Emmanuel Macron nie zreformuje Europy

Ruch „żółtych kamizelek” się załamał. Ale prezydent zapłacił za to utratą wiarygodności, tak nad Sekwaną, jak i w Brukseli.

Aktualizacja: 16.12.2018 18:18 Publikacja: 16.12.2018 16:43

Emmanuel Macron nie zreformuje Europy

Foto: AFP

Pięć pięknych Francuzek w czapkach frygijskich na głowie i z gołymi piersiami stało w sobotę przed południem naprzeciw specjalnych oddziałów policji CRS: bardzo przekonywający obraz symbolizującej lud Marianny ścierającej się z brutalną siłą państwa.

Ale poświęcenie pań w ten mroźny dzień nie zdołało przesłonić faktu, że trwający od miesiąca ruch „gilets jaunes” („żółtych kamizelek”) dogorywa. W ostatnią sobotę na ulice Francji wyszło 66 tys. manifestantów, dwa razy mniej niż tydzień wcześniej i cztery razy mniej niż 17 listopada. Było trochę przepychanek, ale żadnych poważnych zniszczeń, które wcześniej tak zaszokowały świat.

Gdy we wtorek 11 grudnia zradykalizowany przestępca Cherif Chekatt zastrzelił cztery osoby na targu bożonarodzeniowym w Strasburgu i zniknął, szef MSW Christophe Castaner wprowadził w kraju podwyższony stan gotowości i zaapelował o wstrzymanie protestów. W nocy z czwartku na piątek anonimowa kobieta rozpoznała rannego terrorystę i zawiadomiła policję. Chekatt próbował się schronić w sąsiednim bloku, ale drzwi były zamknięte: oddał więc strzały do ścigającego patrolu i został zabity. Tym samym apel Castanera o wstrzymanie protestów stracił rację bytu.

Ale ogromna większość Francuzów i tak pozostała w domu. Najwyraźniej dała się przekupić serią subwencji socjalnych, które Emmanuel Macron ogłosił na początku tygodnia. Tym bardziej że przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Richard Ferrand zapowiedział, iż będą one uchwalone już w tym tygodniu.

Powstrzymanie „gilets jaunes” niezwykle osłabiło jednak wiarygodność prezydenta, przede wszystkim na arenie europejskiej. Jeszcze na początku grudnia proszący o zachowanie anonimowości jeden z najbliższych współpracowników ministra gospodarki Bruno Le Maire’a przekonywał „Rz”, że prezydent nigdy nie cofnie się na drodze reform. „Mamy za sobą straconą dekadę, gdy kraj rozwijał się średnio w tempie 0,8 proc. rocznie. Musimy przełamać zastój, obniżyć podatki i wydatki. Po raz pierwszy od lat zredukowaliśmy deficyt budżetowy poniżej unijnej normy 3 proc. PKB i tak już pozostanie. Musimy być w Brukseli wiarygodni” – tłumaczył.

Jednak w tę niedzielę Ferrand przyznał, że obietnice Macrona będą kosztowały budżet przynajmniej 10 mld euro, a deficyt wyniesie w przyszłym roku 3,4 proc. PKB.

„W decydującym momencie okazało się, że obietnice wobec Unii nic dla prezydenta nie znaczą. Jak dla wszystkich hasła europejskie i dla niego były tylko fasadą, aby bronić interesów własnego kraju” – napisał „Spiegel”, podkreślając, że Macron stracił wiarygodność jako reformator Unii.

„Le Journal du Dimanche” donosi o kolejnym załamaniu poparcia dla Macrona: ufa mu już tylko 23 proc. Francuzów, podczas gdy 76 proc. odrzuca jego politykę.

Od 1 stycznia wchodzi w życie znany od zawsze w Polsce system poboru podatków „u źródła”. Zamiast rozliczać się na koniec roku i do tego czasu cieszyć się prze lewami brutto, Francuzi od razu zobaczą na kontach pomniejszone dochody, co może znowu wywołać wściekłość wielu z nich. Aby ją złagodzić, rząd chce, by obiecana podwyżka 100 euro miesięcznie do pensji minimalnej została wypłacona awansem przez przedsiębiorców i zwrócona potem przez państwo. Rodzi się jednak pytanie o konkurencyjność kraju, w którym najniższe gwarantowane uposażenie wyniesie równowartość 7 tys. złotych brutto (1,6 tys. euro) wobec 2250 zł w naszym kraju. Co prawda moc nabywcza jest dwukrotnie niższa nad Sekwaną niż nad Wisłą, ale z punktu widzenia kosztów przedsiębiorców nie ma to znaczenia.

Na plakatach „gilets jaunes” pojawił się też w sobotę niepokojący dla Pałacu Elizejskiego skrót: RIC. Chodzi o referendum z inicjatywy obywatelskiej, pomysł, aby poparcie 700 tys. osób wystarczyło do organizacji w ciągu roku powszechnego głosowania nad jakąś reformą. Od 2008 r. potrzeba do tego 185 deputowanych i 4,5 mln głosów, przez co przepis nigdy nie był uruchomiony. Wprowadzenie RIC w wersji forsowanej przez „żółte kamizelki” mogłoby zaprowadzić Francję w zupełnie nieznanym kierunku, jak Zjednoczone Królestwo z brexitem. I do utraty faktycznej kontroli Macrona nad państwem. Na razie prezydent zapowiedział trzymiesięczne „konsultacje narodowe” dotyczące kształtu instytucji państwa. Potrwają do marca.

Pięć pięknych Francuzek w czapkach frygijskich na głowie i z gołymi piersiami stało w sobotę przed południem naprzeciw specjalnych oddziałów policji CRS: bardzo przekonywający obraz symbolizującej lud Marianny ścierającej się z brutalną siłą państwa.

Ale poświęcenie pań w ten mroźny dzień nie zdołało przesłonić faktu, że trwający od miesiąca ruch „gilets jaunes” („żółtych kamizelek”) dogorywa. W ostatnią sobotę na ulice Francji wyszło 66 tys. manifestantów, dwa razy mniej niż tydzień wcześniej i cztery razy mniej niż 17 listopada. Było trochę przepychanek, ale żadnych poważnych zniszczeń, które wcześniej tak zaszokowały świat.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Polityka
Ban dla TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy
Polityka
Kaukaz Południowy. Rosja się wycofuje, kilka państw walczy o wpływy
Polityka
USA i Wielka Brytania nakładają nowe sankcje na Iran. „Jesteśmy o krok od wojny”
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Nie puszczają urzędników nawet na Białoruś. Moskwa strzeże swoich tajemnic