Rzeczpospolita: W niedzielę wybory we Francji. W czasie kampanii przed drugą turą usłyszeliśmy, że nawet Emmanuel Macron, proeuropejski liberał, zaczął straszyć polskim dumpingiem socjalnym. Biorąc pod uwagę skalę poparcia dla Le Pen, widać, że dla Francuzów to jest problem. I pewnie nawet jak Macron zostanie prezydentem, to będzie musiał jakoś te postulaty realizować.
Elżbieta Bieńkowska: W swojej pierwszej wypowiedzi zmieszał retorykę o dumpingu cenowym i przenoszeniu produkcji do tańszych krajów, czyli zjawisku naturalnym na otwartym rynku, z bardzo silnym proeuropejskim akcentem związanym z prowadzoną przez Komisję Europejską procedurą kontroli praworządności w Polsce. Dla mnie to było dziwne, poznałam go, kiedy był ministrem gospodarki i wydaje mi się, że takie poglądy, silne przecież w niektórych krajach Europy Zachodniej, były mu raczej dalekie. Być może jest to efekt kampanii wyborczej, w której coraz trudniej – nie tylko we Francji – dotrzeć do ludzi z argumentami ekonomicznymi czy zdroworozsądkowymi. Emocje grają coraz większą rolę. Stawka w tych wyborach jest przecież ogromna i trzeba ciągle zmagać się z argumentami populistycznymi, a Francja to jeden z największych krajów Europy, kraj założycielski Wspólnoty Europejskiej. Tak sobie to tłumaczę.
Ale czy to są tylko chwyty kampanijne?
Będziemy to mogli ocenić dopiero po wyborach. Wydaje się, że jest on bardziej umiarkowanym liberalnym socjalistą lub liberałem z pewnym wyraźnym zabarwieniem socjalnym.
Ta kampania pokazuje jednak, że po raz kolejny straszak, czy to hydraulikiem, czy pracownikami delegowanymi, jest łatwy do zastosowania. Komisja Europejska zresztą na te obawy odpowiedziała, przedstawiając w ubiegłym roku projekt nowelizacji dyrektywy utrudniający delegowanie pracowników. Pamiętam, że komisarz Marianne Thyssen sugerowała wtedy, żeby zdecydować się na mniejsze zło, by ratować większe dobro. Czyli wprowadzić jakieś utrudnienia w reakcji na protesty w różnych krajach, po to by w ogóle zachować prawo do delegowania pracowników. Czy rzeczywiście stawka w Europie jest dziś aż tak wysoka?