„Gdyby Jarosław Kaczyński zdecydował się kandydować, to nie wahałbym się ani chwili i stanąłbym do takiego pojedynku” – to najważniejsza wypowiedź z piątkowego wywiadu Donalda Tuska dla TVN 24. To sprawiło, że spekulacje co do całej kampanii prezydenckiej stały się coraz intensywniejsze.
Bo szef Rady Europejskiej po raz pierwszy w tak wyraźny sposób dał do zrozumienia, że interesuje go prezydentura. – Możecie w Polsce państwo zapytać prezesa Jarosława Kaczyńskiego, czy przyjmuje takie wyzwanie – mówił dziś Tusk, który odniósł się też do sprawy zmian w sądownictwie i do kwestii ustawy o IPN.
Jarosław Kaczyński w niedawnym wywiadzie dla „Sieci” zadeklarował jednak, że najpewniej to Andrzej Duda będzie kandydatem PiS na drugą kadencję. Dlatego w PiS wypowiedź Tuska jest raczej interpretowana jako ucieczka od startu. „Wyzwanie J. Kaczyńskiego przez D. Tuska to rejterada przed prezydentem A. Dudą. To sygnał, że Tusk nie będzie startował w wyborach, bo wie, że J. Kaczyński nie wybiera się kandydować” – napisała na Twitterze rzecznik PiS i wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek. Politycy PO twierdzą zaś, że Tusk chciał pokazać, że w 2020 r. nie będzie „walczył z marionetkami”, dlatego wskazał jako swojego przeciwnika Jarosława Kaczyńskiego. Nie wszyscy w opozycji uznają słowa Tuska za jednoznaczne. – Oczekuję jasnej deklaracji – powiedziała Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej.
Lider PO Grzegorz Schetyna już wielokrotnie podkreślał, że Tusk byłby najlepszym kandydatem opozycji w wyborach prezydenckich. Ale słowa byłego premiera mogą być też odczytane jako komunikat do opozycji. – Tusk daje Schetynie do zrozumienia, że nie wypadł z gry – mówi nam polityk z jednej z opozycyjnych partii. Szef Rady Europejskiej już w marcu deklarował, że nie wybiera się na polityczną emeryturę po końcu jego kadencji w 2019 r. Wcześniej, w roku 2017 i poprzednich, był dużo bardziej enigmatyczny w swoich stwierdzeniach.
Były przewodniczący PO zaskoczył też swoim stwierdzeniem, że proponował Mateuszowi Morawieckiemu spotkanie w sprawie rozwiązania kryzysu wokół ustawy o IPN. – Prosiłem o spotkanie w Brukseli, ale nie zdecydował się na rozmowę wówczas, a miałem pomysł, żeby dużo szybciej wyjść z tego zakrętu – stwierdził Tusk. Jak też dodał, wycofanie się z niektórych przepisów ustawy nie było ani honorowe, ani imponujące. Rozmówcy „Rzeczpospolitej” ze sfer rządowych nie potwierdzają, że Donald Tusk wystosował prośbę o spotkanie w tej sprawie z szefem polskiego rządu. – W trakcie jednej z Rad Europejskich Tusk prosił premiera Morawieckiego o rozmowę w temacie utsawy o IPN– precyzuje nasz rozmówca z Brukseli.