- Oni uznali jedną rzecz: że ten pan jest uczciwym człowiekiem, był polecony przez Glapińskiego i tak dalej. Wobec tego wyszedł, a teraz prowadzą śledztwo - mówiła Romaszewska.
Według Romaszewskiej pobyt zdymisjonowanego już wówczas szefa KNF w jego dotychczasowym biurze w żaden sposób nie wpłynie na śledztwo. I nawet jeśli Chrzanowski "sprzątnął" jakieś dowody, "po mnóstwie rzeczy można dojść do kłębka".
Na argument prowadzącej Dominiki Wielowieyskiej, że prokuratura powinna natychmiast zabezpieczyć dowody, ale skoro jest ona pod bezpośrednią kontrolą rządu PiS, jej opieszałość mogła mieć na celu ochronę interesów partyjnego kolegi.
Romaszewska stwierdziła, że przypadek Chrzanowskiego wymaga obserwacji, a więc "waszego, czyli opozycyjnego, oglądu - jak się wyraziła. Sama jednak jest zwolenniczką "związania w jakimś sensie prokuratury z rządem" w celu prowadzenia polityki karnej obejmującej cały kraj.
Romaszewska nie zgodziła się z tezą Wielowieyskiej, że wycofanie się PiS z części reform sądowniczych jest "klęską". To, jej zdaniem", za dużo powiedziane. Nie udało się jedynie wyjaśnić "światu i części UE", że powinno się przeprowadzić lustracje sądów.