„Pocztówka z WWA, lato '19" – bo miało być zupełnie niezobowiązująco. Nic poważnego, ot, taka kartka, co tam u niego. Konwencja utrzymana w ryzach: słyszymy w zwrotkach, także gościnnych, że lipiec, że warszawski chłód, potem skwar, Warszawa to, stolica tamto. Tym razem Taco Hemingway podzielił się w studiu miejscem z czterema bardzo odmiennymi raperami, wokalistą i wokalistką. A muzycznie również jest różnorodnie – dostajemy pełen przekrój obecnych trendów na pograniczu rapu oraz popu, czyli nowoczesnej elektroniki i r'n'b. I to od wielu różnych producentów.
Jasne, to raczej nie jest aż taki spontan, jak go malują. Taco po prostu obdzwonił kilku kumpli i po dwóch tygodniach dostaliśmy luźne wydawnictwo – wolne żarty. Ale jednak słuchając z przekonaniem, że tak właśnie było, w środku lata dostajemy relacje z ich wakacji plus ciekawe obserwacje miejskiego letniego życia. Obserwacji, jakich od kilku lat mocno w tekstach wokalisty brakowało, a które były jego najmocniejszą stroną na pierwszych dwóch albumach. I to obserwacji jakby z wczorajszej imprezy nad Wisłą. Ja ten patent kupiłem.
Chciałoby się powiedzieć: stary dobry Taco. „To wojna polsko-polska/ Pod czerwonym neonem Rossmann/ Mural „Powstanie Warszawskie"/ A obok „Powerade. Padłeś? Powstań". Może nawet lepszy, bo lepiej rapujący, płynniej. Choć pewnie niełatwo to dostrzec w porównaniu z zaproszonym na płytę Rasem, przy którym wypada drewniano jak Grzegorz Rasiak na tle kolegów z Tottenhamu, któremu Taco kibicuje. Ale nie to przecież jest jego siłą. To znowu ten sam charyzmatyczny przewodnik po wielkomiejskim życiu z debiutanckiego „Trójkąta warszawskiego".
Poza Rasem z Rasmentalismu na „Pocztówce..." popisali się także Pezet, Kizo i Schafter, czyli trzy pokolenia polskiego rapu. Wybór nieprzypadkowy, bo wszyscy z otwartymi muzycznie głowami i robiący coś naprawdę ciekawego. Choć dla mnie bez „Tijuany", wyprodukowanej jakby specjalnie pod Kizo, album ten byłby znacznie lepszy, ale na pewno już nie tak różnorodny. A może po prostu stricte trapowy utwór nie powinien stać od razu po trueschoolowym „Wujku dobrej radzie", okraszonym skreczami, cutami i technicznymi rymami niczym zaczerpniętymi z zeszytu Dizkreta. Ba, nawet przyszła mi do głowy taka odważna myśl, że gdyby ten utwór znalazł się na klasycznej trueschoolowej płycie „IQ" duetu Dizkret/Praktik, z pewnością nie odstawałby od reszty.
Last but not least – Dawid Podsiadło, który współtworzy dwa najspokojniejsze kawałki na albumie: singlowy „W piątki leżę w wannie" na bicie Borucciego oraz „Sanatorium" wraz z Rosalie i Phamem, producentem polsko-wietnamskiego pochodzenia. Podsiadło świetnie odnajduje się w rapowanych utworach. I ewidentnie ciągnie Taco drogą, którą sam przebył – od mainstreamowej ciekawostki do artysty poważanego również w kręgach alternatywnych. Może po ich wspólnym koncercie na Stadionie Narodowym doczekamy się wspólnej płyty?