„W celu uznania dokonań polskich naukowców, ich dążenia do poznania prawdy i przekazywanie wiedzy kolejnym pokoleniom..." – brzmi początek projektu autorstwa posłów PiS ustawy o ustanowieniu 19 lutego Dnia Nauki Polskiej. Już na pierwszy rzut oka widać, że źle odmieniono słowo „przekazywanie". Na tym błędy się nie kończą. Pełno jest ich, głównie interpunkcyjnych, również w uzasadnieniu do projektu. Autorzy ewidentnie unikają przecinków, nawet w zdaniach wielokrotnie złożonych.
W ubiegłym tygodniu ustawę przyjął Sejm, a wcześniej podczas posiedzenia Komisji Kultury pełen błędów tekst skrytykowała posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. – Jak na projekt, który ma ustanowić Dzień Nauki, jest on niezwykle językowo niechlujnie napisany – krytykowała. – Jest pewną sztuką napisanie czterech zdań w tak niechlujny sposób – mówiła.
Michał Wypij, poseł Porozumienia z klubu PiS i przedstawiciel wnioskodawców projektu, twierdzi, że nic złego się nie stało. – Literówka to nie powód do podnoszenia larum – komentuje zastrzeżenia posłanki Lewicy. – Pomyłki redakcyjne mogą się zdarzyć każdemu, czasami winny jest edytor tekstu, automatycznie nanoszący zmiany. Pierwotne brzmienie uzasadnienia do projektu zostało wywrócone przez edytor i stąd wziął się problem z przecinkami. To dla mnie przestroga, by w przyszłości być bardziej czujnym – dodaje.
Zauważa, że błędów nie ma już w projekcie, który ostatecznie uchwalił Sejm. Rzeczywiście, tym razem sejmowi legislatorzy stanęli na wysokości zadania. Jednak nie jest to regułą, o czym świadczy inny akt, który w ubiegłym tygodniu przyjął Sejm.
Wprowadził drobną zmianę do podjętej jesienią uchwały o ustanowienia roku 2020 Rokiem Zaślubin Polski z Morzem w Pucku. W tekście dokumentu jest mowa o składzie delegacji, która towarzyszyła generałowi Józefowi Hallerowi. W tekście przyjętym jesienią wymieniono jako wojewodę pomorskiego Macieja Rataja. Problem w tym, że ten przedwojenny działacz ludowy i wieloletni marszałek Sejmu nigdy takiej funkcji nie pełnił. W ubiegłym tygodniu Sejm sprostował ten błąd, usuwając nazwisko Rataja, a jako wojewodę wymieniając Stefana Łaszewskiego.
– Mam taką teorię, że jeśli coś złego ma się zdarzyć, to się zdarzy. Projekt oglądało wiele oczu, a ponieważ przyszedł z Wybrzeża, wydawało nam się niemożliwe, że jest w nim błąd. Sądziłam, że pewnie był krótki epizod, w czasie którego Rataj był wojewodą – mówi Iwona Śledzińska-Katarasińska z KO, wiceszefowa Komisji Kultury.
To niejedyny w ostatnim czasie przykład przyjęcia przez Sejm aktu okolicznościowego z błędem. W lipcu ujawniliśmy, że w uchwale z okazji 20. rocznicy odwiedzenia Sejmu i Senatu przez Jana Pawła II słowo „Świątobliwość" zapisano jako „Świętobliwość", co jest błędem językowym. W przyjętej przez izbę uchwale błąd poprawili sejmowi urzędnicy. Zdaniem opozycji zrobili to bezprawnie. – Przypomina to sprawę Aleksandry Jakubowskiej skazanej za usunięcie słów „lub czasopisma" – mówił Marek Sawicki z PSL.
Uchwały okolicznościowe bądź służące ustanowieniu nowych świąt, najczęściej obchodzonych środowiskowo, to najprostsze akty, jakie przyjmuje Sejm. Dlaczego ma z tym aż tak wielki problem? – Tempo prac nad takimi projektami oraz to, że są składane taśmowo, nie służy ich jakości – uważa Śledzińska-Katarasińska. – Poza tym wiele uzasadnień do projektów jest branych żywcem z Wikipedii, która, jak wiadomo, nie jest wzorem poprawności językowej – mówi.