Białoruś: Łukaszenko walczy z łapówkarzami

Funkcjonariusze KGB zatrzymali ponad 50 urzędników i przedsiębiorców. Do aresztu trafił nawet doradca prezydenta.

Aktualizacja: 26.06.2018 17:51 Publikacja: 26.06.2018 17:19

Białoruś: Łukaszenko walczy z łapówkarzami

Foto: 123RF

Z tegorocznych danych białoruskiego urzędu statystycznego wynika, że dochód ponad 87 proc. Białorusinów (chodzi o miesięczny dochód jednej osoby w gospodarstwie domowym) nie przekracza 400 rubli (równowartość 740 złotych). Najlepiej powodzi się urzędnikom i biznesmenom, o dochodach których przeciętny Białorusin nie ma pojęcia, ale dowiaduje się przy okazji licznych afer korupcyjnych.

Czytaj więcej:

Łukaszenko do urzędników: bierzcie pistolety

Wydawałoby się, że Białoruś nie jest krajem zamożnym, nie posiada obfitych złóż ropy i gazu, nie ma dostępu do morza. Mimo to wysokość łapówek sięga tam nawet kilkuset tysięcy dolarów.

W poniedziałek białoruski Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) poinformował o zatrzymaniu ponad 50 osób. Większość to związani z resortem zdrowia urzędnicy. Od lat ustawiali przetargi na zakup leków i sprzętu medycznego, zbijając na tym majątki. Rządowa agencja Biełta podała, że wśród zatrzymanych znalazł się szef państwowej spółki Bielmiedtechnika, zajmującej się zaopatrzeniem białoruskich szpitali. Podczas przeszukania w jego garażu znaleziono ponad 620 tys. dolarów. KGB twierdzi, że aresztowani urzędnicy przyjmowali łapówki od 10 do 350 tys. dolarów. Odbijało się to na kosztach sprzętu medycznego i leków, których cena często była zawyżona nawet o 100 proc. W ten sposób kilkadziesięciu białoruskich urzędników wzbogaciło się o co najmniej kilkanaście milionów dolarów.

To już kolejna afera korupcyjna, która wybuchła na Białorusi w ciągu miesiąca. Poprzednia była jeszcze ciekawsza, gdyż dotyczyła osoby z najbliższego otoczenia Aleksandra Łukaszenki. Chodzi o zatrzymanego niedawno przez KGB prezydenckiego doradcę ds. obwodu grodzieńskiego. Przyłapano go, gdy dostawał łapówkę w wysokości 200 tys. dolarów. Tuż po tym Łukaszenko oświadczył, że osobiście wydał zgodę na aresztowanie nazwał swojego byłego współpracownika „bandytą”. Miał szantażować lokalnych biznesmenów i wyłudzać od nich pieniądze. Byłemu już doradcy prezydenta grozi nawet 15 lat więzienia, ale nie wykluczono, że może powtórzyć los innych skazanych za korupcję.

Białoruskie media podają, że w ostatnich latach co najmniej 15 skorumpowanych funkcjonariuszy publicznych Łukaszenko wysłał nie do więzienia, ale na wieś, gdzie mają odbudowywać upadające kołchozy (państwowe gospodarstwa rolne).

– Łukaszenko uważa się za dyrektora przedsiębiorstwa, które się nazywa Białoruś. Uważa, że jeżeli jakiś urzędnik kradnie, to kradnie z jego kieszeni. Prezydent walczy z korupcją, ale stworzył system, który ją stymuluje. Nie ma niezależnego sądownictwa, urzędnicy mają nieograniczone możliwości i nie są kontrolowani przez opinię publiczną, ponieważ nie ma wolnych mediów – mówi „Rzeczpospolitej” znany białoruski politolog Waler Karbalewicz. – Do korupcji podchodzi się wybiórczo, ponieważ trafić za kraty mogłoby zbyt wielu członków rządu. Łukaszenko zbiera haki i trzyma podwładnych na krótkiej smyczy – dodaje.

Deklaracje podatkowe białoruskich urzędników nie są podane do publicznej wiadomości. Wgląd do nich mają jedynie służby specjalne i osobiście prezydent. Przeciętny Białorusin może zobaczyć ich majątek m.in. w podmińskim osiedlu Drozdy – jeżeli nie zostanie wcześniej aresztowany przez milicję. Swoje posiadłości mają tam byli i obecni członkowie rządu, wysokiej rangi oficerowie służb mundurowych, sędziowie i prokuratorzy. Zapewniają, że warte często nawet kilka milionów dolarów domy zbudowali na kredyt.

– Trudno sobie wyobrazić, że przeciętny Białorusin dostałby w banku taki kredyt. To świadczy o tym, że system nie jest transparentny – mówi Karbalewicz.

Nieprzejrzysty jest również Rezerwowy Fundusz Prezydenta, o majątku którego od lat krążą legendy. Ten temat to chyba główne tabu na Białorusi. Co roku przelewane są do niego pieniądze z budżetu państwa. W tym ma trafić tam 1,2 mld rubli (2,2 mld złotych) i jest to jedna z najwyższych pozycji w budżecie. Oprócz tego rządzący od ćwierćwiecza prezydent Białorusi posiada 12 rezydencji. Ale zapewnia, że wszystko, co ma, „należy do państwa”.

Polityka
Zignorowana Ałła Pugaczowa. Królowa rosyjskiej estrady, która nie poparła wojny
Polityka
Władimir Putin dostał potwierdzenie, że jest prezydentem
Polityka
Argentyna zakupi używane F-16 od Danii. Mają 40 lat
Polityka
Gruzja wprowadza kontrowersyjne prawo "inspirowane Rosją"
Polityka
Kreml znów kłamie w sprawie Katynia