Joanna Szczepkowska: Duchowość i handel nie idą w parze

Od jakiegoś czasu kupuję małe choinki. Mało ozdób. Mało prezentów. Mało jedzenia. Im mniej, tym lepiej wspominam święta. Biorę rodzinne dziecko i czekamy w oknie na pierwszą gwiazdę. Opowiadam o tym, co się zdarzyło dawno temu.

Aktualizacja: 02.12.2018 14:11 Publikacja: 30.11.2018 17:00

Joanna Szczepkowska: Duchowość i handel nie idą w parze

Foto: Fotorzepa

Przy opłatku długie, przemyślane życzenia. Telewizor pali się tutaj rzadko, i dobrze, bo dziś nie powinnam się denerwować. Nie, nie myślę teraz o polityce. Myślę o tym, co widziałam kilka razy na ekranie. Mignęło, przykuło uwagę i znikło. Jak w wielu innych domach. Właściwie pojawiło się to już w listopadzie, kilka dni po wyprawach na cmentarze. Wtedy przecież już postawiono na wystawach świąteczne ozdoby, iluminacje bożonarodzeniowe. W telewizorach... Wigilia.

Wiara. Świętowanie wiary. Nadzieja na nowe. Czułość. Wzruszenie. Wspólnota. Wszystko to widać na twarzach kilkunastu osób, które z wyrazem uniesienia śpiewają kolędę. Niby stoją osobno, a jednak są razem. Łączy je tkliwość w stosunku do dzieciny, o której śpiewają. To dziecko w żłobku nie wie przecież jeszcze, co je czeka. A może wie? Te kilkanaście osób ma w twarzy tę wiedzę i ten smutek nieuchronności.

Kilka kobiet, kilku mężczyzn i ich dzieci, które tu stoją, z całą pewnością mają ufną wiarę w niepokalanie Maryi i Wniebowzięcie – to widać po czystości spojrzenia, w którym widać tę ufność. Bo czym innym jest wiara? Ufnością przecież. A ufność daje tę jasność spojrzenia, którą ma cała grupa. Stoją prosto z rękami opuszczonymi jak w błogostanie. Śpiewając wspólnie kolędę, doznają tego stanu, to widać na ekranie telewizora.

Co dziwi, niepokoi trochę nawet, to ich ubrania. Nie widzimy przekroju społecznego, a więc dredów i siwych dam, skromnych płaszczy i błyszczących spodni. To wspólne śpiewanie powinno przecież obejmować wszystkie stany. Do takich „spotów" się przyzwyczailiśmy. Jeśli nie, to śpiewać powinni tylko ludzie powszednio, zwykle ubrani jak każdy sąsiad, a jeśli prowokująco, to same błyszczące kurtki i kolczyki w nosie. Jednak nie. Cała grupa ubrana jest dość podobnie, choć ma na sobie różne ubrania.

Co daje podobieństwo, to dobry gatunek tych strojów. Wiadomo, że nie wystarczy piękna czerwień szalika – ona zależy od materiału. Na lichym czerwień będzie licha, a na takim z domieszką jedwabiu, czerwona jak kwiat. Podkoszulek za sto złotych jest innym podkoszulkiem niż tani, choć miałby ten sam wzór i kształt. Co innego 100 proc. dobrej bawełny, a co innego poliester. Dobry materiał inaczej się układa, a przede wszystkim lepiej chłonie światło. Kobieta w jedwabiu pięknieje, bo materiał podnosi w światłach jakość jej skóry.

I właśnie ta kolędnicza grupa wyróżnia się świetnym gatunkiem ubrań. I to dziwi. Zaburza. Patrzę raczej na szalik, niż słucham kolędy. Patrzę na buty, na kurtki, na guziki i inne detale. Wśród poruszonych kolędą jest i czarnoskóry chłopiec, na którym szczególnie dobrze prezentuje się ubranie. Zwracam też uwagę na świetnie ubraną kobietę. Z tego śpiewania ma aż zaszklone oczy. Zresztą wielu jest na granicy łez. To my. To znowu my. Tym razem złączeni wiarą. Naszą katolicką. Naszą Polską. Tak złączeni, tak wyprostowani, tak namaszczeni jak w powstaniach, jak w walkach, jak przy wyborze papieża, jak w Solidarności. Łączy nas mały Jezus. I te ubrania kolorowe jak w raju też nas łączą, jak widać. I w tym uniesieniu możemy jeszcze je kupić, bo świąteczne prezenty w sklepach od listopada są dostępne. Już od Wszystkich Świętych możemy, a nawet musimy zacząć kupować. Jak ci nasi reprezentanci wierzącego narodu tutaj. Bo to jest reklama znanej marki odzieżowej. Wykorzystuje do reklamy to, co najbardziej już deficytowe, wyśmiane przez lewicę. Wykorzystuje wiarę i duchowość, tę najprostszą, tę czystą i naiwną.

Czy choć dwie, trzy osoby z tej reklamy odwiedzają kościół? Czy nie czują szczególnego cynizmu takich reklam? Ten ton głębokiego nabożeństwa i ta nazwa firmy na końcu. Mam zbyt małą wiarę, żeby ugodziło to w moje uczucia religijne, ale godzi w poczucie uczciwości. Ktoś mnie tu nabiera, żeby ubrać. Ktoś wchodzi w duchowe życie, jak ruska armia do pałacu. Wzruszam się przy kolędach, ale nie aż tak jak ta grupa. Po prostu nie umiem, bo brak mi dostatecznej, prostej wiary. Czy za pieniądze bym umiała? Oczywiście, tylko nigdy nie wzięłabym w tym udziału, bo to do gruntu niemoralne. Duchowość i handel nie idą w parze.

Dobrych duchowych świąt, mało prezentów, dużo wzruszenia życzę wszystkim.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Przy opłatku długie, przemyślane życzenia. Telewizor pali się tutaj rzadko, i dobrze, bo dziś nie powinnam się denerwować. Nie, nie myślę teraz o polityce. Myślę o tym, co widziałam kilka razy na ekranie. Mignęło, przykuło uwagę i znikło. Jak w wielu innych domach. Właściwie pojawiło się to już w listopadzie, kilka dni po wyprawach na cmentarze. Wtedy przecież już postawiono na wystawach świąteczne ozdoby, iluminacje bożonarodzeniowe. W telewizorach... Wigilia.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów