Jakże trudno było wtedy myśleć o sojuszu i solidarności narodów Europy Wschodniej. A jednak Giedroyc nie ustawał, pielęgnował tę ideę, chuchał na nią i dmuchał, w proroczej wizji, że kiedyś moskiewskie kajdany pękną. I pękły rzeczywiście, choć na krótko i tylko pozornie. Bo faktyczne uwolnienie się z nich zajęło Ukrainie z górą dwie dekady. Przełom nastąpił dopiero w listopadzie 2013, w dniach, kiedy strzelał Berkut, a prezydent Janukowycz w panice pakował walizki, by uciekać do bratniej Rosji. Bez wątpienia to była data krytyczna, ale czy w istocie nastąpiło wtedy zerwanie Kijowa z Moskwą, a Ukraina przyjęła europejski kurs? Czy naprawdę zerwała z sowieckim dziedzictwem i na stałe? Można mieć w tej kwestii wiele wątpliwości.