Kornel Morawiecki zaznaczył, że chciałby, aby po jego śmierci, Mateusz miał wsparcie polityczne. - Nie ma nic dziwnego w tym, że chciałbym wspierać syna - doda.

Polityk oświadczył, że syn prosił go o wzięcie udziału w głosowaniu nad wyborem sędziego Trybunału Konstytucyjnego. - Wyszedłem, żeby rozmawiać z synem. Mateusz mówił mi, że jest próba zerwania układu i pytał się, co ja będę robił. Z jego strony była sugestia, żebyśmy nie robili tego, co reszta kolegów z klubu, żebyśmy postarali się głosować - tłumaczy marszałek senior. Jego zdaniem "gdyby ustawka opozycji się powiodła, to byłby prestiżowy policzek dla PiS-u".

Poseł wypowiedział się także na temat sytuacji związanej z posłanką Zwiercan, która zagłosowała w jego imieniu. - Oburzył mnie totalny, frontalny nacisk na moją przyjaciółkę, żeby złożyła mandat. Tak, jakby popełniła jakieś przestępstwo - dziwił się. Polityk tłumaczył w rozmowie z RMF, że głosowanie za niego "to była pewna chwila, afekt, emocje". - Wszystkich, którzy czują się obrażeni przepraszam, ale nie złamaliśmy prawa - zaznaczył Morawiecki. Podkreślił, że nie ma w regulaminie Sejmu zapisu, że trzeba głosować osobiście. Polityk powiedział, że jest wdzięczny Zwiercan za to, że oddała głos w jego imieniu. - Za moją zgodą ten głos oddała, bo ona wiedziała, że takie są moje zamiary, wcześniej rozmawialiśmy na ten temat. Ale ten fakt naciśnięcia guzika nie miał mojej takiej wcześniejszej zgody - chociaż bardzo jej dziękuję, że to zrobiła, że tego głosu nie zmarnowała - zaznaczył.