Bernie Sander, który ubiega się o nominację Demokratów przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi w USA, na jednej z debat określił premiera Izraela Benjamina Netanjahu mianem "reakcyjnego rasisty". Zadeklarował, że jako prezydent rozważyłby cofnięcie podjętej przez Donalda Trumpa decyzji o przeniesieniu ambasady Stanów Zjednoczonych z Tel Awiwu do Jerozolimy.
Sanders napisał także na Twitterze, że nie wybierze się na doroczną konferencję AIPAC, największej i najsilniejszej proizraelskiej grupy wpływów w USA. Wyraził zaniepokojenie, że organizacja daje prawo głosu liderom, którzy są bigotami i którzy sprzeciwiają się podstawowym prawom Palestyńczyków.
Na słowa Sandersa zareagował Danny Danon, ambasador USA przy ONZ - Ktokolwiek nazywa premiera Izraela rasistą jest albo kłamcą, albo ignoranckim głupkiem, albo jednym i drugim. Nie chcemy go na spotkaniu AIPAC. Nie chcemy go w Izraelu - oświadczył Danon.
Czytaj także:
(Nie)pokojowy plan Trumpa
Senator został zapytany o te słowa w CBS News. - Nie jestem przeciwko Izraelowi. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by chronić niepodległość, bezpieczeństwo i wolność narodu izraelskiego - powiedział.