Neil deGrasse Tyson, astrofizyk, dyrektor Planetarium Haydena w Nowym Jorku, to jeden z najbardziej znanych popularyzatorów nauki na świecie. W „Astrofizyce..." wystarcza mu 200 stron, żeby opowiedzieć o największych wyzwaniach stojących w XXI wieku przed badaczami kosmosu.

Książka zaczyna się od Wielkiego Wybuchu i tego, co nastąpiło ułamki sekund po nim. Kolejne rozdziały przybliżają dokonania Newtona i Einsteina, ale także Fritza Zwicky'ego (pierwszego, który wykazał, że nasz wszechświat zawiera nie tylko zwykłą, ale i ciemną materię) oraz Saula Perlmuttera, Briana Schmidta i Adama Reissa (których nagrodzone Noblem badania nad supernowymi udowodniły istnienie w kosmosie ciemnej energii). Tyson pokazuje również, że najciekawsze w przestrzeni kosmicznej są nie galaktyki, ale obiekty znajdujące się pomiędzy nimi. Przywołuje elektryzującą wyobraźnię teorię wieloświata, ale też schodzi na Ziemię, opisując rozwój prac inżynieryjnych nad teleskopami badającymi docierające z kosmosu światło.

„Astrofizyka dla zabieganych" napisana jest zwięźle i precyzyjnie, wymaga jednak skupienia uwagi. Składa się z esejów, które Tyson publikował w piśmie „Natural History", co sprawia, że od połowy rozpada się na poszczególne rozdziały, które choć same w sobie ciekawe, przestają stanowić spójną całość. Nie umniejsza to jednak przyjemności z lektury, którą ubarwiają anegdoty i ciekawostki. Dzięki „Astrofizyce" dowiemy się więc nie tylko, jakie zagadnienia spędzają sen z powiek astrofizykom, ale też co wspólnego mają kwarki z „Finneganów trenem" Joyce'a oraz dlaczego księżyce Urana noszą imiona bohaterów Szekspira.

— Magdalena Salik, „Focus"

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95