Na pierwszy rzut oka to przywołanie mocno zakorzenionego w polskim myśleniu przekonania, że dzięki naszej moralnej wyższości cokolwiek nam się od historii należy. Ale jeśli bliżej przyjrzeć się wypowiedzi prezydenta, razi w niej magiczne myślenie, a nawet zwykła niedorzeczność.
Warto bowiem zadać pytanie o to, czy narody, które mają inną niż my historię, nie zasługują na godziwy poziom życia. Czy kraje, które zabrały nam niepodległość w XVIII wieku, z tego powodu mają dziś nie zasługiwać na dobrobyt? Czy Niemcy, które nas w 1939 roku napadły i dokonały na Polakach niewyobrażalnych zbrodni, powinny z tego powodu żyć w biedzie? A Austriacy? Rosjanie?
I wreszcie cóż jest źródłem przekonania o tym, że dobrobyt jest efektem historycznych zasług. Na pewno nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństwem w jego rzymskim wydaniu. Owszem, część protestantów uważa, że powodzenie w życiu jest świadectwem Bożej łaski; podobnie w tradycji żydowskiej pełen spichlerz, duża liczba synów i córek miały świadczyć o szczególnej przychylności, jaką człowiek cieszył się u boskiego prawodawcy. Choć np. Księga Hioba jest świadectwem, że tradycja judaistyczna zdawała sobie sprawę z tego, że czasem i niezwykle bogobojnych ludzi spotykają nieszczęścia i ubóstwo.
Zarówno nauczanie Jezusa, jak i klasyczna grecka filozofia pokazywały rozłączność tych dwóch kategorii. Sokrates stał na bardzo wysokim poziomie moralnym, ale nie dość, że nie dorobił się fortuny, to został przez rodaków skazany na śmierć. Sam Jezus nie tylko nie posiadał majątku, ale jeszcze w dodatku kierował swe nauczanie do biedaków, chorych i wszystkich, którzy się źle mają. A jeśli jednostki żyją w dobrobycie bez względu na to, czy postępują moralnie, czy nie, skąd przekonanie, że akurat dobrobyt narodów ma być powiązany z ich bardziej lub mniej chwalebną historią?
Takie przekonanie pojawia się w polskiej polityce historycznej niestety dość często. Co roku możemy się o tym przekonać, gdy wspominamy wybuch powstania warszawskiego lub walkę żołnierzy wyklętych. Zawsze fascynowało mnie bohaterstwo tysięcy młodych warszawianek i warszawiaków, którzy ruszyli w bój przeciwko Niemcom, co spotkało się z niebywale wprost krwawą odpowiedzią z ich strony. Poległym należy się nasza pamięć i szacunek. Ale ciężko na serio mówić, że skoro Polacy ponieśli tak olbrzymią ofiarę, to cokolwiek w zamian im się należy. Od kogo? Od losu? Od historii? Od Pana Boga? Czy ktoś pytał Pana Boga o zdanie przed wywołaniem powstania?