Osiem dni z rzędu wielusettysięczne manifestacje zapełniają ulice w centrum Hongkongu. Na ostatnią wyszło – według oceny organizatorów – około dwóch milionów osób, czyli co czwarty mieszkaniec Specjalnego Regionu Autonomicznego. Pod naciskiem ogromu ludzi szefowa miejscowych władz wykonawczych, pani Carrie Lam wystąpiła ze specjalnym oświadczeniem, przepraszając wszystkich.

Przyczyną wybuchu stał się projekt ustawy zezwalającej na ekstradycję podejrzanych do Chin (ale też na Tajwan i do Makau, mającego również specjalny status w Chinach).

Pekin powiedział, że szanuje decyzje Lam, ale krytycznie ocenił opinie, które płynęły m.in. z Waszyngtonu i Londynu.

- Niektóre siły zachodnie wykorzystują to, aby wywołać niepokój i podburzyć opozycję. Próbują zniszczyć stabilność Hongkongu i wprowadzić dwa systemy w jednym państwie - powiedział szef dyplomacji Chin Wang Yi.

- Trzeba powiedzieć to głośno: muszą wycofać swoje czarne ręce. Hongkong jest sprawą wewnętrzną Chin. Nie potrzebujemy, by ktoś się wtrącał - dodał.