Maksymalna kara za dyskryminowanie kogoś z tych powodów to trzy lata więzienia i grzywna w wysokości 45 tysięcy euro.
Projekt zmian w prawie, zgłoszony został przez Christophe Euzeta, parlamentarzystę En Marche! - ugrupowania prezydenta Emmanuela Macrona.
Euzet przekonywał, że w czasie, gdy "widzialne" mniejszości skupiają na sobie uwagę opinii publicznej, o "słyszalnych" mniejszościach się zapomina.
Maina Sage, deputowana z Polinezji Francuskiej, mówiła o trudnościach jakich doświadczają osoby, takie jak ona, które mówią z akcentem spoza kontynentalnej Francji.
Patricia Miralles, córka emigrantów z Afryki Północnej mówiła, że była obiektem drwin, gdy w młodości posługiwała się algierskim akcentem.
Przeciwko zmianom w prawie głosował z kolei Jean Lassale, który - mówiąc z silnym akcentem charakterystycznym dla południowo-zachodniej Francji - przekonywał, że "nie żąda, by chronić go za to, że jest kim jest".
Minister sprawiedliwości Eric Dupond-Moretti wyraził przekonanie, że jest "bardzo przekonany" o konieczności zmian w prawie w tym zakresie.
W ubiegłym miesiącu Jean-Luc Melenchon, lider skrajnie lewicowej partii Niepokorna Francja, został nagrany, gdy - na pytanie dziennikarza zadane z silnym, południowym akcentem odparł: "Czy ktoś może mi zdać to pytanie po francusku?".