylko mieszkańców, ale przede wszystkim rządzących, że potrafią sprawnie i bardzo dobrze wydatkować środki unijne i faktycznie realizować projekty ważne dla Polaków. Boimy się, że pieniądze z KPO będą wydawane niekoniecznie z merytorycznego klucza.
Lewica twierdzi, że wynegocjowała 30 proc. środków, które trafią do samorządu.