Dawno nie widziałam takiego świata wiosną. Zieleń lata jest ciężka, dojrzała i ma w sobie zalążek jesieni. Wiosnę znam raczej z miasta, gdzie rośliny są tylko ozdobą, dodatkiem zależnym od człowieka. Tutaj są łąki po horyzont i cisza na chwilę przerywana szczekaniem psa. Wieczorem nie ma ciszy. Z rozległych stawów słychać tysiące żab. A w górze gwiazdy.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że to wszystko jest połączone, zależne od siebie. Żaby i gwiazdy. W ciemności nie widać nic oprócz nieba i po jakimś czasie wydaje się, że to od gwiazd idzie pulsujący, powtarzający się głos. Gwiazdy wabią i gruchają nad stawem. Siedzę pośrodku tego wiosennego kosmosu i chyba słyszę, co do mnie mówi: tu jest prawda. Tu jest sens. To jest przestrzeń, dla której warto żyć.
Naprawdę bezsensowny wydaje się ten tryb życia podłączony pod telewizor, skąd wypatrujemy naszej przyszłości. Oglądamy nadnaturalnie wielkie twarze polityków, słuchamy ich głosu, jakby mieli wpływ na słońce i deszcz. Czy warto? Może warto tylko pracować tyle, żeby mieć czas dla tej ciszy? Dać wygrać cwaniakom, bezprawiu, nie widzieć, nie słyszeć draństwa? Ciągle przewija się słowo „wolność". Walczymy o nią, wpatrując się w paragrafy, ustawy, nagłówki – a nasza walka sprowadza życie do czujności wobec słów.
Już miało tego nie być. Wyrwaliśmy murom zęby krat i otworzyliśmy granice, dostaliśmy paszporty i wystarczyło być przedsiębiorczym, żeby zarobić na korzystanie z natury. Żeby choć trochę poznać, poczuć i docenić piękno. Teraz wszystko się znowu zacieśniło do słów i ustaw. Można od tego uciec na łąki, ale z drugiej strony nasza walka to walka o przetrwanie. O zwycięstwo tego, co nas zbuduje, o odrzucenie tego, co nas pogrąży. To też natura.
Siedząc tutaj, w samym środku piękna, myślę, że walka z ograniczaniem wolności to też walka z ograniczaniem naszych horyzontów. Walka z bezprawnymi czy głupimi ustawami to czas stracony, ten czas dany na zachwyt, na marzenia, na ciszę i na zieleń. Znowu przypomina mi się wiersz Herberta, tak często recytowany podziemnie w czasie komuny: „(...) lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku. Tak smaku w którym są włókna duszy i cząstki sumienia".