Marek Migalski: Dyktatura hybrydowa

W budowie demokracji Polacy byli dotąd banalni i wtórni. W tworzeniu pseudodemokracji mamy duży udział.

Aktualizacja: 01.05.2020 06:50 Publikacja: 01.05.2020 00:01

Od kilku lat mamy w Polsce nowy system, który działa z mandatu społecznego

Od kilku lat mamy w Polsce nowy system, który działa z mandatu społecznego

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Gdy przed niespełna dwoma laty po raz pierwszy użyłem na łamach „Rz” terminu „hybrydowej dyktatury” na określenie tego, co może Polskę czekać w najbliższej przyszłości, nie przypuszczałem, że stanie się to tak szybko i w tak oczywisty sposób. Ale dziś nie ma wątpliwości, że nasze państwo nie ma już charakteru demokracji, zwłaszcza demokracji liberalnej, ale że jest formą pośrednią w drodze do pełnej autokracji. Ową formą jest właśnie hybrydowa dyktatura, a ewentualna reelekcja Andrzeja Dudy spetryfikuje ten system.

W jednych rękach

Popatrzmy z pewnym dystansem na to, co dzieje się w Polsce. Trybunał Konstytucyjny jest narzędziem w rękach partii rządzącej, a jej prezes została publicznie określona przez Jarosława Kaczyńskiego jako odkrycie towarzyskie i często organizuje dla niego prywatne kolacje. Szefem prokuratury jest polityk znany z tego, że nie waha się przed skrajnym upartyjnieniem jej działań, czego dowody dostarcza, nakazując umarzanie śledztw niekorzystnych dla władzy. Prezesem NIK jest osoba, której kwalifikacje moralne predysponują ją co najwyżej do prowadzenia hoteli na godziny.

Sąd Najwyższy za chwilę zostanie przejęty przez PiS, a w jego izbie rozstrzygającej o ważności wyborów już teraz zasiadają ludzie wybrani przez obecną władzę i w dużej mierze jej oddani. Służby specjalne i policja są nadzorowane przez wiceprezesa PiS skazanego w przeszłości za nadużywanie władzy.

Sejm stał się maszynką do przeforsowywania ustaw rządowych, co zresztą czyni z pogwałceniem wszelkich zasad, ale także przepisów, dobrej legislacji, konstytucyjnych terminów, a nawet przepisów regulaminu Sejmu. Prawa posłów opozycji są systematycznie łamane, a oni sami często są niedopuszczani do obrad, a nawet fizycznie nękani przez straż marszałkowską. Sądy kontroluje Krajowa Rada Sądownictwa, wybrana bezprawnie, a większość jej członków jest posłusznymi wykonawcami poleceń płynących z siedziby partii rządzącej. Media państwowe stały się narzędziem uprawiania tępej i brutalnej propagandy obozu władzy, a jej funkcjonariusze nawet nie ukrywają, że są żołnierzami posłusznymi rozkazom Jarosława Kaczyńskiego. Ten ostatni jawnie i ostentacyjnie łamie prawo, organizuje uroczystości z naruszeniem obowiązujących przepisów, wjeżdża na zamknięte cmentarze czy na Wawel – a wszystko to w otoczeniu i przy ochronie ze strony policji i wojska.

Interes własny

Przygotowania do przeprowadzenia wyborów wyostrzyły to, co było znane od dłuższego czasu, bowiem presja czasowa spowodowała, że wola prezesa PiS musi być zrealizowana z tak ewidentnym naruszeniem prawa i w poczuciu całkowitej bezkarności, że uwypukliła tylko to, co zostało opisane powyżej. Bo jeśli na polecenie premiera drukuje się w prywatnej firmie karty do głosowania, wymusza na Poczcie Polskiej przygotowania do ich rozniesienia, pozbawia się PKW jakiegokolwiek wpływu na proces wyborczy, a wszystko to dzieje się w sytuacji procedowania jeszcze w Senacie odpowiedniej ustawy, to proces ten z całą ostrością pokazuje, jak dalece niedemokratyczny jest nasz obecny system.

Pojęcie „hybrydowości” do nauk społecznych wkroczyło niedawno, a to za sprawą przede wszystkim konieczności opisania nowego rodzaju konfliktów zbrojnych. Za klasyczny w tym kontekście uznaje się konflikt krymski i doniecki, w wyniku którego Ukraina straciła na rzecz Rosji spore połacie swojego terytorium oraz poniosła ofiary w ludziach, ale bez wypowiedzenia przez obie strony stanu wojny. Zamiast regularnych działań wojennych mieliśmy do czynienia z dywersją ideologiczną, informacyjną, militarną, ale prowadzoną przez „nieznane” podmioty, przez „zielone ludziki”, przez rzekomo niezależnych „separatystów”. Wszyscy wiedzieli, kto stoi za tymi ludźmi i za tymi działaniami, ale formalnie nie została nikomu wypowiedziana wojna. Ten nowy rodzaj konfliktu zbrojnego zaczęto określać jako „wojnę hybrydową”.

Owa hybrydowość doskonale pasuje do opisania specyfiki polskiej dyktatury. Nikt formalnie jej nie zadekretował, ale wszystkie narzędzia do sprawowania władzy już pozostają w rękach rządzących i są przez nich wykorzystywane nie do sprawnego kierowania państwem, lecz do umacniania swojego sprawstwa politycznego oraz ograniczania wolności obywateli.

Przykłady na obecność hybrydowej dyktatury, która zastąpiła w ciągu ostatnich lat w naszym kraju demokrację, można by mnożyć, ale jedno jest oczywiste – mamy w Polsce nowy system. Działa on zresztą na podstawie mandatu społecznego udzielonego w wyborach przez suwerena. Tak jak w przypadku innych tego typu demokratur: „demokracji suwerennej” Putina, „demokracji nieliberalnej” Orbána czy „demokracji bosforskiej” Erdogana. Podobnie jak w przypadku wymienionych ustrojów polska dyktatura hybrydowa oparta jest zarówno na znaczącym poparciu społecznym z jednej strony, jak i na całkowitym zaprzeczeniu zasad i reguł demokracji liberalnej, która była naszym doświadczeniem, ze wszystkimi swoimi ułomnościami, od 1989 roku do 2015.

Rodzimy wkład

Zajmuję się naukowo i zawodowo teorią demokracji oraz analizą systemów politycznych od prawie dwóch dekad i muszę ze smutkiem stwierdzić, że o ile w budowie demokracji Polacy byli banalni i wtórni, raczej naśladując znane już wzorce i je mniej czy bardziej udanie kopiując, o tyle w dziele tworzenia nowych, postdemokratycznych i protoautorytarnych ustrojów, jesteśmy jednym z kilku społeczeństw, które wnoszą poważny wkład w ten proces. Stworzenie nad Wisłą dyktatury hybrydowej będzie poważnym dokonaniem naszego narodu i naszych przywódców, zwłaszcza gdyby zjawisko to uległo petryfikacji po ewentualnym zwycięstwie Andrzeja Dudy. Wówczas proces ten by się domknął, pozwalając temu nowemu modelowi ustrojowemu zaistnieć w całej krasie. Choć akurat przy tym ostatnim słowie bym się nie upierał.

Autor jest politologiem, prof. UŚ

Gdy przed niespełna dwoma laty po raz pierwszy użyłem na łamach „Rz” terminu „hybrydowej dyktatury” na określenie tego, co może Polskę czekać w najbliższej przyszłości, nie przypuszczałem, że stanie się to tak szybko i w tak oczywisty sposób. Ale dziś nie ma wątpliwości, że nasze państwo nie ma już charakteru demokracji, zwłaszcza demokracji liberalnej, ale że jest formą pośrednią w drodze do pełnej autokracji. Ową formą jest właśnie hybrydowa dyktatura, a ewentualna reelekcja Andrzeja Dudy spetryfikuje ten system.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Lewicowa rozgrywka o mieszkania. Partia chce miejsca w Ministerstwie Rozwoju
Polityka
USA krytycznie o prawach człowieka w Polsce. Departament Stanu przygotował raport
Polityka
Zakłócone loty nad Europą. Rosjanie celowo wprowadzają pilotów w błąd
Polityka
Departament Stanu zgodził się sprzedać Polsce rakiety za ponad miliard dolarów
Polityka
Jakub Wygnański: Polityka parlamentarna domaga się obywatelskiego „dotlenienia”