Wicepremier ostrzega: Twardy brexit grozi rozpadem Wielkiej Brytanii

Istnieje "poważne ryzyko", że Wielka Brytania rozpadnie się, a tworzące ją państwa (Anglia, Szkocja, Irlandia Północna i Walia) pójdą własną drogą w przypadku twardego brexitu - ostrzega David Lidington, kanclerz Księstwa Lancaster, de facto wicepremier w rządzie Theresy May i jej pierwszy zastępca.

Aktualizacja: 10.07.2019 12:18 Publikacja: 10.07.2019 11:29

Wicepremier ostrzega: Twardy brexit grozi rozpadem Wielkiej Brytanii

Foto: AFP

Lidington przekazał członkom rządu, że możliwość nieuporządkowanego, twardego brexitu "zaostrza" wyzwania związana z utrzymaniem jedności Zjednoczonego Królestwa.

Według polityka ruch niepodległościowy w Szkocji stwarza "znaczące i pilne polityczne wyzwanie" dla rządu w Londynie, które będzie jeszcze większe jeśli Szkocka Partia Narodowa zapewni sobie większość w wyborach do szkockiego parlamentu w 2021 roku.

W rządowym dokumencie, z którego fragmentami zapoznała się redakcja "Financial Times", Lidington stwierdził, że rosnące poparcie dla walijskiej Plaid Cymru potwierdza, że rząd w Londynie "nie może być spokojny jeśli chodzi o nastawienie Walijczyków do Unii i niepodległości.

Odnosząc się z kolei do wpływu brexitu na Irlandię Północną wicepremier zwrócił uwagę na domaganie się referendum ws. granicy, które mogłoby doprowadzić do zjednoczenia Irlandii Północnej z Irlandią. - Odbywa się prawdziwy i szczery dialog w Irlandii o przyszłym referendum ws. granicy - miał powiedzieć Lidington na spotkaniu z ministrami. Jego zdaniem sprawę zaostrzy jeszcze tzw. twardy brexit (wyjście Wielkiej Brytanii z UE bez umowy).

Lidington mówił też m.in. że w Walii rośnie przekonanie, iż brytyjski rząd nie był w stanie wesprzeć kluczowych gałęzi przemysłu co sprawia, iż nie można wykluczyć dążeń niepodległościowych w Walii.

Wystąpienie Lidingtona - jak pisze "Financial Times" - było ostrzeżeniem dla przyszłego premiera, aby ten dążąc do brexitu 31 października za wszelką cenę (takie plany ma faworyt w organizowanych właśnie przez torysów wyborach szefa partii, Boris Johnson) nie zagroził integralności kraju.

Partia Konserwatywna zapowiedziała, że 23 lipca poznamy nazwisko nowego lidera torysów a zarazem nowego premiera Wielkiej Brytanii, którego 160 tys. członków partii wybierze spośród dwójki: Boris Johnson (były szef MSZ, były mer Londynu) i Jeremy Hunt (obecny szef MSZ).

Dwójkę kandydatów na stanowisko szefa partii i premiera wyłonili w serii głosowań posłowie Partii Konserwatywnej. Ostatecznego wyboru dokonują jednak wszyscy członkowie partii. Faworytem wyborów jest Johnson.

Boris Johnson zapowiedział, że jako premier Wielkiej Brytanii na pewno doprowadzi do brexitu do 31 października. Johnson jest przekonany, że uda mu się wynegocjować nową umowę ws. brexitu z UE, ponieważ umowa wynegocjowana przez Theresę May jest "martwa".

Johnson zadeklarował też, że jest gotów przeprowadzić tzw. twardy brexit - czyli brexit bez umowy. Przeciwko takiemu rozwiązaniu przeciwna jest jednak część parlamentarzystów Partii Konserwatywnej. Niektórzy z nich deklarują, że gdyby rząd Johnsona zmierzał do twardego brexitu, zagłosowaliby za wotum nieufności dla własnego gabinetu, co oznaczałoby przedterminowe wybory do Izby Gmin.

Do zmiany premiera doszło po tym, jak w związku z impasem ws. brexitu, spowodowanym trzykrotnym odrzuceniem przez Izbę Gmin umowy wynegocjowanej z UE przez Theresę May, Bruksela musiała opóźnić datę wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii (pierwotnie miało do tego dojść 29 marca) - najpierw na 12 kwietnia/22 maja, a potem na 31 października.

W tzw. głosowaniach orientacyjnych przeprowadzonych w Izbie Gmin żadne z rozwiązań impasu, alternatywnych wobec umowy Theresy May, nie zdobyło większości. Najbliżej większości była propozycja wejścia przez Wielką Brytanię w unię celną z UE po brexicie.

Umowa wynegocjowana przez May była za każdym razem odrzucana m.in. głosami części posłów Partii Konserwatywnej i popierającej rząd Demokratycznej Partii Unionistycznej. Powodem sprzeciwu polityków partii rządzącej wobec umowy brexitowej wynegocjowanej przez szefową rządu jest zawarty w niej mechanizm tzw. backstopu, czyli tymczasowe pozostanie przez Wielką Brytanię w unii celnej z UE, aby uniknąć odtworzenia regularnej granicy celnej między Irlandią a Irlandią Północną, co stałoby w sprzeczności z postanowieniami tzw. porozumienia wielkopiątkowego z 1998 roku, które zakończyło konflikt w Irlandii Północnej.

W związku z drugim przełożeniem daty brexitu na Wyspach musiały odbyć się wybory do PE, które wygrała Partia Brexitu Nigela Farage'a, a torysi ponieśli w nich największą porażkę w wyborach powszechnych w swojej historii.

May podała się do dymisji 7 czerwca. Premierem Wielkiej Brytanii była od 2016 roku, od czasu referendum, w którym Brytyjczycy opowiedzieli się za wyjściem z UE, po którym do dymisji podał się David Cameron.

Brytyjczycy podjęli decyzję o wyjściu z UE w referendum z 23 czerwca 2016 roku. Za wyjściem z Unii głosowało 51,89 proc. respondentów, przeciw - 48,11 proc. Zwolennicy pozostania w UE stanowili większość spośród głosujących w Szkocji (62 proc.) oraz Irlandii Północnej (56 proc.), a także na Gibraltarze (95,9 proc.).

Lidington przekazał członkom rządu, że możliwość nieuporządkowanego, twardego brexitu "zaostrza" wyzwania związana z utrzymaniem jedności Zjednoczonego Królestwa.

Według polityka ruch niepodległościowy w Szkocji stwarza "znaczące i pilne polityczne wyzwanie" dla rządu w Londynie, które będzie jeszcze większe jeśli Szkocka Partia Narodowa zapewni sobie większość w wyborach do szkockiego parlamentu w 2021 roku.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne