Bodnar w rozmowie z „Nową Trybuną Opolską” przyznał, że irytowało go, gdy „w trakcie protestów pod sądami ludzie mówili, że wkrótce w Polsce będziemy mieli drugą Białoruś”. - W ten sposób sami siebie pozbawiają argumentacji, a wchodząc na tak wysokie tony, tracimy zrozumienie tych mniejszych spraw. Uważam, że merytoryczna dyskusja jest dla wielu polityków bardziej bolesna, bo oddaje rzeczywisty pogląd na sprawę, który jest oparty na faktach, a nie na emocjach - mówił.

Rzecznik praw obywatelskich powiedział, że ostatnie dni jego urzędowania na stanowisku będą bardzo intensywne. - 13 i 14 lipca wybieram się do Trybunału Konstytucyjnego, aby być stroną postępowania dotyczącego kwestii wyższości konstytucji nad prawem unijnym oraz stosowania środków tymczasowych Trybunału Sprawiedliwości UE. Wprost chodzi o to, czy Polska nadal pozostanie członkiem Unii Europejskiej - zauważył.

- Jeśli Trybunał Konstytucyjny orzeknie, że TSUE nie ma uprawień do kontroli prawa krajowego i stosowania środków tymczasowych w sprawach m.in. sądownictwa państw członkowskich, może się to spotkać z bardzo ostrą reakcją Unii. Skutki tej decyzji mogą być dla nas bardzo złe, bo de facto ryzykujemy, że mogą nas z Unii po prostu wyrzucić - zwrócił uwagę.

Bodnar ocenił też, że „Prawo i Sprawiedliwość nie zna pojęcia kompromisu”. - Z tego powodu będzie stawiało na osoby bezpośrednio związane z partią z bardzo pragmatycznych powodów - mówił, nawiązując do pięciu nieudanych prób wyboru jego następcy. - Wierzę w to, że niezależnie od tego, kto będzie nowym RPO, nadal najważniejsze kwestie będą kontynuowane - zaznaczył.

- Uważam, że kandydatów, którzy potrafiliby stanąć ponad podziałami, należy szukać poza partiami. Dobrym przykładem była pani mecenas Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, która miała poparcie ponad tysiąca różnych organizacji społecznych. Jej kandydatura przepadła, bo pani Rudzińska-Bluszcz byłaby Rzecznikiem całkowicie niezależnym od wpływu tej, czy innej partii - zauważył Adam Bodnar.