No, ale czy gdybyśmy go mieli więcej, to znaleźliby się chętni? Bo tu dochodzimy do problemu pierwszego, czyli uprzedzeń rodaków. Co starsi kojarzą, że miody pili Zagłoba z kompanami, ale oni robili dużo dziwnych rzeczy i nie wszystkie naśladujemy, prawda? Młodszym miód pitny jawi się jako miód ze słoika rozcieńczony bimbrem. I jak tu tłumaczyć, że mogą być miody niemal wytrawne? Że mają nie tylko piękne, owocowo-kwiatowe bukiety, że w smaku nie zaznasz klejącego, przesłodzonego ulepka? Że zamiast gęstej, ciężkiej i rozmemłanej cieczy mamy klarowne, lekkie, wręcz świeżutkie delikatne cacko?
Nie przekonam państwa i nie zamierzam. Nie wierzcie mi na słowo, spróbujcie sami. Rok temu polecałem wielkopolskie miody Imbiorowiczów, na początku nowego roku pewnie napiszę o miodach z Augustowa, ale dziś wrócę do moich ulubionych z Miodosytni Podlaskiej. Pisałem o niej, że z Saków bliżej na Białoruś niż do jakiegokolwiek polskiego miasta. Cisza, głusza, pus...
Dostęp do najważniejszych treści z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.